Jewhenij Kisiluk przeniósł się do GKS-u Katowice przed startem obecnego sezonu. Reprezentant Ukrainy wcześniej występował w swojej ojczyźnie. W latach 2021-2024 był zawodnikiem drużyny Epicentr-Podolany Horodok.
22 lutego 2022 roku rosyjskie wojska najechały na terytorium Ukrainy. Kisiluk w rozmowie z Polską Agencją Prasową wspomina, jak dowiedział się o wybuchu wojny.
- Mieliśmy dwa dni później rozgrywać mecz pucharowy. O piątej rano kolega z drużyny zadzwonił do mnie i powiedział, że Rosja zaczęła wojnę. Nie uwierzyłem mu, myślałem, że chce mi zrobić dowcip. Ale włączyłem telewizor, zajrzałem do internetu i nie mogłem zrozumieć, co się stało. Było bardzo trudno, bo chciałem pokoju dla mojego kraju. Kiedy trenowałem, starałem się o tym wszystkim nie myśleć - mówił.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak przyszedł do poprawczaka. Straszne, jak zareagował jeden z chłopców
Rozgrywki sportowe w Ukrainie zostały później czasowo zawieszone. Dotyczyło to również ligi siatkarskiej. Kisiluk wspomina, że rywalizację wznowiono po około dwóch miesiącach. Ze względów bezpieczeństwa wszystkie mecze rozgrywano w Czerniowcach, w pobliżu granicy z Rumunią. Czasami dochodziło tam jednak do niepokojących incydentów.
- Pamiętam sytuację, kiedy po pierwszym secie musieliśmy uciekać do schronu, a po zakończeniu alarmy była lekka rozgrzewka i dokończyliśmy mecz. Teraz mecze są już rozgrywane w kilku miastach - wspomina. Dodał również, że widział, rosyjskie pociski spadające na stację energetyczną w niedużej odległości od jego domu.
GKS Katowice z Kisilukiem w składzie zajmuje przedostatnie, 15. miejsce w tabeli PlusLigi. Zespół ze Śląska traci 11 punktów do miejsca gwarantującego utrzymanie. Ukraiński przyjmujący podkreśla, że chciałby kontynuować swoją karierę w Polsce. - Macie przecież jedną z najlepszych lig na świecie - mówił.