Decyzja w sprawie wycofania zespołu z rozgrywek pierwszoligowych już praktycznie zapadła. Oficjalna informacja miała zostać podana już kilka dni temu, bowiem działacze z Torunia zapowiadali, że będzie ona znana najpóźniej do 24 czerwca. Tymczasem nadal nie ma jasnej deklaracji, jakie będą dalsze losy ekipy prowadzonej przez Mariusza Soję. Jak informuje prezes klubu Jarosław Hausman na łamach Nowości, cały czas trwają rozmowy na temat dalszego funkcjonowania sekcji siatkarskiej. - Nadal prowadzone są rozmowy, jednak z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że pierwszej ligi w Toruniu nie będzie.
Powodem podjęcia decyzji o wycofaniu drużyny z rozgrywek są finanse. Klub od dłuższego czasu borykał się z brakami w kasie, która nierzadko zasilana była już w trakcie trwania ligowych rozgrywek. W zakończonym niedawno sezonie istniało nawet realne zagrożenie, że Budowlanki nie dokończą rywalizacji. Ostatecznie udało się przetrwać, jednak po raz kolejny działacze nie zamierzają ryzykować. - Minimalny budżet, jakiego wymaga pierwsza liga, to 700 tys. złotych. Klub takich pieniędzy nie posiada. Nie ma też żadnych deklaracji ze strony sponsorów, mimo że byli poszukiwani. Tymczasem zadłużenie wynosi 150 tys. złotych - tłumaczy prezes Budowlanych na łamach Nowości.
Wydaje się więc, że los siatkarek jest przesądzony. Start w rozgrywkach pierwszej ligi raczej jest wykluczony. Nie wiadomo, czy drużyna w ogóle będzie mogła zagrać o klasę niżej. Wszystko zależy od tego, czy uda się porozumieć z jednym z drugoligowców oraz zgromadzić niezbędne środki potrzebne do zgłoszenia zespołu do rozgrywek. - Istnieje wersja zamiany miejsc, ale to nie znaczy od razu, że przystąpimy do tych rozgrywek. Zamiana, jeżeli do niej dojdzie, daje nam prawo zgłoszenia drużyny nie do pierwszej, a do drugiej ligi. Do tego potrzeba jednak 150 tys., których nie mamy - przyznaje prezes Budowlanych.
Niewykluczone więc, że zespół zmuszony będzie rywalizować w rozgrywkach trzeciej ligi, a trzon stanowić będą utalentowane juniorki. Szkoda tylko, że po zaledwie kilku latach od powrotu drużyny na centralny szczebel rozgrywek, kibice w Toruniu ponownie będą musieli czekać na odbudowę siatkówki w ich mieście. Trener zespołu Mariusz Soja nie ukrywa, że sam obawia się realizacji czarnego scenariusza. - Bardzo się tego obawiam i niestety jest to realna możliwość. Rzeczywiście siatkówki w Toruniu może nie być. To zarząd musi podjąć decyzję i ma do tego pełne prawo. Chciałbym jednak, aby zarząd o tę siatkówkę powalczył - przyznaje obecny szkoleniowiec zespołu.