Mir Saeid Marouflakrani dla SportoweFakty.pl: Resovia nie zagrała na miarę swoich możliwości

Rozgrywający Zenita przyznaje, że wicemistrz Polski zaprezentował się w finale Ligi Mistrzów słabiej niż przyzwyczaił do tego swoich kibiców.

Mecz o złoto Champions League rozstrzygnął się w Berlinie w trzech setach. Faworyzowany Zenit Kazań nie pozostawił ekipie Asseco Resovii Rzeszów złudzeń, rozstrzygając końcówki każdej partii na swoją korzyść. Dzięki temu zwycięstwu Zenit Kazań trzeci raz w historii wygrał Ligę Mistrzów, wracając na tron po trzech latach przerwy.
[ad=rectangle]
- Asseco Resovia ma za sobą kilka naprawdę dobrych spotkań w ostatnich tygodniach. Myślę, że w starciu z nami rzeszowianie nie zagrali na swoim zwyczajowym poziomie. To świetna drużyna ze znakomitymi zawodnikami w składzie. My przede wszystkim popracowaliśmy serwisem, przez co znacznie utrudniliśmy im przyjęcie. Stąd właśnie wzięła się nasza przewaga. Mamy świetnych siatkarzy, ale po finale trzeba podkreślić znaczenie dla naszego zespołu Wilfredo Leona. To on zrobił w niedzielę różnicę między nami a rywalem, zwłaszcza w kontekście zagrywki - podsumował niedzielne starcie Mir Saeid Marouflakrani.

Podopieczni Władimira Alekny szykowali się przed finałem na ciężką walkę i długi, wyrównany mecz. Na nieszczęście dla ich polskiego rywala stało się jednak inaczej i rywalizacja trwała zaledwie trzy sety, co było sporym zaskoczeniem dla zawodników z Rosji. - Byłem pewien, że spotkanie z Resovią będzie niezwykle trudne i nie przeszło mi nawet przez myśl, że skończyć może się 3:0. Ale tak jak wspomniałem, nasz finałowy rywal nie zagrał na miarę swoich możliwości - podkreślił w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl 29-letni rozgrywający.

Złoto najbardziej prestiżowych rozgrywek klubowych w Europie to dla Zenita nie pierwszyzna. Niedzielny trium był jednak historyczny dla... ojczyzny Maroufa. - Jestem Irańczykiem i to mój pierwszy tego typu turniej w Europie. Zresztą jestem chyba pierwszym siatkarzem ze swojego kraju, który wystąpił w Lidze Mistrzów, więc to bardzo znaczący sukces nie tylko dla Zenita, ale też dla mojej ojczyzny i wszystkich Irańczyków. Dziękuję, że mogłem liczyć na ich wsparcie - zaznaczył reprezentant kraju.

Marouf zdobył w niedzielę swój pierwszy medal w Europie
Marouf zdobył w niedzielę swój pierwszy medal w Europie

Ekipa z Kazania ma za sobą bardzo udany sezon w Europie. Maksim Michajłow i spółka okazali się jednym z dwóch zespołów (obok PGE Skry Bełchatów), który bez straty punktu przebrnął przez fazę grupową Champions League. W play-off nie poszło im już tak łatwo, ale w Final Four w Berlinie nie mogło ich zabraknąć. - Jestem pewien, że zasłużyliśmy na zwycięstwo w Lidze Mistrzów. W całym turnieju przytrafił nam się tak naprawdę jeden gorszy mecz - z Halkbankiem Ankara w Turcji. W pozostałych prezentowaliśmy dobrą siatkówkę - wyjaśnił Irańczyk.

W stolicy Niemiec na wysokości zadania stanęli nie tylko siatkarze z Kazania. Znakomicie zaprezentowali się też kibice wszystkich uczestników turnieju finałowego, co nie umknęło uwadze sportowców. - Atmosfera w Berlinie była znakomita. Oczywiście przodowali kibice polskich zespołów, ale też gospodarze dawali z siebie wszystko. Bardzo cieszę się, że mogliśmy liczyć również na doping sporej grupy kibiców Zenita. Na trybunach panowało święto i jestem przekonany, że każdy świetnie się podczas tego Final Four bawił - podsumował wydarzenia w Max-Schmeling Halle nasz rozmówca.

Czy po takim sukcesie Mir Saeid Marouflakrani planuje kontynuować karierę w Rosji i związać swoją przyszłość właśnie z Zenitem? - Mam nadzieję, że zostanę w Kazaniu na kolejny rok, ale żadne decyzje na razie w tym temacie nie zapadły - przyznał na zakończenie.

W Berlinie rozmawiał Marcin Olczyk

Źródło artykułu: