W niedzielnym meczu po raz pierwszy w tym sezonie w pełnym wymiarze czasowym zaprezentował się Dominik Witczak zastępujący chorego Jakuba Jarosza. Atakujący ZAKSY bardzo ocenia swoją postawę bardzo surowo, mimo że spisał się dobrze. - Nie jestem zadowolony z siebie. Jeśli wygralibyśmy dzisiaj 3:2 cieszyłbym się z wyniku, ale nie swojej gry. Wiem, że jest wiele rzeczy do poprawy i mogłem zagrać dużo lepiej, dołożyć troszeczkę więcej do gry naszej drużyny - powiedział po meczu z Resovią Rzeszów.
Po kolejnym meczu i kolejnym tie-breaku, których ZAKSA gra ostatnio bardzo dużo, pytanie nasuwa się samo: Czy ekipa z Kędzierzyna-Koźla lubi grać tak długie pojedynki? Po niedzielnym boju odpowiedzi udzielił atakujący drużyny. - Nie lubimy, tak się jakoś po prostu układa, że gramy ich dużo. Niestety część tych tie-breaków kończy się nasza przegraną. To niestety boli, bo mamy dużą szansę wygrać za trzy punkty, w niektórych meczach za dwa i czasami prowadzimy... Niestety w tym sezonie większość pięciosetowych spotkań przegrywamy, ale różnie to bywa - tłumaczył po pojedynku Dominik Witczak.
Po pierwszych dwóch setach ciężko było powiedzieć, która ekipa ma większe szanse na wygraną. Gra obu zespołów była nierówna. Raz jedna drużyna grała świetnie, za chwilę ta sama popełniała proste błędy. - Wydaje mi się, że nie było jednego elementu, który byłby powodem naszej porażki. Był moment, kiedy Resovia Rzeszów grała bardzo agresywnego flota, przez co my mieliśmy problemy z dokładnym przyjęciem, a później męczyliśmy się na skrzydłach. Były momenty, kiedy mieliśmy problemy ze swoją zagrywką. Wtedy nie mieliśmy trudnego serwisu, oddawaliśmy punkty błędami. Myślę, że w każdym elemencie po trochę się wyłożyliśmy w różnych częściach meczu. Uważam, że cała gra była do poprawy a nie jeden jakiś element - wyjaśnił po meczu zawodnik.
Kędzierzynianie nie mają wiele czasu na odpoczynek. Już w najbliższą środę ZAKSA w ramach Pucharu CEV podejmować będzie wicemistrza Hiszpanii. Pierwszy mecz podopieczni Krzysztofa Stelmacha przegrali w pięciu setach, więc jeśli myślą o awansie muszą kolejne spotkanie wygrać, a dodatkowo zwyciężyć tzw. "złotego seta". Zawodnicy podchodzą do kolejnego boju z wiarą. - W środę musi być dobrze. W Almerii było ciężko. Przegraliśmy następny mecz w pięciu setach, mimo że wysoko prowadziliśmy. Na szczęście ten wynik nic nie zmienia, nie zmniejsza naszych szans. Teraz musimy wygrać mecz i złotego seta. Z takim nastawieniem wyjdziemy na boisko i będziemy grali do końca - wyjaśnił atakujący ZAKSY.