Adrian Heluszka: Otrząsnęliście się już po blamażu w Wieluniu? Mówiąc delikatnie nie wyszło wam zupełnie tamto spotkanie…
Paweł Zatorski: Na pewno był to ogromny wstyd, nawet nie ze względu na wynik, a styl, w jakim odnieśliśmy tą porażkę. Chcieliśmy się odbudować, a tylko pogrążyliśmy się jeszcze bardziej. Wielu ludzi dorabia sobie teraz jakieś teorie, ale osobiście jest to dla mnie śmieszne. Niby tragedia się nie stała przed play-offami, ale jednak nasza gra nie wygląda najlepiej. Na treningach ostro jednak pracujemy i wierzę w to, że w Rzeszowie zrehabilitujemy się.
Ta seria porażek z pewnością nie najlepiej wróży w kontekście rozpoczynającej się rundy play-off…
- Na pewno te przegrane nie napawają optymizmem, coś musi być nie tak, jeśli się przegrywa. Porażki z czołowymi zespołami takimi, jak Jastrzębski Węgiel, ZAKSA Kedzierzyn, czy Resovia Rzeszów były po części wkalkulowane. Szkoda tej porażki w Wieluniu. Wierzę jednak w to, że poprzez treningi damy radę się odbudować.
We wcześniejszych meczach zespół cechowało serce do walki, wielka ambicja. W ostatnich spotkaniach w opinii wielu kibiców zabrakło właśnie takiej determinacji w waszych poczynaniach. Co się stało z drużyną?
- Może tak to wygląda, ale duch walki i ambicja w nas pozostała. To dla nas pierwsze sezony w PlusLidze i każdy mecz obdarzony jest dużą dawką emocji i nie musimy się dodatkowo motywować. Ja osobiście wierzę w to, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Widać, że coś się zacięło, ale tak bywa w sporcie. Każdy zespół ma lepsze i gorsze momenty. Musimy wierzyć w nasze możliwości i w to, że będziemy w stanie się przełamać.
Przed wami dwumecz w Rzeszowie. To dobrze znany wam rywal. Czy Resovia może was ewentualnie jeszcze czymś zaskoczyć?
- Myślę, że wielkiego zaskoczenia nie będzie. Nie będzie nowych zawodników w ich barwach, czy jakiś nowych zagrań. Pewnych rzeczy możemy się spodziewać z ich strony, ale najważniejsze będzie to, jak my będziemy zachowywać się na placu gry. Obraz naszej gry jest w naszych rękach.
Jaka atmosfera panuję w zespole? Wiadomo, że atmosferę napędzają sukcesy i dobre wyniki, a ostatnio waszej drużynie nie wiedzie się…
- Nie ma mowy o załamaniu się. Jesteśmy na tyle silni psychicznie, że jestem przekonany, że nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Ostatnie niepowodzenia wymazujemy z pamięci i chcemy z duża dozą walki przystąpić do play-offów. Motywujemy się wzajemnie na treningach i wierzę, że przyniesie to efekty podczas spotkań w Rzeszowie.
Jak podsumujesz rundę zasadniczą w waszym wykonaniu? Myślisz, że piąta lokata to wynik na miarę oczekiwań, czy odczuwacie jednak lekki niedosyt?
- Uważam, że przed sezonem piąte miejsce zarówno my, działacze, jak i kibice bralibyśmy w ciemno. Apetyty oczywiście rosły jednak w miarę jedzenia. Cel, jaki przed nami postawiono było utrzymanie i szybko zgromadziliśmy odpowiednią ilość punktów i osiągnęliśmy plan. Z biegiem czasu chcieliśmy sprawiać kolejne niespodzianki i piąć się w tabeli, bo niejednokrotnie pokazywaliśmy, że stać nas na to. Wygrywaliśmy z wyżej notowanymi rywalami i ogólnie możemy być zadowoleni. Ostatnie porażki, a w szczególności ostatnie spotkanie w Wieluniu zamazuję jednak pozytywny obraz. Z czterema czołowymi zespołami wiedzieliśmy, że możemy przegrać, choć oczywiście walczyliśmy do końca i nie poddawaliśmy się. Na pewno życie nie ułatwiło nam zadania, bo przetrzebiły nas kontuzję i przez pewien czas większość z nas było kontuzjowanych. Podołaliśmy jednak zadaniu, jakie stawiano nam przed sezonem. Na pewno wiele do naszej ekipy wnieśli nowi zawodnicy. Piotrek Łuka przyszedł do nas z Rzeszowa i miał okazję się wybić i pokazać swoją wartość. Podobnie Marek Kardos, który wrócił do polskiej ligi. Motorem napędowym naszej ekipy pod wieloma względami był jednak Dawid Murek, który w wielu kwestiach był naszym wzorem. Jestem przekonany, że pokażemy jeszcze na co nas stać.
Z jakim nastawieniem jedziecie do Rzeszowa? Czekają was trudne pojedynki…
- Wierzymy w to, że jesteśmy w stanie przywieźć stamtąd jedną wygraną. Oczywiście nie będzie o to łatwo. Resovia to klasowy zespół z wielkimi nazwiskami, a do tego trudny teren i żywiołowi kibice, którzy wspomagają swój zespół. Na pewno będą chcieli przechylić szalę na swoją korzyść, ale my łatwo nie damy za wygraną.
Rok temu w pierwszej rundzie play-off również mierzyliście się z Resovią, która ostatecznie okazała się od was lepsza. W dwóch meczach byliście jednak bardzo blisko wygranej, a wówczas skrzywdzili was sędziowie…
- Nie chcę już rozmawiać na temat sędziowania. W tamtych spotkaniach było dużo nerwów. Oby teraz nie doszło do podobnych sytuacji. Rok temu była duża szansa na awans, ale nie wykorzystaliśmy jej. Byliśmy na pewno mniej ograni, posiadaliśmy za mało doświadczenia, aby z nimi walczyć. Przez ten rok ocieraliśmy się jednak o kadrę, zagraliśmy wiele spotkań z wielkimi rywalami i wierzymy w to, że będzie w stanie podjąć z nimi walkę, choć to trudny rywal z dobrymi i doświadczonymi zawodnikami w składzie.
Jak ocenisz rundę zasadniczą patrząc na grę innych zespołów? Czy coś cię zaskoczyło? Największym rozczarowaniem była na pewno słabsza niż przewidywano postawa Delecty Bydgoszcz…
- Rzeczywiście zaliczali wpadki, ale nie ustrzegliśmy się ich także my, Resovia, czy nawet Skra, która miała słabsze momenty i przegrała kilka spotkań. Wielkie zespoły pokażą swą wielkość dopiero teraz. Nie ma co jeszcze nikogo skazywać na pożarcie. Myślę, że Delecta ma jeszcze szansę. Na minus zaskoczyła mnie na pewno gra Politechniki Warszawa. Walka w dole tabeli była jednak bardzo zacięta i tak się stało, jak się stało.
Co możesz przekazać kibicom przed meczami w Rzeszowie? Zagwarantujesz, że dacie z siebie wszystko?
- Zrobimy wszystko, maksymalnie dużo, żeby zwyciężyć i pokazać to do czego już przyzwyczailiśmy. Na pewno damy z siebie wszystko.