Po meczu w Bydgoszczy w ramach 16. kolejki Orlen Ligi, w którym zespół z Muszyny pokonał 3:1 Pałac, trener gości udzielił wywiadu portalowi WP SportoweFakty. Doświadczony szkoleniowiec ocenił grę swoich podopiecznych na przestrzeni ostatnich kilku tygodni, odniósł się do szans PGE Atomu Trefla Sopot i Chemika Police w Lidze Mistrzyń oraz przedstawił swój pogląd na dalszą przyszłość reprezentacji Polski kobiet.
[b]
WP SportoweFakty: Po triumfie 3:1 z Pałacem jest pan zadowolony z postawy swoich podopiecznych?
[/b]
Bogdan Serwiński: - Przed przyjazdem do Bydgoszczy mieliśmy trochę problemów. Po powrocie z Baku, gdzie rozgrywaliśmy swój mecz w ramach Pucharu CEV (porażka 0:3 z miejscowym Azeryolem i odpadnięcie z dalszych rozgrywek - przyp. red.), borykaliśmy się z kłopotami zdrowotnymi. W związku z tym do sobotniego spotkania przystąpiliśmy z pewnym obawami. Na szczęście po nieudanej pierwszej partii podnieśliśmy się i dość pewnie pokonaliśmy drużynę gospodarzy. Najważniejszy w tym wszystkim jest fakt, że zapisaliśmy na swoje konto bardzo cenne trzy punkty.
Zwycięstwo z bydgoszczankami pozwoli wam złapać drugi oddech po ostatnich porażkach?
- Każdy triumf jest budujący i tutaj nie można z tym dyskutować. Natomiast formę sportową łatwiej będzie nam poprawić dopiero wtedy, kiedy będziemy mogli spokojnie potrenować. Po wznowieniu rozgrywek graliśmy bardzo często z racji faktu, że mecze ligowe przeplatały się z pucharowymi. W tym tygodniu znów czekają nas dwa spotkania. W związku z tym dopiero po starciu z Impelem Wrocław (7 luty, godz. 20:00 - przyp. red.) będziemy mogli przeprowadzić tygodniowy mikrocykl treningowy. Najbliższy tydzień musimy po prostu przetrwać. Kiedy tylko gra się i podróżuje naprawdę trudno jest utrzymać wysoki poziom sportowy.
W Łuczniczce nie zagrała środkowa Maja Savić. Serbkę zastąpiła Sylwia Pelc. Jaki był powód absencji dotychczas podstawowej siatkarki Polskiego Cukru Muszynianki Enea Muszyna?
- Tak jak powiedziałem już na wstępie naszej rozmowy, w ostatnim czasie borykaliśmy się z kłopotami zdrowotnymi. Maja zmagała się z silnym przeziębieniem. W związku z tym podjęliśmy decyzję o pozostawieniu ją w domu. Pozostałe moje podopieczne także nie czuły się idealnie, ale na tyle, na ile aktualnie potrafiły, zagrały z Pałacem. Na szczęście problemy zdrowotne są już za nami. W środowym starciu z Developresem SkyRes Rzeszów będziemy mogli już zagrać pełną kadrą.
W Pucharze CEV zespół z Muszyny dotarł do ćwierćfinału. Pana zdaniem, wynik ten należy ocenić w kategoriach sukcesu czy porażki?
- Trudno mówić tutaj o sukcesie, ponieważ takowym byłoby zwycięstwo w rozgrywkach. Dotarliśmy do trzeciej rundy, gdzie w dwumeczu nie pokonaliśmy Azeryol Baku. Pod względem sportowym nie możemy zatem tego wyniku ocenić wysoko. Z drugiej strony musimy jednak pamiętać, ze nie dysponujemy aktualnie na tyle mocnym i doświadczonym zespołem, by marzyć o świetnych wynikach w Europie. Cieszę się jednak, że po raz kolejny wystąpiliśmy w tych rozgrywkach, ponieważ to buduje potencjał naszej siatkówki. Po odpadnięciu z Pucharu CEV pozostaje nam trzymać kciuki za inne polskie zespoły, które nadal walczą na arenie europejskiej.
Jakie zatem daje pan szanse na zwycięstwo drużynom PGE Atomu Trefla Sopot i Chemika Police w starciu odpowiednio z Nordmeccanicą Piacenza i Fenerbahce Grundig Stambuł w pierwszej rundzie play-off Ligi Mistrzyń?
- Sopocianki trafiły na rywalki, które są w ich zasięgu. Włoskie zespoły prezentują wysoki poziom, ale osiągalny dla najlepszych przedstawicielek Orlen Ligi. Na tę rywalizację zapatruję się zatem optymistycznie. Podopieczne Lorenzo Micelliego są w stanie przejść do drugiej fazy play-off, a dla tego klubu to będzie już bardzo dobry wynik. Z kolei Chemika Police, najmocniejszy kadrowo polski zespół, czeka znacznie trudniejsze zadanie. W 2013 roku, gdy moja drużyna pokonała dwukrotnie 3:2 Fenerbahce w finale Pucharu CEV, miałem okazję przekonać się, że ten zespół to naprawdę ścisła światowa czołówka. Jeśli policzanki uporają się z tureckim potentatem, to będzie to sporego kalibru wyczyn.
Z początkiem 2016 roku w członie nazwy pańskiego zespołu pojawił się nowy sponsor. Nawiązanie współpracy z firmą Enea oznacza, że w kolejnych latach w Małopolsce znów postanie bardzo mocny zespół?
- Oczywiście jest taka szansa, ale na dzień dzisiejszy takie gdybanie jest zdecydowanie przedwczesne. Cieszymy się, że dołączył do nas bardzo poważny partner i jest to dla nas szansa na odbudowanie siatkówki na najwyższym poziomie w Muszynie. Być może znów będziemy mieć szansę walczyć o najcenniejsze medal w rozgrywkach krajowych i europejskich. Czy takie plany rzeczywiście powiodą się? Czas pokaże.
W tym sezonie, po piętnastu spotkaniach, pana podopieczne plasują się na siódmym miejscu w tabeli. Jaka pozycja na zakończenie rozgrywek będzie satysfakcjonowała klub?
- Tegoroczne rozgrywki są nietypowe, ponieważ w głównym play-off, gdzie zespoły będą walczyć o medale, wezmą udział tylko cztery najlepsze drużyny po rundzie zasadniczej. Dostanie się do tej czołówki jest trudnym wyzwaniem, bowiem mamy już pokaźną stratę punktową (Muszynianka traci do czwartego Impela Wrocław 8 oczek - przyp. red.). Obowiązkiem każdego sportowca jest jednak walczyć do końca. W związku z tym wierzę, że mój zespół będzie bił się o najlepszą czwórkę do ostatniego spotkania. Jeśli nie uda nam się tego zrealizować, będziemy walczyli o piąte miejsce.
Mimo że sezon ligowy w pełni nie sposób obojętnie przejść obok reprezentacji Polski seniorek, zwłaszcza po nieudanym turnieju kwalifikacyjnym do IO. Pana zdaniem kadrę należałoby teraz już zupełnie odmłodzić?
- Debatowanie nad tematem, który pan poruszył, mogłoby potrwać kilka godzin. Reprezentacja narodowa kobiet jest papierkiem lakmusowym tego, co dzieje się w rodzimej siatkówce w wydaniu żeńskim. Wyniki na pewno nie są satysfakcjonujące, a to stwarza pole do różnych pomysłów na temat zmian. Przede wszystkim, aby przeprowadzić je skutecznie, trzeba mieć plan i wiedzieć, co chce osiągnąć się.
- Obserwując to co przez ostatnie lata proponują nam sztaby szkoleniowe kadry stwierdzam, że takiego planu nie ma. Co roku sprowadza się to wszystko do powtarzania haseł o odmładzaniu reprezentacji, a kończy się tylko na skracaniu kalendarza ligowego i odwoływaniu kolejek. Brakuje mi systematycznej budowy kolektywu, który miałby faktycznie papiery na sukcesy w Europie. Od kilku lat mamy po prostu do czynienia z jednym wielkim chaosem. Ostatnio pojawił się pomysł, by w Orlen Lidze ograniczyć liczbę zagranicznych zawodniczek w klubie tak, aby więcej Polek mogło występować w podstawowych szóstkach swoich drużyn. Moim zdaniem jest to błędne myślenie. Tak naprawdę buduje to tylko bylejakość.
Co zatem należy zrobić, by uzdrowić tę sytuację?
- Przede wszystkim w klubach musi być konkurencja. Takowa jest możliwa wtedy, kiedy grają w nich najlepsze siatkarki. Walka o miejsce w składzie na treningu pozwala podnosić swoje umiejętności. Jeśli nie zmienimy dotychczasowych działań, to pozostanie nam tylko wiara, że osiągniemy sukces. Chaosem i bałaganem nie da się niczego dobrego zbudować.
[b]Rozmawiał Szymon Łożyński
Andżelika Kerber rozwiała wątpliwości: Moje serce jest w Polsce
[/b]