Młode Orlęta z szansami na wysokie loty

Podopieczni Andrzeja Kowala mają za sobą pierwszy poważny sprawdzian, w którym zmierzyli się z czołowymi europejskimi ekipami. Choć z Baku wracają bez medalu, to turniej mogą zaliczyć do udanych.

Młodzież przygotowuje się do wejścia na salony

Nie od dziś wiadomo, że celem kadry prowadzonej przez Andrzeja Kowala jest przede wszystkim ogrywanie młodych zawodników na arenach międzynarodowych. Występy w Igrzyskach Europejskich czy w Lidze Europejskiej mają pomóc w zdobyciu cennego doświadczenia i przygotować do debiutu w pierwszej reprezentacji. Dlatego trzon ekipy w Baku tworzyli głównie 20-latkowie. Oprócz sprawdzonych w ubiegłorocznej edycji Ligi Europejskiej w składzie Biało-Czerwonych znaleźli się również ci, którzy niedawno awansowali z juniorami do mistrzostw świata: Artur Szalpuk, Aleksander Śliwka. Młodych graczy wspierało czterech bardziej ogranych kolegów: Paweł Woicki, Dawid Konarski, Grzegorz Kosok i Damian Wojtaszek. Taka mieszanka miała zapewnić Polakom jak najlepszy wynik podczas historycznego turnieju. Turnieju, który był także pierwszym poważnym turniejem Orląt, bo i rywale prezentowali o wiele wyższy poziom niż zespoły z Ligi Europejskiej.
[ad=rectangle]
Przedturniejowe zapowiedzi: medal jest w zasięgu

Ze względu na to, że Igrzyska Europejskie dawały cenne punkty do rankingu, niektóre reprezentacje ulgowo potraktowały tegoroczną Ligę Światową (lub jak Niemcy całkowicie z niej zrezygnowały) i w Baku zameldowały się w najsilniejszym składzie. Dlatego Andrzej Kowal był ostrożny w składaniu deklaracji. - Zespoły, które nie grają w Lidze Światowej, przyjeżdżają w najmocniejszych składach, a te które grają w "światówce" wysyłają tam, podobnie jak nasz zespół, taką mieszankę rutyny z młodością, która jest potencjalną przyszłością pierwszej reprezentacji. Trzy czy cztery reprezentacje będą bardzo mocne. My chcemy wyjść z grupy i przedrzeć się przez ćwierćfinały - mówił szkoleniowiec.

Dawid Konarski przyznał, że kadra jest w stanie wrócić z igrzysk z medalem. - Każdy zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli będziemy dobrze grać, jesteśmy w stanie przywieźć medal. Będę rozczarowany i zawiedziony, jeśli wrócimy bez krążka. Skład mamy dobry, ostatni okres mocno przepracowaliśmy - komentował przed rozpoczęciem zmagań w Baku atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.

Trudno było jednoznacznie ocenić, czy Orlęta Kowala zdominują zmagania w Azerbejdżanie. Na zawodnikach nie ciążyła presja, turniej miał być weryfikacją ich dyspozycji. Sztab szkoleniowy, jak i sami siatkarze podkreślali, że zależało im przede wszystkim na udanym otwarciu, bo nic tak nie buduje atmosfery i pewności siebie, jak zwycięstwo na początek rywalizacji.

Dawid Konarski był jednym z bardziej doświadczonych siatkarzy w polskiej kadrze
Dawid Konarski był jednym z bardziej doświadczonych siatkarzy w polskiej kadrze

Tie-breaki i walka do samego końca

Po tym, jak Biało-Czerwoni przegrali czwartą partię w meczu z Francją 10:25, wielu już zdążyło stwierdzić, że zapowiedzi walki o najwyższe cele były tylko mrzonką. Jednak Polacy udowodnili, że dopóki piłka w grze, wszystko może się wydarzyć. Pokazali, że można im zarzucić brak doświadczenia, ale na pewno nie serca do gry i zaangażowania. Po tie-breaku to oni wznieśli ręce w geście triumfu. Już w debiucie w seniorskiej reprezentacji z bardzo dobrej strony pokazali się Artur Szalpuk i Aleksander Śliwka. Młodzi przyjmujący nie mieli żadnych kompleksów i potwierdzili, że tkwi w nich potencjał. W ofensywie błyszczał zwłaszcza Szalpuk, który okazał się prawie dwa razy skuteczniejszy w ataku niż Dawid Konarski (34 próby Konarskiego i 35-procentowa skuteczność; 30 prób Szalpuka i 60 procent skończonych akcji).

Pojedynki z Turcją i Serbią również kończyły się po pięciosetowym horrorze, a negatywny wynik w poszczególnych setach spowodował, że szkoleniowiec zaczął rotować składem. Dawid Konarski i Paweł Woicki musieli ustąpić miejsca Michałowi Kędzierskiemu i Szymonowi Romaciowi, a ci udowodnili, że są gotowi do gry na najwyższym poziomie i umiejętnościami wcale nie odstają od bardziej doświadczonych kolegów. - Korzystny rezultat cieszy tym bardziej, że w naszym zespole z dobrej strony pokazali się młodzi zawodnicy - chwalił rozgrywający Indykpolu AZS-u Olszyn.

[nextpage]Weryfikacja w meczach o stawkę

Polacy, choć nie uniknęli kolejnych wahnięć formy, grupę skończyli na pierwszym miejscu. Dopiero półfinale spotkali się z "poważnym" rywalem. Mecz z kadrą Bułgarii, w której nie brakowało doświadczonych zawodników, takich jak Todor Aleksiew czy bracia Bratojew, miał być prawdziwym testem formy Biało-Czerwonych. Ci nie "pękli" i stoczyli kolejny, a jakże, pięciosetowy pojedynek. Choć walczyli jak równy z równym, to w decydujących momentach musieli uznać wyższość bardziej ogranych rywali. Szansa na awans do finału była na wyciągnięcie ręki, jednak Polaków pogrążyły błędy własne. Trudno liczyć na pozytywny rezultat, zwłaszcza z taką drużyną jak Bułgaria, gdy oddaje się przeciwnikowi aż 33 punkty "za darmo".

W meczu o brąz Biało-Czerwoni i Rosjanie stworzyli wspaniałe widowisko, a kolejne dobre zawody rozgrywali młodzi przyjmujący. Aleksander Śliwka, mimo 20 lat, zachowywał się jak profesor, zaskakując graczy Sbornej kiwkami. Artur Szalpuk nieustannie utrzymywał wysoką skuteczność w ataku. Zabrakło tylko jednego - wyniku. Jedna, dwie akcje inaczej rozwiązane i być może to Polacy cieszyliby się z medalu. Zwłaszcza, że nasi reprezentanci znów sprezentowali rywalom 33 "oczka".

Artur Szalpuk i Aleksander Śliwka byli ważnymi ogniwami w kadrze
Artur Szalpuk i Aleksander Śliwka byli ważnymi ogniwami w kadrze

Błędy okazały się prawdziwą zmorą Biało-Czerwonych podczas turnieju w Baku - w 33 setach popełnili ich 203. Trudno jednak wymagać, by drużyna złożona w dużej mierze z 20-letnich debiutantów w każdej sytuacji zachowywała "zimną krew". - Zostawiliśmy na boisku dużo serca i walczyliśmy do samego końca. W końcówce zabrakło jednak trochę szczęścia no i też doświadczenia. Nie możemy zwieszać głów, ale bardzo boli ta czwarta lokata. Do medalu brakowało naprawdę niewiele, ale musimy się z tym pogodzić - komentował Aleksander Śliwka.

Turniej na plus

Choć Orlęta zakończyły igrzyska na najgorszym dla sportowca miejscu, turniej mogą zaliczyć do udanych. Pokazały wolę walki i to, że nie mają respektu przed nikim. Z całą pewnością pozytywnie trzeba ocenić grę skrzydłowych. Artur Szalpuk rozegrał świetny turniej, w wielu sytuacjach to on, a nie mistrz świata Dawid Konarski, był pierwszą opcją w ataku. 20-latek zapisał na swoim koncie 134 "oczka", dzięki czemu wygrał klasyfikację na najlepiej punktującego imprezy, przypadł mu także tytuł najlepiej zagrywającego (18 asów).

Aleksander Śliwka z kolei popisywał się udanymi zbiciami, ale był równie ważną postacią w defensywie, w polskiej ekipie uzyskał najwyższy wskaźnik przyjęcia. Tradycyjnie już o jakość dogrania dbał Damian Wojtaszek - jego wcześniejsze występy zdążyły przyzwyczaić, że nie schodzi poniżej określonego poziomu i podobnie było w Baku. Nie zawiódł też Szymon Romać, który przysporzył wiele problemów rywalom zwłaszcza wtedy, gdy znajdował się w polu serwisowym.

Z bardzo dobrej strony pokazał się Michał Kędzierski. Choć wydawało się, że to Paweł Woicki będzie pierwszym rozgrywającym, musiał pogodzić się z tym, że młodszy kolega pozostawił po sobie lepsze wrażenie. 20-latek udźwignął rolę zmiennika i z powodzeniem kierował grą Biało-Czerwonych - jedyne, co można mu zarzucić, to fakt, że mało grał środkiem. Tego elementu brakowało zwłaszcza w w meczu z Rosjanami, w czterosetowym boju tylko 12 razy wykorzystał pierwsze tempo. Być może dlatego, że Igrzyska Europejskie z pewnością nie należały do polskich środkowych, żaden z nich nie mógł pochwalić się imponującą zdobyczą. Jeśli odczytywał zamiary rozgrywającego rywala, to słabiej prezentował się w ataku i odwrotnie.

Bez pracy nie ma kołaczy

- Stworzenie tzw. reprezentacji B da szansę młodym siatkarzom na trening w okresie posezonowym i grę z mocnymi zespołami z naszego kontynentu. Dla rozwoju zawodnika nie ma nic lepszego niż oficjalne mecze na poziomie międzynarodowym. Nie ukrywam, że przed wyróżniającymi się siatkarzami mogą uchylić się drzwi pierwszej reprezentacji - mówił przed rokiem Philippe Blain.

Świetna dyspozycja Artura Szalpuka nie uszła uwadze sztabu szkoleniowego pierwszej reprezentacji. Przyjmujący dołączył do zawodników przygotowujących się do dwumeczu z Amerykanami w ramach Ligi Światowej. Razem z nim w Krakowie zameldował się również Dawid Konarski, jednak w przypadku atakującego, który jest przecież mistrzem świata, nie powinno to dziwić. To przed 20-letnim przyjmującym otwierają się właśnie jeszcze większe możliwości. Jeśli weźmie się pod uwagę, jak pod okiem duetu Stephane Antiga - Philippe Blain rozwinął się rok temu Mateusz Mika i jak efektowny debiut w tym sezonie zaliczył Mateusz Bieniek, który przecież 12 miesięcy wcześniej występował w kadrze Kowala, można być przekonanym, że o Szalpuku wkrótce zrobi się głośno.

Komentarze (0)