Tylko wygrana 3:0 dawała Asseco Resovii Rzeszów pewne pierwsze miejsce w fazie zasadniczej bez oglądania się na mecz PGE Skry Bełchatów. Cel został wykonany, a oprócz tego podopieczni Andrzeja Kowala zaprezentowali się z dobrej strony, szczególnie w polu zagrywki. - Chcieliśmy zwyciężyć w stosunku 3:0, bo tylko taki wynik premiował nas do gry w play-offach z pierwszego miejsca. Byliśmy mocno zdeterminowani i zmotywowani, by to zrobić i było to widać na boisku. Zdominowaliśmy grę i zdecydowanie wygraliśmy - powiedział po meczu Wojciech Grzyb.
Mistrzowie Polski fazę play-off rozpoczną dwoma meczami u siebie. Nie wiadomo jeszcze z kim przyjdzie się zmierzyć rzeszowianom. Dla środkowego Resovii nie ma wielkiego znaczenia z kim jego drużyna się zmierzy, ale... - Nie mam żadnych preferencji. Zagramy z przeciwnikiem, którego nam przyniesie tabela. Aczkolwiek pół żartem pół serio mogę powiedzieć, że nie chciałbym, żeby było to odległe miasto, bo byłoby nam łatwiej dojechać - przyznaje popularny "Grzybek".
33-latek wyrósł na lidera wśród ulubieńców rzeszowskiej publiczności. W ostatnich spotkaniach na Podpromiu stałym elementem jest aplauz i skandowanie imienia wychowanka AZS-u Olsztyn. Wzrost i tak dużej już sympatii do Grzyba miał miejsce, gdy zawodnik nie miał zbyt wielu okazji do zaprezentowania swoich umiejętności na placu gry. - Tę sympatię odczuwałem też wcześniej. Pierwszy raz mocniej dało to o sobie znać podczas meczu z Fenerbahce na Podpromiu. Dostałem bardzo miłe "akcenty" ze strony kibiców. Kilkukrotnie spotkało mnie tutaj wiele miłych sytuacji, które będę wspominał bardzo długo. Oczywiście ta sympatia jest obustronna. Ja także bardzo lubię tutaj występować. Lubię naszych rzeszowskich kibiców, bo wszystkie trybuny tutaj żyją i kibicują. To sama przyjemność występować w takim miejscu - zakończył.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!