W trzeciej partii siatkarze Cerrad Czarnych prowadzili już 21:17 i przyjezdni kibice z Radomia zaczęli świętować zwycięstwo swojego zespołu. Jak się okazało za wcześnie. W tym momencie na zagrywce stanął właśnie Aleksander Śliwka i posłał kilka kąśliwych serwisów, z którymi goście nie mogli sobie poradzić. Po chwili na tablicy wyników było 22:21 dla Inżynierów. - Cieszę się, że mój serwis dawał punkty. To jest z góry ustalone taktycznie na kogo posyłać piłki. Bardzo dobrze że w tym elemencie punktowałem i pomogłem zespołowi. - Po nerwowej końcówce to jednak drużyna z Radomia wygrała 31:29. - Jestem bardzo zły na siebie, że zepsułem zagrywkę przy stanie 29:29, jednak teraz już tego nie naprawię. Trzeba trenować dalej i dać z siebie wszystko w meczu z Lotosem Treflem Gdańsk - mówił po mecz młody przyjmujący Akademików.
[ad=rectangle]
Według Śliwki przyczyny porażki trzeba upatrywać w braku realizacji zadań taktycznych, wyznaczonych przez trener Politechniki Jakuba Bednaruka. - W ostatnich trzech meczach udało nam się wygrywać pierwsze sety. Naskakiwać na
przeciwnika. Tym razem tego zabrakło. Drużyna z Radomia nie pozwoliła na to i zagrała naprawdę dobrą siatkówkę. Pozostaje tylko im pogratulować. Nie potrafiliśmy odpowiedzieć na to co oni grali. Zabrakło realizacji taktyki jaką nakreślił nam trener - przyznał Śliwka.
W trzeciej partii szkoleniowiec Inżynierów zupełnie zmienił ustawienie swojego zespołu. Z ataku na przyjęcie przeszedł Michał Filip, a odpowiedzialny za kończenie piłek był Patryk Strzeżek. - Trenujemy to już długo. Zagraliśmy tak z Jastrzębiem i wtedy to wypaliło. Ze stanu 0:2 doprowadziliśmy do tie-breaka. Kuba teraz też spróbował tego ustawienia. Nie mieliśmy nic do stracenia. Wyglądało to nieźle, jednak niestety się nie udało. Mieliśmy piłki setowe w górze ale ich nie wykorzystaliśmy, trudno trzeba grać dalej - zakończył przyjmujący AZS Politechniki Warszawskiej.
Nie bardzo zastąpił przesunietego atakującego.
Antyszóstka faktów nalezy mu się w pełni