Marcin Olczyk: Anastasiego troska o polską siatkówkę

Selekcjoner naszej drużyny narodowej wybrał zawodników, którzy w 2013 roku stanowić będą o sile reprezentacji. Jego wybór może być jednak kluczowy nie tylko dla najbliższych kilku miesięcy...

W tym artykule dowiesz się o:

Jedną z najważniejszych informacji siatkarskich minionego tygodnia było ogłoszenie przez Andreę Anastasiego nazwisk zawodników, którzy w nachodzącym wielkimi krokami sezonie reprezentacyjnym będą mieli szansę zaprezentować się kibicom w biało-czerwonych barwach narodowych. O ile sam szkoleniowiec od dawna zapowiadał, że będzie chciał sprawdzić młodych i utalentowanych Polaków, o tyle mało kto spodziewał się chyba, że wśród 32 powołanych znajdzie się aż tylu zawodników na dorobku.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Nazwiska, które znalazły się na liście Anastasiego pokazują wyraźnie, że utytułowany szkoleniowiec traktuje swoją obecną funkcję niezwykle poważnie. Pojawienie się (wśród powołanych) zawodników pokroju Michała Żurka, Piotra Haina czy Wojciecha Ferensa jest twardym dowodem na to, że Włoch jeździ po Polsce i szuka. Z całym szacunkiem dla Indykpolu AZS Olsztyn i jego siatkarzy, ale czy ktoś inny na miejscu Anastasiego zaprzątałby sobie w ogóle głowę ostatnią drużyną w lidze? Powołanie do drużyny narodowej Wojciecha Włodarczyka z austriackiej SK Aich/Dob Posojilnica (poprzedzone obejrzeniem go na żywo i osobistą rozmową) też mówi wiele o profesjonalizmie i skali, na jaką zakrojone są poszukiwania potencjalnych kadrowiczów.

- Przed nami wrześniowe mistrzostwa Europy, przyszłoroczne mistrzostwa świata i igrzyska olimpijskie w 2016 roku. Myślę o tym wszystkim. Może nie skorzystam ze wspomnianych zawodników teraz, ale to przyszłość. Niektórzy to jeszcze juniorzy, którzy poza treningami chodzą do szkoły. Część będzie miała okazję sprawdzić się w kadrze B podczas uniwersjady w Kazaniu. W pierwszej reprezentacji nie będziemy mieć zbyt wiele czasu na próby teraz, ale moim celem jest wprowadzenie po jednym nowym zawodniku na każda pozycję - przyznał selekcjoner w rozmowie z PAP. Na potwierdzenie jego słów w szerokiej reprezentacji znaleźć możemy niespełna 19-letnich: Macieja Muzaja i Marcina Janusza. Jeśli talent tych zawodników rozbłyśnie zgodnie z oczekiwaniami Anastasiego, to on lub jego następcy mogą ze wspomnianych chłopaków z powodzeniem korzystać na trzech kolejnych olimpiadach!

Wybór dokonany kilka dni temu przez Włocha pokazuje jednak, że przybyszowi z południa nie zależy tylko i wyłącznie na wynikach drużyny narodowej. W kadrze znaleźli się zawodnicy z aż 9 klubów PlusLigi. Smutek z tego powodu panuje tylko w Kielcach. Trudno jednak się dziwić, skoro wiele wskazywało na to, że Effector  do rozgrywek w ogóle nie przystąpi i ostatecznie zespół stworzono naprędce tuż przed startem sezonu. Nie zmienia to jednak faktu, że powołując zawodników z tak wielu klubów selekcjoner pozwala na to, by jego metody szkoleniowe rozprzestrzeniły się na niemal całą siatkarską Polskę, a zawodnicy z różnych części kraju mieli możliwość trenowania pod okiem najlepszych specjalistów wspólnie z doświadczonymi i zasłużonymi dla kraju kadrowiczami. Skorzystać powinna na tym cała liga, za co, niezależnie od wyników reprezentacji, powinniśmy Anastasiemu być wdzięczni. Jego praca procentować może przez lata.

Czy Maciej Muzaj to przyszłość kadry Anastasiego i polskiej siatkówki?
Czy Maciej Muzaj to przyszłość kadry Anastasiego i polskiej siatkówki?

Zaangażowanie Włocha w rozwój siatkówki nad Wisłą jest godne podziwu. Nie raz w historii różnych dyscyplin sportu zdarzało się, że po prowadzącym kadrę narodową przybyszu zza granicy pozostawała tylko spalona ziemia. W tej chwili możemy być pewni, że w Polsce tak nie będzie, mimo że zmiana pokoleniowa jest nieuchronna, a zastąpienie takich ikon rodzimego volleya jak: Paweł Zagumny, Krzysztof Ignaczak czy Piotr Gruszka do najprostszych zadań nie należy. Anastasi ma jednak swój plan i konsekwentnie wdraża go w życie. Cztery medale w pięciu startach na imprezach rangi mistrzowskiej to rekomendacja wystarczająca. Kredyt zaufania dla Włocha powinien więc być w naszym kraju spory, mimo olimpijskiego niepowodzenia. Pozostaje więc mieć nadzieję, że nikt nie przerwie selekcjonerowi pracy w pół drogi…

Marcin Olczyk