Wlazły chce wrócić do kadry!

Mariusz Wlazły z gry w reprezentacji zrezygnował po Mistrzostwach Świata w 2010 roku. Pomimo zachęceń trenerów oraz zarządu związku, zawodnik pozostawał nieugięty. Jednak po towarzyskim, piątkowym meczu kadry Polski z Australią, siatkarz zapowiedział chęć powrotu. Czy nie jest już jednak za późno?

W tym artykule dowiesz się o:

29-letni zawodnik definitywnie odmawiał bronienia barw biało-czerwonych. Swoją decyzję tłumaczył tym, iż kadra kompletnie nie dbała o jego zdrowie i samopoczucie. Wydał nawet specjalne, długie oświadczenie, w którym zamieścił dodatkowo kilka innych powodów. Wszystko zmieniło się w sobotę. Zawodnik postanowił porozmawiać ze szkoleniowcem Andreą Anastasim. Trener jest jednak nieugięty i wszystko wskazuje na to, że w tym roku Mariusza Wlazłego nie zobaczymy w reprezentacyjnej koszulce. - Niestety, powrót Mariusza jest niemożliwy. Po pierwsze jest już za późno. Wlazłego nie ma w składzie na Ligę Światową oraz igrzyska olimpijskie i nie da się tego zmienić. Takie są przepisy. Po drugie, to nie byłoby w porządku wobec innych chłopaków. Jak miałbym powiedzieć teraz komuś, kto był z drużyną na dobre i złe, że musi ustąpić miejsca zawodnikowi, którego z nami nie było. To by zniszczyło ducha drużyny. Uważam, że to definitywny koniec sprawy Wlazłego - powiedział Anastasi na łamach Przeglądu Sportowego.

Decyzja atakującego wydaje się jednak bardzo zaskakująca, wszystkich nurtuje co skłoniło siatkarza do powrotu? - Nie wiem, co miało wpływ na jego decyzję, ale rozmowa odbyła się z jego inicjatywy. Może Mariusz zobaczył, że rzeczy, które do tej pory mu się w kadrze nie podobały, nie mają już miejsca - skomentował decyzje Wlazłego prezes PZPSu Mirosław Przedpełski dla Przeglądu Sportowego.
 
W poniedziałek kadra wylatuje do Toronto, gdzie odbędzie się pierwszy turniej tegorocznej Ligi Światowej. Atakującymi w Kanadzie będą Zbigniew Bartman, Jakub Jarosz oraz Dawid Konarski. Na grę Mariusza Wlazłego będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.

Źródło: Przegląd Sportowy

Źródło artykułu: