Sygnałem, że Budowlani Łódź poważnie myślą o budowaniu silnej drużyny było namówienie do współpracy w 2007 roku Małgorzaty Niemczyk. Silnie związana z Łodzią mistrzyni Europy z 2003 roku powoli kończyła już karierę zawodniczą, ale sprowadzenie siatkarki tego formatu do drugoligowca (dopiero trzeci szczebel rozgrywek w kraju) musiało działać na wyobraźnię. Jednak kompletowanie drużyny pod kątem występów w najwyższej klasie rozgrywkowej zaczęło się tak naprawdę w pierwszej lidze, w sezonie 2008/2009.
W tamtym czasie działacze dokonali nie lada wyczynu, sprowadzając do Łodzi trzy doświadczone zawodniczki: Martę Wójcik (z domu Plutę), Katarzynę Jaszewską i Julię Szeluchinę. Już wtedy decydenci pokazali, że umieją korzystać z okazji. W końcu dwie pierwsze zawodniczki pochodzą z regionu, a powrót w rodzinne strony często jest dla sportowca argumentem decydującym o zmianie klubu. Szeluchina, znająca Łódź z gry w Starcie, potrzebowała z kolei miejsca, w którym mogłaby dochodzić do formy po urodzeniu dziecka. Ze wspomnianej trójki po sezonie odeszła tylko Jaszewska (przerwa na urlop macierzyński, potem Impel Gwardia Wrocław), przyszła reprezentantka kraju. Dwie pozostałe zawodniczki w kolejnych miesiącach miały doprowadzić beniaminka PlusLigi Kobiet do zdobycia Pucharu Polski i przez najbliższe sezony stanowić o sile drużyny.
Awans do najwyższej klasy rozgrywkowej to idealna okazja, by pozyskać kolejne zawodniczki. Dzięki nowej jakości możliwe będzie zaznaczenie swojej obecności wśród najlepszych klubów w kraju. W Łodzi wymieniona została więc spora część kadry, z trenerem na czele. Wtedy działacze po raz pierwszy tak wyraźnie pokazali, że znaczenie dla nich mają nie tylko umiejętności czy doświadczenie, ale również poziom zrozumienia i atmosfera w drużynie. Budowlanych zasiliło kilka "duetów". W kolejnych latach ten zabieg stosowany będzie jeszcze nie raz. Ze Stali Mielec przyszedł trener Wiesław Popik, który zabrał ze sobą atakującą Katarzynę Zaroślińską. Do drużyny dołączyła też Luana Vanessa de Paula, czterokrotna mistrzyni swojego kraju, która siatkówki uczyła się pod okiem znakomitego Bernardo Rezende. Popularna Lulu trafiła do Łodzi w trakcie sezonu. Klub jednak znakomicie się do tego, hitowego jak na tamte warunki, transferu przygotował, sprowadzając wcześniej jej rodaczkę - Michelę Teixeirę, która nie tylko pomogła środkowej wejść do drużyny, ale i mogła podzielić się z nią ogromną wiedzą o polskiej lidze. Budowlani namówili też do powrotu z Niemiec dwie Polki: Karolinę Kosek i Annę Nowakowską. Warto też wspomnieć o sprowadzeniu do Łodzi, będącej w kręgu zainteresowań kolejnych selekcjonerów, Dominiki Golec (wtedy Koczorowskiej).
