Dzień 2: 7 października
"Z radością wracam do Sofii"
Zawsze wstaję o 6 rano i idę na spacer, bo lubię myśleć chodząc. W Sofii jest zimno i pada deszcz, nie zachęca do spacerów Z drugiej strony to taka typowa belgijska pogoda, że właściwie czuję się jak w domu.
Wczoraj wylądowaliśmy i od razu na lotnisku czekała na nas telewizja i inne bułgarskie media. Zapytali mnie, czy cieszę się, że wracam do domu, nawiązując do moich słów z 2012. Wtedy spędziłem w Sofii ze swoimi zawodnikami najpierw ponad tydzień na kwalifikacjach europejskich do igrzysk olimpijskich (ostatecznie w finale przegraliśmy w tie breaku z Włochami, a w półfinale pokonaliśmy gospodarzy i przez to z kadrą rozstał się Radostin Stojczew), a potem kolejny na turnieju finałowym Ligi Światowej. To był pierwszy w historii niemieckiej siatkówki awans do finału tych rozgrywek. Na koniec oświadczyłem, że czuję się już pół-Bułgarem i będę zawsze z przyjemnością wracał do tego miasta i kraju.
Wiem, że Bułgarzy mają złą opinię w Europie, ale ja ich bardzo lubię. Wszyscy są niezwykle przyjacielscy i otwarci, bardzo sympatycznie się tu przebywa. Do tego kochają siatkówkę tak jak poza nimi tylko Polacy to potrafią. A wszyscy trenerzy uwielbiają grać w krajach, gdzie budzi to ogromne zainteresowanie. Zupełnie inaczej się gra w wypełnionych i głośnych halach.
Ucieszyłem się też ze spotkania z reprezentacją Holandii. Niektórych z nich trenowałem, wielu dobrze znam, bardzo to przyjemne zobaczyć ich z powrotem na wielkich imprezach. W ogóle spotkałem wiele osób, których dawno nie widziałem, z bułgarskich mediów czy obsługi turnieju, tak samo dziennikarzy niemieckiej telewizji ZDF, którzy towarzyszyli nam przez całe mistrzostwa świata w Polsce. To był dzień wspomnień, bardzo miłych. Od dziś biorę się już za myślenie o meczach i rywalach, bo w piątek pierwszy mecz. Czwartek będzie więc typowym dniem przedmeczowym, a jak to wygląda opowiem wam w następnym wpisie.
[b]Vital Heynen
[/b]