Sebastian Świderski: Cieszy powrót do wygrywania końcówek (opinia)

Były reprezentant Polski jest bardzo zadowolony z tego, że nasi reprezentanci w ostatnim meczu olimpijskiego turnieju kwalifikacyjnego w Berlinie potrafili rozstrzygnąć na swoją korzyść akcje w newralgicznych momentach.

W czwartym secie spotkania o 3. miejsce Niemcy mieli piłkę meczową przy stanie 24:23, ale zagrywkę zepsuł wówczas ich środkowy Philipp CollinPolacy wygrali ostatecznie tę partię na przewagi - 28:26, podobnie jak tie-breaka - 16:14. Nagrodą za wytrzymanie ogromnego ciśnienia, wywieranego przez znakomicie grających rywali, było przedłużenie nadziei na udział w Igrzyskach Olimpijskich.

- Cieszmy się z zajęcia 3. lokaty, bo w turnieju było minimum pięć, sześć ekip kandydujących do wyjazdu na Igrzyska. Założeniem było wygranie ostatniego spotkania, o 1. bądź 3. pozycję, i tak też uczyniliśmy. Poziom był tak wysoki, że o zwycięstwie jednej bądź drugiej drużyny decydowały jedna bądź dwie akcje. Należy się cieszyć, że przynajmniej w meczu o tak wysoką stawkę jak ten z Niemcami nasi reprezentanci wrócili do wygrywania końcówek. Wcześniej bowiem przy ostatnich piłkach spisywali się różnie. W niedzielę natomiast wytrzymali presję, grali do końca i zasłużenie jadą do Tokio. Szkoda jednak reprezentacji Niemiec, Serbii czy Bułgarii, bo to są zespoły, które również spokojnie mogłyby sobie poradzić na turnieju w Japonii - skomentował Sebastian Świderski.

Ostatnia konfrontacja polsko-niemiecka była tak wyrównana, że nie sposób wskazać jeden kluczowy czynnik, który zadecydował o sukcesie naszej reprezentacji. - Obie strony wyróżniały się sercem i ogromnym zaangażowaniem. Na to trzeba zwrócić szczególną uwagę, ponieważ każda z drużyn zdawała sobie sprawę, o co toczy się walka. Był to jeden z pojedynków o najwyższym poziomie emocjonalnym. O wygranej Polaków zadecydowały naprawdę niuanse - dodał były kapitan Biało-Czerwonych.

Podopieczni Stephane'a Antigi do ostatniego dnia musieli drżeć o przedłużenie nadziei na wywalczenie olimpijskiego awansu, gdyż w półfinale przegrali 0:3 z Francją. Suchy wynik tego pojedynku zupełnie nie oddawał jednak przebiegu boiskowych wydarzeń. W pierwszych dwóch setach obie drużyny prezentowały wręcz kosmiczny poziom. Dlatego też przegrana Francuzów w finale przeciwko Rosji została uznana za sporą niespodziankę.

- Francja grała w całym turnieju niezmiernie ciekawą siatkówkę, na bardzo wysokim poziomie. Natomiast, tak jak powiedział ich trener Laurent Tillie, nie da się rozegrać pięciu spotkań z rzędu bez dnia przerwy. Takiej dawki nie ma nawet podczas Pucharu Świata. Francuzi zmierzyli się z wyzwaniem, ale w finale zapłacili cenę za grę bez chwili wytchnienia. Są tylko ludźmi i w ostatnim meczu dopadło ich zarówno zmęczenie fizyczne, jak i psychiczne - podsumował Świderski.

Komentarze (0)