Jednocześnie z informacją o rezygnacji Mauro Berruto z funkcji pierwszego szkoleniowca reprezentacji Włoch mężczyzn na blogu trenera pojawił się wpis zatytułowany "Dziękuję, zatrzymam się tutaj", na którym 46-letni Włoch wyjaśnił przyczyny swojej decyzji. - Atmosfera wytworzona wokół drużyny po podjęciu podczas finałów Ligi Światowej w Rio de Janeiro dyscyplinarnych kroków wobec czwórki zawodników uświadomiła mnie, że moja praca nie może już liczyć na pełne zaufanie, które jest podstawowym warunkiem pełnienia tej zaszczytnej funkcji - wytłumaczył.
[ad=rectangle]
W słowach Berruto nie zabrakło podziękowań dla siatkarzy, którzy pracowali z nim w kadrze narodowej od 2010 roku, członków sztabu oraz prezydenta krajowej federacji Carlo Magriego, ale tekst jest jednocześnie pełen przykrości i żalu wobec głosów krytykujących byłego trenera Włochów. - Reakcja drużyny na moją decyzję, czyli zwycięstwo nad Serbią, a przede wszystkim walka w przegranym meczu z Polską utwierdziła mnie w przekonaniu, że w całej sprawie chodzi przede wszystkim o wartości. Niemniej, dziękując moim trzynastu graczom w tych starciach, nie mogę wyzbyć się goryczy, ponieważ chór tych, którzy odbierają moją decyzję jako niezdolność do zarządzania drużyną narodową, niedorośnięcie do tej roli, stratę ekonomiczną lub nawet pogorszenie wizerunku reprezentacji każe mi myśleć, że wierność swoim przekonaniom stała się dzisiaj towarem podlegającym prawom kupna i sprzedaży - oskarżał szkoleniowiec.
Wyjaśnił on nieco szerzej swój punkt widzenia w wywiadzie z Lucią Muzziolim, naczelnym portalu Volleyball.it. Podkreślił, że poczucie żalu wywołuje w nim nie wynik podczas ostatniej edycji LŚ, ale opuszczenie projektu Rio 2016 na ostatniej prostej. - Czuję się jak maratończyk, który na kilkaset metrów przed metą został zmuszony do zatrzymania się... - przyznał Berruto, który dodał: - Niewiele mediów w kraju rozumiało moją decyzję. Nie lubię wykorzystywać swojej władzy w takich celach, ale chodziło przede wszystkim o wymuszenie pewnych zasad niepodlegających negocjacji. Poświęciłem czterech graczy, ale zespół zrozumiał to i zagrał niezwykły mecz z Serbią. Ma to dla mnie niebagatelną wartość - podkreślił były opiekun Włochów.
Jednocześnie dodał, że nie zapomni krytyki pod swoim adresem ze strony dyrektora generalnego włoskiej ekstraklasy Massimo Righiego i jej honorowego szefa Diego Mosny: przekonywali oni opinię publiczną, że Berruto strzela sobie w stopę, zamykając drzwi do kadry takim postaciom jak Iwan Zajcew i Dragan Travica. - Niech lepiej zajmą się wdrażaniem zasad na własnym podwórku - ostro podsumował trener.
Jak będzie wyglądała przyszłość szkoleniowca, który doprowadził Azzurrich do dwóch srebrnych medali mistrzostw Europy oraz brązu igrzysk olimpijskich z Londynu? - Teraz zamierzam kontynuować swój maraton, ale nieco zwolnię. Będę pracować z młodzieżą i starać się zaszczepić w nich swoje wartości. Ale nie ukrywam, że ból związany z utraconym Rio jest wciąż silny - zdradził Berruto. Warto dodać, że zakończył on wspomniany wcześniej wpis na blogu bezpośrednim zwróceniem się do swoich dzieci, Francesca i Beatrice. - Chciałbym, żeby oboje byli dumny z faktu, że ich tata zaczął od zera, by dostąpić zaszczytu reprezentowania swojej ojczyzny. Że będzie on pamiętany nie tylko ze zdobytych siedmiu medali, ale przede wszystkim dlatego, że pracował ciężko, uczciwie i z podniesioną głową - zakończył wierny swoim zasadom trener.