Krzysztof Mączyński: To już drugi Pani sezon w Szwajcarii. Jak pani trafiła do Koeniz?
Barbara Murawska: - Przez managera z Turcji. W rzeczywistości gościa nawet nie widziałam, Oglądał kilka meczów w Grecji i po sezonie złożył mi propozycje gry w Szwajcarii. W Koeniz potrzebowali środkową bloku, więc w czerwcu w 2006 roku przyjechałam tu na testy. Klub był zainteresowany, mnie również się spodobało się klub ,więc zastałam.
Jak Pani wspomniała grała Pani w Grecji, a więc, która liga lepsza, grecka czy szwajcarska?
- Nie jestem zwolenniczką porównywania lig, ponieważ wszystko zależy od kasy, jak kluby ją maja to kupują super zawodniczki, i wynik jest murowany. Generalnie według mnie to w każdym kraju oprócz Włoch i Rosji jest to samo, 3 - 4 kluby są stabilne finansowo i mają dobrą drużynę mogą walczyć o najwyższa cele.
Czyli polska liga jest na podobnym poziomie co szwajcarska liga?
- Niestety nie widziałam rozgrywek polskiej ligi od 5 lat, więc nie mogę się na ten temat wypowiedzieć. Myślę że można tylko porównać na międzynarodowym poziomie, ostatnio Winiary grały z Volero, niestety uległy 3 - 0 , my również przegrałyśmy z nimi 3-1, w sobotę gramy rewanż, jak będzie sie okaże. Nie można tez porównywać pojedynczych meczów, ponieważ jest to sport. W tamtym roku wygrywałyśmy z Volero w rundzie podstawowej dwa razy ale finały przebrałyśmy do zera.
Z drugiej strony tylko Keoniz potrafi stawić czoło Volero w szwajcarskiej lidze.
- Volero jest drużyną tego typu: dzisiaj jest, a jutro może jej nie być, finansowaną przez jednego fanatyka sportu, który daje kasę i wybiera zawodniczki. Potrafią w ciągu sezonu zamienić kilka zawodniczek, więc w tym momencie nawet we włoskiej czy rosyjskiej lidze mogły być w czubie tabeli.
W porównaniu z poprzednim sezonem zaszło w Koeniz trochę zmian, jak się pani współpracuje z nowymi koleżankami?
- Zmiany kadrowe w klubie zawsze są potrzebne, trochę świeżej krwi dodaje zespołowi odmienności. Najgorzej jest jak przychodzą one w trakcie sezonu lub tydzień przed rozpoczęciem, bo nie mamy wtedy czasu na zgranie zespołu.
Macie międzynarodowe towarzystwo. Jak sie dogadujecie?
- Językiem urzędowym jest niemiecki, klub zapewnia nam lekcje, a trener konsekwentnie nas z tego rozlicza, mówiąc do nas tylko z w tym języku, między sobą rozmawiamy po angielsku, i rosyjsku.
A nie chciałaby pani powrócić po 5 latach do gry w LSK?
- O powrocie do polskiej ligi nie myślałam. Uważam, że wyjazd za granice jest w całokształcie bardziej rozwojowy.
A jakby otrzymała pani ciekawą propozycje?
- Wszystko zależy co znaczyłaby ta ciekawa propozycja. W Polsce grałam w dwóch czołowych klubach, wiem jak tam jest. Z innych dobrych też miałam propozycje, i myślę że nie mogliby mnie zaskoczyć
Brałyście udział w pucharach, co przesadziło o waszych porażkach w Pucharze CEV?
- Porażka w Pucharze CEV jest nasza zespołową klęską, przejście 1/8 było naszym celem, w tym momencie go nie ociągnęliśmy.
Jakie macie pozostałe plany na sezon?
- Dwa następne cele to gra w finale pucharu Szwajcarii i finale ligi.