Magdalena Śliwa (kapitan MKS-u Dąbrowa Górnicza): Bardzo cieszę się ze zwycięstwa 3:0. Wiedziałyśmy, że Białystok jest na nas bardzo mocno nastawiony. Tym bardziej, że zawodniczki bardzo dobrze spisywały się w poprzednich spotkaniach i było widać, że zespół jest w formie i wierzy w siebie. Dla nas był to sygnał, że musimy się dzisiaj mocno sprężyć. Pierwszego seta zagrałyśmy konsekwentnie i dobrze taktycznie. Ta partia ułatwiła nam grę w kolejnych odsłonach meczu. Natomiast z grze zarówno naszej, jak i siatkarek z Białegostoku było dużo przestojów w grze w dwóch następnych setach. Jednak jestem zadowolona, że udało się nam wyjść z opresji, bo grałyśmy naprawdę fajnie i wygrałyśmy.
Joanna Szeszko (kapitan AZS-u Białystok): Oczywiście gratuluję siatkarkom MKS-u. Szkoda, że nie do końca potrafiłyśmy nawiązać walki z naszymi przeciwniczkami. Bardzo mobilizowałyśmy się na ten mecz, bo wiedziałyśmy, że będzie ciężko i trzeba będzie nastawić się na walkę. Niestety w pierwszym secie nie najlepiej poradziłyśmy sobie z przyjęciem i z grą w obronie. W drugiej partii nie umiałyśmy doprowadzić do końca praktycznie zwycięskiego już seta. W trzecim zaś secie grałyśmy punkt za punkt. Dziewczyny naprawdę się starały, ale bardzo dobra gra rywalek uniemożliwiła nam wygranie zarówno tego seta, jak i całego meczu. Mam jednak nadzieję, że szybko pozbieramy się po tej porażce. Przed nami kolejne mecze.
Waldemar Kawka (trener MKS-u Dąbrowa Górnicza): Dziękuję za gratulację. Spodziewaliśmy się trudnego spotkania. Białystok jest teraz fali, aktualnie to zupełnie inny zespół niż przed rokiem. Zwycięstwa z Piłą i Kaliszem na pewno tę drużynę mocno podbudowały. My jednak cieszymy się, że wygraliśmy. Składam wielkie podziękowania moim dziewczynom za konsekwencję, bo to wbrew pozorom nie był łatwy pojedynek. Mamy więc trzy punkty i jesteśmy z tego zadowoleni.
Dariusz Luks (trener AZS-u Białystok): Dołączam się do gratulacji dla zespołu Dąbrowy. Wygrał bowiem zespół dojrzalszy. W pierwszej partii nie można nawiązać walki, popełniając aż czternaście błędów własnych. Zespół przyjezdnych oddał nam ich jedenaście i to wystarczyło na wygranie seta. Drugi set był diametralnie inny. Moja drużyna w pewnym momencie podyktowała swoje warunki, ale niestety w końcówce nie wytrzymaliśmy. W trzeciej odsłonie meczu podobnie gra falowała. Później MKS odskoczył nam na cztery oczka.
To spotkanie miało nam pokazać, w której części tabeli się teraz znajdujemy - czy w pierwszej połówce, czy też w tej drugiej. Na dzień dzisiejszy wygląda na to, że będzie grać o dolną część, ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że liga się tak naprawdę dopiero zaczęła. Cieszę się, że dziewczyny oprócz pierwszego seta podjęły przysłowiową rękawicę i walczyły. Widać było, że bardzo chcieliśmy wygrać. Mógłbym odpowiedzialność za porażkę zrzucić na kark transmisji telewizyjnej, ale przecież chcemy grać prawdziwe widowiska dla milionów ludzi na świecie, bo po to jest sport. Musimy się więc otrząsnąć i grać dalej. Jedziemy teraz do Gdańska, a o tym meczu musimy już najszybciej zapomnieć. Trzeba trenować i głęboko wierzyć w to, że to, co robimy, ma sens i przynosi efekty.