AZS Politechnika Warszawska - Jastrzębski Węgiel: Walkę o siódme miejsce czas zacząć

W Warszawie rozpocznie się walka o siódme miejsce na koniec sezonu. Rywalem gospodarzy będzie Jastrzębski Węgiel, z którym AZS Politechnika Warszawska wygrała już dwukrotnie.

W rundzie zasadniczej na 6 punktów aż 5 zgarnęli podopieczni trenera Jakuba Bednaruka, bowiem najpierw wygrali u siebie 3:0, a w rewanżu pokonali zawodników Jastrzębskiego Węgla 3:2 u nich. Ten drugi mecz był niezwykle dramatyczny i zacięty, zakończył się dopiero w piątym secie granym na przewagi, a obie ekipy miały piłki meczowe.

Mimo to, nie da się nazwać zespołu AZS Politechniki Warszawskiej faworytem rywalizacji o siódme miejsce, bo obie drużyny prezentują dość podobny poziom. Mają identyczny równy bilans po sezonie zasadniczym: 13 zwycięstw i 13 porażek, jako jedyni w lidze. Mają również podobną mieszankę wiekową w składzie, a także doświadczonych i wybitnych rozgrywających oraz młodych i nieco szalonych atakujących. Oba zespoły grały dość nierówno przez cały sezon, notując zarówno doskonałe spotkania, jak i wręcz fatalne, a nawet całe serie nieudanych meczów.

Różnica między nimi jednak są, z czego dwie dość wyraźne. Podopieczni trenera Marka Lebedewa nie spadli ani razu poniżej ósmego miejsca w tabeli, a w pewnym momencie sezonu zajmowali nawet piąte, natomiast Inżynierowie bardzo mozolnie wdrapywali się do góry, zaczynając od jedenastego miejsca. Przez większość sezonu mieli pięć, a nawet siedem punktów straty do ósemki, ale w ostatnich kolejkach walczyli o nią jak prawdziwe wilki, wydzierając rywalom punkty czy nawet sety.

Druga różnica to historia stojąca za tymi drużynami. Jastrzębski Węgiel od powstania profesjonalnej PlusLigi ani razu nie wypadł z czwórki, rok w rok walcząc o medale. Choć rok temu Cuprum Lubin było blisko wyeliminowania Ślązaków w ćwierćfinale, to jednak kolejny raz weszli do półfinałów. Jednak po zeszłym sezonie nastąpiła rewolucja w klubie, związana z kłopotami finansowymi głównego sponsora. Zmieniono władze i trenera, istotnie obcięto budżet, dano wolną rękę wszystkim zawodnikom i zakontraktowano nowych, mniej znanych i tańszych (i spoza Unii Europejskiej, co jest efektem kary ze strony CEV za niezapłacenie Kaliberdzie). Na szczęście dla zespołu został Michał Masny, jeden z najlepszych rozgrywających polskiej ligi.

Masny po raz kolejny pokazał swoją klasę, doświadczenie i umiejętności, kierując grą nowopowstałej drużyny, zlepionej z bardzo różnych zawodników. Prawie każdy przy nim gra lepiej niż dotychczas, a zwłaszcza widać to po atakującym Macieju Muzaju, który wcześniej głównie uczył się klaskać w Bełchatowie, a teraz potrafi zdobyć 30 punktów w meczu. Mimo wszystko, walka o siódme miejsce musi być bolesna dla multimedalistów polskiej ligi i jest kwestią otwartą, czy znajdą w sobie wystarczającą motywację.

Z kolei Inżynierowie mogą mieć problem ze znalezieniem motywacji, bo dla nich ósme miejsce to już jak mistrzostwo świata. W Warszawie o medalach nie ma mowy, w ostatnich latach największym osiągnięciem było wywalczenie piątego miejsca, a był też i spadek z ligi. Teraz kolejny rok z rzędu klub z najniższym budżetem i bardzo słaby organizacyjnie wchodzi do ósemki, co jest dużym sukcesem. Na pewno spora w tym zasługa trenera Bednaruka, który sam wyszukuje albo wypożycza utalentowaną młodzież, a także ściąga bardzo doświadczonych zawodników, którzy przeżywają u niego drugą, a nawet trzecią młodość. W tym sezonie udało mu się namówić do gry w Warszawie mistrza świata Pawła Zagumnego.

Rywalizacja o siódme miejsce odbywa się do dwóch zwycięstw. Po meczu w Warszawie drużyny spotkają się w sobotę w Jastrzębiu, a ewentualny trzeci mecz zagrają dzień później tamże.

AZS Politechnika Warszawska - Jastrzębski Węgiel / poniedziałek 18 kwietnia godz. 19

Źródło artykułu: