Już na początku spotkania lekka konsternacja zapanowała w hali przy ulicy Rychlińskiego. Od stanu 4:2 dla BKS-u cztery kolejne punkty padły łupem białostoczanek, które wykorzystały błędy rywalek i chaos w ich grze. Później jednak siatkarki AZS-u pokazały także próbkę swoich umiejętności na bloku. Dzięki temu schodziły na przerwę techniczną z jednopunktowym prowadzeniem. Wszystko wróciło jednak do "normy" po przerwie (11:8).
Widać było, że białostoczanki mają dużą motywację, aby wreszcie ugrać w lidze przynajmniej seta. Podjęły walkę, ale traciły punkty w głupi sposób, jak to zrobiła Ewa Cabajewska, która przy wystawie popełniła błąd podwójnego odbicia. Bielszczanki miały przewagę punktową, ale nie była ona duża - w granicach 2-3 punktów. Goście nadal popełniali proste błędy i po asie serwisowym Eweliny Sieczki Aluprof prowadził już 22:16. Końcówka partii to nadal popis bielszczanek w polu zagrywki (w sumie 7:0 w całym secie!). Ostatecznie pierwsza odsłona zakończyła się siedmiopunktową wygraną gospodyń.
Drugą partię AZS znów rozpoczął nadspodziewanie dobrze. Po raz drugi prowadził 6:4. Sygnał do odrabiania strat dała Włoszka Elisa Cella. Jej dwa mocne uderzenia pozwoliły gospodyniom wrócić na prowadzenie. Zespół z Podlasia powoli tracił bezpieczny dystans do rywalek. Choć jeszcze w środku partii białostoczanki kilka razy zmniejszyły straty - nawet do jednego "oczka" (12:11) - nie potrafiły dłużej utrzymać dobrej dla siebie tendencji gry. Błędy w odbiorze, a w konsekwencji nieudane ataki kończyły się punktami dla BKS-u (20:16). Set zakończyła asem niezawodna w tej partii Cella (11:1 w zagrywce dla Aluprofu).
Trzecią odsłonę otworzyła Kristien Esdelle, najlepiej punktująca w zespole AZS-u (10 po pierwszych dwóch partiach). Po raz kolejny pewne swego gospodynie rozpoczęły set zdekoncentrowane. Rywalki to wykorzystały i było 4:1 dla nich. Trener Wiesław Popik mimo takiego obrotu spraw nie wykazywał żadnych objawów zdenerwowania. Spokojnie spoglądał na swoje zawodniczki, jakby wierząc, że wszystko wróci do normy. Nie zawiódł się. Po przerwie technicznej Aluprof prowadził już 9:7 i 14:9. Trener Popik mógł w tej sytuacji rotować składem, a dobrą zmianę dała młoda Koleta Łyszkiewicz. Goście jeszcze raz poderwali się w tym meczu i zmniejszyli straty do dwóch "oczek" (17:15). BKS jednak w pełni kontrolował sytuację na parkiecie. Ostatecznie gospodynie dowiozły do końca seta dobry dla siebie wynik i pozostają niepokonane w lidze.
BKS Aluprof Bielsko-Biała - AZS Białystok 3:0 (25:18, 25:20, 25:16)
BKS Aluprof: Bergrova, Horka, Wołosz, Cella, Sieczka, Pelc, Sawicka (libero) oraz Szymańska, Czypiruk-Solarewicz, M. Wojtowicz, Łyszkiewicz, G. Wojtowicz.
AZS Białystok: Kurnikowska, Jack, Rzenno, Thompson, Cabajewska, Esdelle, Bulbak (libero) oraz Chmiel, Polak, Tomsia.
MVP: Koleta Łyszkiewicz
Sędziowie: Katarzyna Sokół (I), Agnieszka Michlic (II)
Widzów: 600