Developres nawiąże do sukcesów Resovii?

W Rzeszowie w nowym sezonie będą grać dwie drużyny siatkarskie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do męskiej Resovii dołączyła żeńska ekipa.

W tym sezonie Orlen Liga została poszerzona i zamknięta. Pojawiło się kilka nowych ekip w tym Developres SkyRes Rzeszów. Drużyny przygotowują się do sezonu, rozgrywają sparingi. Pojawiają się już opinie, kto i o co może rywalizować. W sobotę w Stalowej Woli zmierzyły się ze sobą w meczu kontrolnym Developres i KSZO Ostrowiec SA. - Wszyscy nas stawiają na równi. Dobrze, że dziewczyny wytrzymały to spotkanie z KSZO. Z naszej strony nie brakowało błędów, gra była niekiedy chaotyczna, ale to ze względu na etap przygotowań. Pracujemy nie tylko nad siłą i motoryką, ale też nad poukładaniem gry. Jesteśmy na podobnym poziomie jak kilka innych ekip, ale na pewno nie należymy do czołówki. Będziemy się bili o miejsce w play off. Trzeba wylać trochę potu - powiedział trener ekipy z Rzeszowa Marcin Wojtowicz.

Zamknięcie ligi spowoduje, że słabsze drużyny będą miały większy komfort, ale nie brakuje też wielu sceptycznych opinii. - Są przeciwnicy i zwolennicy zamknięcia czy też otwarcia ligi, bo niektórzy też tak mówią na to. Ja uważam jak większość moich kolegów trenerów. Przede wszystkim jest stabilizacja, prezesi dużo chętniej zatrudniają młode zawodniczki, albo młodych trenerów, debiutujących w Orlen Lidze (śmiech). Jest dużo spokojniej, ale budżet trzeba mieć zbilansowany, aby wystarczył na cały rok. Nie można sobie pozwolić na jakąś fuszerkę. Przeciwnicy mówią z kolei, że to zabija jakąkolwiek rywalizację sportową. Jak się nie spada, to można grać na luzie. Włodarze ligi wpadli na pomysł, aby to ukrucić i trzeba wygrać co najmniej pięć meczów. To sprawia, że nie możemy iść na minimalizm. Nie możemy liczyć, na te pięć spotkań, bo może się noga podwinąć. Trzeba walczyć z każdym. Zobaczymy jak to będzie. To tak naprawdę raczkuje. U chłopaków sprawiło to, że liga jest podzielona. Tam te słabsze klubu zatrudniają młodzież. Zobaczymy jak to wpłynie u kobiet na poziom. Przekonamy się tak naprawdę za dwa lata. Będzie można wtedy to jakoś ocenić - dodał.
[ad=rectangle]
Jak podkreślił opiekun beniaminka z Rzeszowa zamknięcie ligi niesie za sobą jeszcze sporo innych pozytywów. Przede wszystkim na parkietach będą mogły pojawiać się młode zawodniczki, które później mogą stanowić o sile kadry. - Jest dużo fajnych, młodych zawodniczek, które mogłyby wchodzić już do wielkiej siatkówki. Teraz już tego nie ma, ale w pewnym momencie było za dużo tych starszych dziewczyn, które tak naprawdę plątały się od klubu do klubu i odcinały kupony. Grały, bo były doświadczone. Ten napływ świeżej krwi wpłynie tylko pozytywnie na całą ligę. Mieliśmy pokolenie Złotek i tak naprawdę do dziś nie mamy kim ich zastąpić. Tak naprawdę są jakieś dziewczyny, ale to są jednostki. Malwina Smarzek to rocznik 1996. Jest kilka fajnych zawodniczek z tego rocznika, ale jakby grały gdzieś w niższych ligach, to co mielibyśmy z tego. Te dziewczyny będą nam się pokazywały w ekstraklasie. Jest Karolina Grzelak, Kornelia Moskwa czy Gosia Śmieszek. Wydaje mi się, że to będzie rocznik, który będzie stanowił o sile ligi. Te młode dziewczyny nie dostawały wcześniej szansy i dzięki zamknięciu ligi będzie łatwiej po nie sięgać - kontynuuje.

Developres będzie miał jednak inny problem. Przede wszystkim będzie musiał rywalizować o kibiców z Resovią. W klubie mają jednak nadzieje, że uda się przyciągnąć na mecze kobiet sporą grupę fanów. - My mamy klub, który istniej dwa lata. Resovia to jest 100 lat tradycji i dorównać im będzie ciężko i potrzeba będzie na to czasu. Oni mają ugruntowaną pozycję na rynku, kibiców. Ich klub kibica liczy coś koło 150 osób. My na razie takowego nie mamy. Teraz ma być jakieś spotkanie z kibicami. Mieliśmy taką grupę 20-30 fanów, którzy za nami jeździli. Było trzech zapaleńców, którzy jeździli za nami wszędzie. Będzie nam na pewno trudno. Chcemy zapełnić te dolne trybuny na hali na Podpromiu. Chcemy, żeby systematycznie chodziło na nasze mecze po 1000 osób. Słyszałem, chociaż nie bezpośrednio, z plotek na mieście, że dużo ludzi się przerzuca z męskiej siatkówki na żeńską, bo coś tam jest nie tak z karnetami. Ja bym wolał, żeby trwali zarówno przy męskiej jak i kobiecej. To będzie z pożytkiem dla środowiska - zakończył Marcin Wojtowicz.

Źródło artykułu: