Ostatnie mecze ligowe nie były dla zespołu z miasta włókniarzy zbyt udane. Najpierw podopieczne Jacka Pasińskiego przegrały w Bielsku-Białej z tamtejszym BKS-em Aluprof Profi Credit 0:3, a następnie, już na własnym terenie, dopiero po tie-breaku pokonały KSZO Ostrowiec. W tym ostatnim meczu łodzianki potrafiły w jednej partii całkowicie zdominować rywalki, by w kolejnej okazać się zupełnie bezradnymi. Początkowo przebieg środowego starcia z Pałacem Bydgoszcz sugerował, że i tym razem może być podobnie. Ostatecznie Budowlane wygrały jednak 3:1 i mogły odetchnąć z ulgą.
- Cieszymy się bardzo, że udało nam się zakończyć to spotkanie w czterech setach i możemy dopisać kolejne trzy punkty do naszego konta. Po tej drugiej, sromotnie przegranej partii, wszystkim przypomniał się pewnie mecz z KSZO Ostrowiec. Na szczęście w kolejnej odsłonie nasza gra funkcjonowała już tak, jak powinna - przyznała po spotkaniu kapitan drużyny gospodarzy Sylwia Pycia, która pierwszy raz w tym roku zagrała dłużej w meczu w ligowym.
Łodzianki w przegranym secie słabo prezentowały się w każdym elemencie gry, ale w pozostałych partiach dyktowały rywalkom warunki gry. Jak do tego doszło? - Myślę, że decydującym elementem tego dnia była zagrywka, która pozwoliła nam na ustawienie w miarę szczelnego i skutecznego bloku. To był według mnie klucz do zwycięstwa - podkreśliła doświadczona środkowa. Reprezentantka Polski w rywalizacji z Pałacem sama trzykrotnie skutecznie powstrzymała rywalki na siatce.
Nieco inny pogląd na przyczyny ostatniego zwycięstwa ma opiekun Budowlanych. - Pierwsze dwa sety to była gra bardzo rwana, z dużą liczbą błędów własnych. W drugiej partii popełniliśmy ich aż dwanaście i to było przyczyną porażki. Natomiast w secie trzecim i czwartym zrobiliśmy siedem błędów w sumie. Gdy więc zespół przeciwny popełnia w danej odsłonie 6-7 błędów, a my 12 to wygrać jest bardzo trudno. Jeśli jednak sytuacja się odwraca to i wynik na tablicy jest zgoła odmienny i można myśleć o pomyślnym zakończeniu meczu - wyjaśnił szkoleniowiec łódzkiego zespołu.
W środę Pasiński wykazał się dużym instynktem, wpuszczając do gry w trakcie kompletnie nieudanego, drugiego seta wracającą do zdrowia po urazie Pycię i ledwie dwudziestoletnią, ale utalentowaną i już cenioną Martynę Grajber. Ich pojawienie się na parkiecie, choć nie uchroniło gospodarzy od przegrania partii, pozwoliło ustabilizować grę, a po zmianie stron przejąć inicjatywę i nie oddać jej już do końca spotkania.
- Te zmiany okazały się bardzo udane. Czekaliśmy z utęsknieniem aż Sylwia wróci do pełnej sprawności. Nie chcieliśmy, żeby zbyt wcześnie pojawiła się na parkiecie. Musieliśmy mieć pewność, że po kontuzji z Turcji nic nie zostało i tak też było. W środę po wejściu Sylwia pokazała to, co najlepsze - czujny blok i mocny atak, a do tego dołożyła jeszcze bardzo dobrą zagrywkę. Malina [Martyna Grajber - przyp. red.] uspokoiła przede wszystkim przyjęcie. Robiła to naprawdę dobrze, a potrafiła również zdobyć parę wyjątkowo cennych punktów w ataku, co zaprocentowało większym spokojem w naszej grze i pozwoliło kontrolować wydarzenia na boisku - stwierdził Pasiński.
Sonda SPORT.TVP.PL: kto nowym trenerem reprezentacji?
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.