W decydującej fazie tie breaka, kiedy gospodynie prowadziły 8:6 i zanosiło się na wielką sensację w rozgrywkach, nagle sekretarz zawodów pan Leszek Fiutowski zarządził zmianę wyniku, przyznając - nie wiadomo skąd - punkt więcej na korzyść ekipy przyjezdnej. Konsultacja z drugim sędzią Grzegorzem Januszem nie zasiała w arbitrach nawet nutki wątpliwości. Na nic zdały się protesty dziennikarzy obsługujących spotkanie, którym nijak wynik się nie zgadzał oraz widowni i sztabu szkoleniowego AZS KSZO Ostrowiec Św. Po sporym zamieszaniu sędziowie nie dopatrzyli się swojego błędu i pozostawili wynik bez zmian, co podcięło skrzydła ekipie trenera Dariusza Daszkiewicza i ostatecznie pomarańczowo - czarne przegrały ostatnią partię do 12 i całe spotkanie 2:3.
- Na pewno taka sytuacja nie wpływa dobrze na zespół, ale trener apelował do nas cały czas żeby nie zwracać na to uwagi i grać dalej. Najważniejsze to skupić się na grze, a nie na poza boiskowymi sytuacjami. Niestety ta sytuacja nam jednak troszkę podcięła skrzydła, bo zaczęłyśmy tracić punkty po tym incydencie - powiedziała po meczu najlepiej punktująca i blokująca spotkania w zespole gospodyń, Katarzyna Brojek.
- Szkoda tej sytuacji, ale było - minęło i musimy się teraz skupić na najbliższym spotkaniu dodał trener AZS WSBiP KSZO Ostrowiec Św., Dariusz Daszkiewicz.
Mimo wszystko dla nowego szkoleniowca ostrowieckiego zespołu był to bardzo udany debiut w kobiecej siatkówce, gdyż jego podopieczne walczyły o każda piłkę jak równy z równym, pokazując niesamowitą wolę walki i charakter.
Żeby było ciekawie, po meczu ekipa Legionovii Legionowo przyznała, że rzeczywiście sędziowie się pomylili. Szkoda tylko, że zachowanie fair play nie było ważniejsze niż awans do Plus Ligi, który i tak ekipa trenera Wojciecha Lalka wydaje się mieć pewny, gdyż to zdecydowanie najmocniejszy zespół w rozgrywkach I ligi.