Efekt był piorunujący. Łodzianki zszokowały polskie środowisko siatkarskie, zgarniając Puchar Polski. W pokonamy polu zostawiły zdecydowanie najlepsze w tamtym czasie ekipy w kraju: Muszyniankę Muszynę i BKS Bielsko-Białą. Dorzucone do pucharu czwarte miejsce w PlusLidze Kobiet pozwoliło uwierzyć Budowlanym, że mogą stać się kolejną ligową potęgą. Z kolei przepustka do Ligi Mistrzyń pozwalała rozpocząć negocjacje transferowe z kolejnymi gwiazdami…
Mając w garści atut, jakim jest gra w Europie, udało się nakłonić do wzmocnienia Budowlanych jedną z ikon polskiej siatkówki ostatnich lat Joannę Miarek, a także wieloletnią reprezentantkę Stanów Zjednoczonych Katie Olsovsky. - Grałam kiedyś z Martą Wójcik w Calisii Kalisz. Opowiedziała mi sporo o drużynie. Ciężko jest zawodniczce ze Stanów Zjednoczonych dołączyć do ekipy w zupełnie nowym miejscu, w innej strefie czasowej. Dlatego ważne jest, żeby kogoś tam znać, tym bardziej, gdy tym kimś jest rozgrywająca. Znajomość osoby, która będzie dogrywać do ciebie piłki to olbrzymi atut w nowym otoczeniu. Oczywiście duże znaczenie miał dla mnie fakt, że drużyna występować będzie w rozgrywkach Ligi Mistrzyń. Budowlani są bardzo perspektywiczną drużyną i jestem niezwykle podekscytowana, że mogę tu być - tak swój transfer wyjaśniała Amerykanka.
Prezes Marcin Chudzik, który pod koniec 2009 roku przejął najważniejsze w klubie stanowisko po ojcu i kontynuował jego pracę, pokazał więc, że wie gdzie i jak szukać. Po trudnym boju udało się również wyciągnąć ze Stali Mielec Sylwię Wojcieską. Oczywiście nikt nie mógł przypuszczać, że marsz po kolejne sukcesy zatrzyma plaga kontuzji, przez którą ciężki sezon z maksymalnym obciążeniem meczowym zakończył się dość kiepsko. Trudno też było jeszcze podczas wakacji zakładać, że mająca problemy z wygraniem rywalizacji z Zaroślińską, Olsovsky postanowi w trakcie sezonu z Łodzi po prostu uciec. Ostatecznie zdziesiątkowane łodzianki dotrwały do końca sezonu, ale szóste miejsce w PlusLidze Kobiet traktowano raczej w kategorii porażki. Kolejny sezon miał być inny…
I taki był, choć sprawy potoczyły się zupełnie inaczej niż przewidywano. Mająca na koncie pierwsze, ale za to niezwykle cenne, doświadczenia z gry w pucharach, drużyna z nadzieją spoglądała w stronę Europy. Przydały się kontakty Jakuba Dolaty, menedżera siatkarskiego, a prywatnie męża Katarzyny Skowrońskiej. Misję budowy silnej drużyny powierzono włoskiemu szkoleniowcowi Mauro Masacciemu. Marketingowo był to strzał w dziesiątkę! Do pracy ze specjalistą z Półwyspu Apenińskiego paliły się zarówno doświadczone siatkarki, jak i młode, utalentowane zawodniczki. - Miałam też inne propozycje, ale dużym atutem Budowlanych był nowy trener z Włoch. To przede wszystkim zadecydowało - wyznała przed poprzednim sezonem reprezentantka Polski kadetek i juniorek Ewelina Mikołajewska. - Okazało się, że trener Masacci mnie zna i chce ze mną pracować, więc postanowiłam przyjechać do Łodzi - twierdziła z kolei chorwacka kadrowiczka Ana Grbac. Ta ostatnia dla Budowlanych miała szczególne znaczenie w kontekście transferowym.
W myśl sprawdzonej praktyki inwestowania w "duety" zaoferowano kontrakt Helene Rousseaux. Młoda, niezwykle utalentowana Belgijka tak zżyła się w Volero Zurych z Grbac, że długo się nie zastanawiała nad ofertą Budowlanych. Później pytana o motywy przybycia do Łodzi przyznała: - Już od jakiegoś czasu chciałam przyjechać do Polski. Propozycja Budowlanych wydawała się być idealną ku temu okazją. Zatrudnienie Grbac pomogło mi zdecydować się znacznie szybciej. Możliwość gry z nią w jednej drużynie zawsze będzie miała wpływ na moje decyzje. Ana jest i będzie moją rozgrywającą. Prezes Budowlanych znakomicie przygotował grunt pod transfer przyjmującej, która później okazała się jednym z największych odkryć minionego roku na polskich parkietach. W łódzkiej ekipie była zdecydowanie najlepsza. Potwierdzeniem docenienia jej umiejętności mogą być plotki łączące ją obecnie z Muszynianką Muszyna.
