Benjamin Hardy: Szybko zadomowiłem się w Polsce

Do Polski przyjechał trzy tygodnie temu i na razie spędza czas głównie na zaprzyjaźnianiu się z nowym otoczeniem. Do tej pory najbardziej przypadła mu do gustu polska...kiełbasa. Nowy zawodnik Jastrzębskiego Węgla Benjamin Hardy trzykrotnie zdobył mistrzostwo Belgii z Knack Randstad Roeselare. Teraz zamierza dopisać do swojej kolekcji złoty krążek PlusLigi.

Jastrzębski Węgiel znał doskonale, bo reprezentując barwy Knack Randstad Roeselare kilkakrotnie spotykał się z polskim klubem w europejskich pucharach. Ostatni raz w minionym sezonie, kiedy jego ówczesny zespół dwukrotnie pokonał jastrzębian w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Właśnie wtedy zauważył go selekcjoner śląskiej drużyny Roberto Santilli i zaproponował miejsce w swojej ekipie. - Rozpocząłem rozmowy z klubem już w połowie poprzedniego sezonu, ale poproszono mnie o dyskrecję, żeby niepotrzebnie nie wprowadzać zamieszania - wyjaśnia Benjamin Hardy.

Swój ewentualny transfer długo utrzymywał w tajemnicy, nawet przed klubowym kolegą Nico Freriksem, który był zresztą w identycznej sytuacji. Decyzja o tym, że w nowym sezonie ponownie zagrają razem była dla obydwu zawodników przyjemnym i nieco zabawnym zbiegiem okoliczności. - Pod koniec rozgrywek byłem już pewien, że podpiszę kontrakt. Rozmawialiśmy z Nico o swojej przyszłości i ku wzajemnemu zaskoczeniu okazało się, że znowu zagramy razem. Mam nadzieje, że jest równie zadowolony z tego powodu, jak ja.

Australijski zawodnik chciał zmienić środowisko i pójść do kraju, gdzie siatkówka jest popularna, a rywalizacja stoi na wysokim poziomie. Polska była dla niego idealnym miejscem. - W miarę możliwości śledziłem polskie rozgrywki, więc przyjeżdżając tutaj miałem niemałą wiedzę o waszej lidze. Hardy nie ukrywa też, że spora część informacji pochodziła od Igora Yudina, który komplementował klub z Jastrzębia. - Tak naprawdę jednak odczuwałem już potrzebę zmiany otoczenia, bo po czterech latach pobytu w Belgii popadałem powoli w monotonię.

- Trudno na razie porównać aktualny klub z poprzednim - za trzy, cztery tygodnie będzie można powiedzieć coś więcej - twierdzi nowy przyjmujący jastrzębian, którego najbardziej zaskoczyła maleńka hala w Szerokiej. - Wiem już, że to najmniejszy obiekt w Polsce i często bywa naszym sprzymierzeńcem. Bardzo lubię bliski kontakt z publicznością, bo wtedy można poczuć prawdziwą atmosferę widowiska sportowego. Pod tym względem to miejsce jest perfekcyjne.

Benjamin Hardy, tak jak wszyscy siatkarze Jastrzębskiego Węgla mieszka w Żorach i podobnie jak jego koledzy Samica i Freriks, jest zachwycony nowym miejscem zamieszkania. - Uwielbiam małe miasteczka. Jest tutaj niezwykle przyjazny klimat, dużo zieleni i kawiarenek na otwartym powietrzu, które ja osobiście bardzo preferuję. Czuję się prawie jak u siebie w domu.

Zawodnik, jak przystało na profesjonalistę, skupia się przede wszystkim na szlifowaniu sportowej formy, większość czasu spędzając na hali i w siłowni. Przyznaje jednak, że przyjeżdżając do nowego kraju na dłużej, zawsze stara się czerpać maksymalnie dużo z jego kultury i zwyczajów, zwłaszcza w kwestii regionalnej kuchni. Zdradza też, że bardzo lubi jeść i już od pierwszego dnia rzucił się na polskiej jedzenie, o którym w siatkarskim świecie krążą legendy. - Zakupy robię na kompletnego "czuja", bo nie rozumiem ani słowa i nikt nie rozumie mnie. Mimo to udało mi się wypatrzeć fantastyczne kiełbaski, które jadam co drugi dzień - wyznaje dodając, że bardziej wyrafinowanych potraw spróbuje raczej w restauracji, bo robienie zakupów w polskich sklepach to na razie zbyt duże wyzwanie.

Równie wiele wysiłku i zaangażowania jak zakupy, zabiera sympatycznemu Australijczykowi wymawianie polskich słów. Wszystko co potrafi powiedzieć w naszym języku zawiera się w pięciu wyrazach - proszę, dziękuję, dzień dobry, cześć. - Początkowo obiecałem sobie, że ostro wezmę się za naukę języka polskiego, ale dziś już widzę, że będą z tym problemy. Wasz język jest niezwykle skomplikowany. Poza tym większość zawodników zna angielski i nie ma najmniejszej bariery w porozumiewaniu. Obawiam się więc, że może mi po prostu zabraknąć motywacji.

Komentarze (0)