Dąbrowianki złotymi zgłoskami zapisują karty historii młodego klubu jakim jest MKS, w drugim roku występowania na europejskich parkietach udało im się bowiem dojść do półfinału Pucharu CEV. Nikogo nie trzeba przekonywać, że faworytem konfrontacji w tej części rozgrywek jest Dynamo Krasnodar.
Jednak Zagłębianki przystąpiły do pierwszego meczu z respektem dla przeciwniczek, ale przede wszystkim z wiarą we własne siły. Determinacja i duża liczba błędów własnych po rosyjskiej stronie siatki pozwoliły im na odniesienie zwycięstwa 3:0. Czy rosyjska drużyna zdoła odbudować się psychicznie do niedzieli, kiedy zostanie rozegrany rewanż? - Dynamo przegrało z Foppapedretti Bergamo 0:3, ale u siebie w Krasnodarze najpierw wygrało mecz, a potem złotego seta, tak że jeszcze nic nie jest przesądzone. Wiemy, że Dynamo potrafi grać bardzo dobrze, ale może tylko na własnym terenie, a nie na wyjeździe. Zobaczymy jak będzie - Ivana Plchotova uspokoiła hurraoptymistów.
Radość dąbrowianek trochę przyćmił incydent po ostatnim gwizdku sędziego. Gospodynie wtorkowego meczu cieszyły się z wygranej, a gdy chciały podziękować swoim rywalkom za walkę te nie przyszły do siatki. Zrobiły to dopiero po interwencji pierwszego sędziego, a jako pierwsza podbiegła Ana Paula Ferreira. - Rozmawiałem z drugim trenerem (Igorem Kurnosowem - przyp. red.), który powiedział, że ich podopieczne czekały na nasze dziewczyny, które za długo się cieszyły i dlatego oni nie będą czekać. Zapytałem go czy gdyby one cieszyły się po zwycięskim meczu, czy miałby do nas pretensje. Natomiast to się rozmyło i powiedzieliśmy sobie, że wszystko jest dobrze - przekazał dąbrowski szkoleniowiec Waldemar Kawka.
Takie zachowanie rosyjskiej drużyny nie spodobało się siatkarkom Tauronu MKS. - To, co nasze rywalki zrobiły po zakończonym meczu bardzo mi się nie podobało i mam nadzieję, że wygramy na ich terenie - powiedziała ze złością w głosie Ivana Plchotova, środkowa MKS-u.
Zagłębianki rozpoczęły mecz z wysokiego C, premierową odsłonę wygrały bowiem do 14. Jednak w kolejnych partiach nie było już tak łatwo, w końcu Dynamo musiało zacząć grać przynajmniej na przyzwoitym poziomie. Efektem jest najbardziej zacięty set w całym spotkaniu, w której losy ważyły się do ostatniej piłki. - Nie wiem co się stało w tym trzecim secie, one w końcu musiały zacząć grać, bo są to dobre zawodniczki. Zaczęły dobrze grać w bloku, co wpłynęło negatywnie na nasze poczynania, nie mogłyśmy sobie z tym poradzić - powiedziała Plchotova.
Mimo coraz niżej wygrywanych setów podopieczne Waldemara Kawki zagrały bardzo dobrze, przez trzy sety prezentowały wysoki poziom swojej siatkówki. Popełniały proste błędy, ale są one nieodłącznym elementem siatkówki. - Myślę, że faktycznie tak zagrałyśmy. W końcu wyeliminowałyśmy te nasze przestoje i zagrałyśmy bardzo dobry mecz - podkreśliła Czeszka.
W zagłębiowskiej ekipie dobrze funkcjonował każdy element siatkarskiego rzemiosła, począwszy od przyjęcia, a skończywszy na bloku. - Lucie bardzo dobrze rozgrywała, bo miała bardzo dobre przyjęcie, a w takiej sytuacji rozgrywający ma komfort gry - zaznaczyła.
Trzecia odsłona wtorkowej konfrontacji dostarczyła dąbrowskim kibicom dużą dawkę emocji, gra toczyła się punkt za punkt, a mimo że wynik oscylował w okolicach remisu, to zawsze jedna z drużyn prowadziła dwoma punktami. Losy tej partii rozstrzygnęły tak naprawdę dwie ostatnie akcje i trochę szczęścia. Wśród kibiców panowało już przeświadczenie, że zobaczą oni tie-breaka, jednak zawodniczki zachowały stoicki spokój. - W trakcie meczu nie było takiej myśli. Jednak przed wyjściem na parkiet mieliśmy nadzieję, żeby wygrać właśnie w tie-breaku - zakończyła czeska środkowa Tauronu MKS, Ivana Plchotova.