Pięć emocjonujących setów mogliśmy w niedzielę obejrzeć w meczu AZS Politechniki Warszawskiej i Skry Bełchatów. Obie ekipy zaprezentowały na stołecznym parkiecie ciekawą siatkówkę. Zaskakująca mogła być jedynie nadzwyczaj dobra postawa Inżynierów - początek sezonu w ich wykonaniu nie należał bowiem do najbardziej udanych. Z czego więc wynikała tak efektywna gra gospodarzy?
- Wyszliśmy na ten mecz pewni siebie. Znajdujemy się w takiej pozycji, w której z każdym zespołem musimy urywać jakieś punkciki. Nasza sytuacja w tabeli nie jest za ciekawa... - rozpoczął rozmowę z portalem SportoweFakty.pl warszawski libero, Damian Wojtaszek. - Udało nam się ugrać z mistrzami Polski oczko, co nas bardzo cieszy i motywuje do dalszej pracy - dodał zadowolony, mimo porażki swojego zespołu w tie-breaku.
Ostatnie warszawsko-bełchatowskie starcia wyraźnie pokazują, że podopieczni Radosława Panasa wiedzą, jak grać z mistrzami Polski. Czyżby mieli na nich swój patent? - Ze Skrą zawsze gra się nam dobrze. Wystarczy przypomnieć, że podobnych okolicznościach, bo też w hali Torwaru, graliśmy z bełchatowianami w zeszłym roku i zwyciężyliśmy wtedy 3:2 - napomknął Wojtaszek.
Trzeba jednak przyznać, że zawodnicy z Warszawy nie wykorzystali nadarzającej się okazji. Po świetnej czwartej odsłonie powinni byli bowiem pójść za ciosem i w bardziej zdecydowany sposób powalczyć o triumf w całym pojedynku. Tak się jednak nie stało... Dlaczego? - O wszystkim zadecydowały proste błędy. Toczyliśmy z nimi walkę jak równy z równym. W niektórych momentach doświadczenie i klasa zawodników Skry dały jednak o sobie znać - przyznał ze szczerością w głosie "Mały".
Dodatkowym plusem niedzielnej konfrontacji był z pewnością klimat, jaki sympatycy siatkówki wytworzyli na trybunach. A trzeba mieć przecież na uwadze fakt, iż w tym samym czasie rozgrywane było w Warszawie także i inne sportowe widowisko - szlagierowy mecz z udziałem Legii Warszawa. - Była naprawdę fajna atmosfera, kibice dopisali - zapełnili prawie cały Torwar - cieszył się libero. - Przy takiej publiczności gra się bardzo dobrze. Tak wysoka frekwencja na trybunach bardzo nas cieszy - podkreślił, zachęcając tym samym kibiców do dalszego uczęszczania na siatkarskie pojedynki.
Portal SportoweFakty.pl zapytał Damiana Wojtaszka o wrażenie z początku tegorocznych rozgrywek PlusLigi. Jak się okazało, był on bardzo krytyczny wobec siebie i swoich kolegów. - Dla mnie zaskoczeniem jest tak słaby początek w wykonaniu... mojej drużyny! Rozpoczęliśmy bardzo źle, szkoda, że już na starcie nie weszliśmy w sezon w rytmie, jaki mamy teraz - podkreślił. - Po drodze uciekło nam kilka punktów. Miejmy nadzieję, że wszystko skończy się dobrze – przed nami jeszcze druga runda, play-offy... - zamyślił się. - Zgranie, atmosfera, nowi zawodnicy, w tym także obcokrajowcy - wszystko to miało niebagatelne znaczenie, dotychczas wciąż się jeszcze poznawaliśmy. Staramy się jednak idealnie zapełnić dziurę, jaka powstała w zespole po zeszłym sezonie. Co chyba najważniejsze - nasza gra naprawdę wygląda coraz lepiej - szukał pozytywów i uwypuklał wagę postępu, jaki w ostatnich meczach poczyniła Politechnika.
Kolejnymi rywalami Inżynierów ze stolicy będą podopieczni Krzysztofa Stelmacha. Czy warszawiaków stać na kolejną, być może jeszcze większą niespodziankę? - W następnej kolejce jedziemy bić się o punkty do Kędzierzyna-Koźla. Wszyscy nas skreślali przed pojedynkiem ze Skrą, tak samo pewnie będzie i w tym wypadku. My jednak stworzyliśmy niezłe widowisko, urwaliśmy punkt mistrzom kraju i mamy nadzieję, że będzie już tylko lepiej - zakończył optymistycznie młody libero.