W tym miejscu wspomnieć należy też o kolejnym dwójkowym transferze - tym razem z Mielca. Do Łodzi wróciła po roku banicji solidna Golec, a wraz z nią atakująca reprezentacji Polski Anita Kwiatkowska. Na papierze u progu sezonu 2011/2012 wszystko wyglądało więc wspaniale. Okazało się jednak, że mimo ciekawego warsztatu, sympatyczny trener okazał się być lepszym kolegą dla zawodniczek niż psychologiem. Na treningach ponoć wszystko wyglądało świetnie, ale w lidze łodzianki przegrywały mecz za meczem. Maciej Kosmol, następca Włocha, otrzymał rozbity zespół, z którego na domiar złego przed końcem rozgrywek odeszła Rousseuax. Wcześniej z klubem pożegnała się też Kosek, ale w tym wypadku prezes kolejny raz wykazał się wyczuciem i, mając w zanadrzu Grbac, sprowadził do drużyny jej rodaczkę - Mateę Ikić. Chorwacka przyjmująca okazała się jednym z mocniejszych punktów Budowlanych w drugiej części sezonu.
Teraz zabawa zaczyna się od nowa. Klub wciąż chce liczyć się w lidze więc zmiany wydają się być koniecznością. Z łódzką drużyną rozstała się już De Paula. Bez Rousseaux zbędna stała się też Grbac, która obserwatorów grą w Budowlanych nie zachwyciła. Ważą się losy atakujących Kwiatkowskiej (ponoć jest już po słowie z Atomem Trefl) i Mirek. Prezes nie chce mówić o rewolucji kadrowej, ale na chwilę obecną podpisane kontrakty mają tylko 4 zawodniczki z poprzedniego sezonu: Mikołajewska, Golec, Wójcik i Katarzyna Bryda. Karuzela transferowa rozpędza się jednak bardzo powoli, choć nazwiska łączone z Budowlanymi mogą budzić respekt i dawać nadzieję na lepszy rok. Dużym sukcesem jest zakontraktowanie kolejnej polskiej mistrzyni Europy - Sylwii Pyci. Spekuluje się, że szeregi łodzianek zasilić mogą Izabela Bełcik czy Magdalena Saad (choć według działaczy z Sopotu obie mają zostać w Atomie na kolejny sezon). Podczas meczów sparingowych pomiędzy reprezentacjami Polski i Niemiec w Dąbrowie Górniczej widziany na trybunach Chudzik mógł namawiać do gry w Łodzi Kathleen Weiss. Nie wykluczone, że prowadził też rozmowy, z którąś z podopiecznych Alojzego Świderka. Pilnie poszukiwane są dobrej klasy: rozgrywająca, przyjmująca i libero.
Pewnym jest, że prezes Budowlanych na rynku transferowym rok w rok radzi sobie zdumiewająco dobrze. W ostatnich sezonach wiele mówiło się o problemach finansowych drużyny. Chudzik nie ukrywa zresztą, że obecnie wciąż trwają prace nad domknięciem budżetu. Od dawna brakuje też wyników sportowych. Jednak, niezależnie od plotek, komentarzy i okoliczności, prezes przed każdym kolejnym sezonem jest w stanie namówić do gry utytułowane i doświadczone siatkarki. Gorzej idzie z wkomponowaniem ich do drużyny i zatrzymaniem w klubie. Chudzik co sezon z mozołem buduje od nowa, a kolejne nazwiska łączone z Budowlanymi coraz bardziej zdumiewają. Co przekonuje kolejne siatkarki do przyjmowania ofert prezesa? Urok osobisty czy jednak spryt i dobra penetracja rynku? Cokolwiek by to nie było, łódzcy kibice mogą być pewni, że w podczas tych wakacji na Pyci się nie skończy…