33-letni przyjmujący częstochowskiej ekipy doznał urazu stawu skokowego. Kontuzja nie jest jednak groźna. - To nic groźnego. Podkręciłem staw skokowy, ale torebka stawowa nie pękła. Mam nadzieję, że za kilka dni będę gotowy do grania. Podczas rozgrzewki wykonywałem atak, krzywo stanąłem przy lądowaniu i wpadłem na słupek sędziowski. Na szczęście to nie ta noga, którą miałem operowaną kilka miesięcy temu - podkreśla Murek.
W obliczu urazu Murka na parkiecie w większym wymiarze czasowym pojawił się Wojciech Gradowski, który pokazał się z niezłej strony. Nie uchroniło to jednak podopiecznych Marka Kardosa od trzeciej porażki z mistrzami Polski, która definitywnie przekreśliła szansę częstochowian na awans do finału. - Fajnie, że podjęliśmy walkę w dwóch meczach, że nie przegraliśmy tej rywalizacji w szatni, ale wobec ich wielkiego potencjału mieliśmy niewiele do powiedzenia. A oni wcale nie grają jeszcze swojej najlepszej siatkówki. Miguel Falasca i Mariusz Wlazły po przerwie popełniali sporo błędów. Nie wierzę żeby w finale ktokolwiek ich pokonał. Jeden mecz może przegrają, ale trzy? To niemożliwe - dodaje.
Częstochowianom pozostaje teraz jedynie walka o brązowy medal, która rozpocznie się za dwa tygodnie. Przeciwnika ekipie spod Jasnej Góry wyłoni dwumecz pomiędzy zespołami z Kędzierzyna i Rzeszowa.
Źródło: Przegląd Sportowy