Nie będzie pierwszego w historii finału światowego turnieju naszej żeńskiej siatkówki. Reprezentacja Polski siatkarek w półfinale Ligi Narodów przegrała z Włoszkami 0:3. Niestety w naszej grze próżno było szukać ognia, który mogliśmy zobaczyć dzień wcześniej w meczu z Turcją. Jest ku temu jeden ważny powód.
Po raz kolejny kompromitację zaliczyła FIVB. W środę przeprowadziła losowanie grup igrzysk olimpijskich w urągających powadze warunkach (więcej TUTAJ). Tutaj jednak federacja popisała się decyzją, która mogła mieć negatywny wpływ na losy rywalizacji.
Warto zauważyć, że swój ćwierćfinał reprezentacja Polski grała jako ostatnia. Biało-Czerwone skończyły starcie w piątek tuż przed 18:00 czasu polskiego. Włoszki swój mecz rozpoczęły 3,5 godziny wcześniej, a uczestniczki drugiego półfinału: Brazylijki oraz Japonki swoje spotkania grały w czwartek. Czyj półfinał federacja wyznaczyła jako pierwszy?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Aryna Sabalenka wróciła do treningów. Czas na trawę
Oczywiście, Polek z Włoszkami. Nasze zawodniczki miały niecałe 18 godzin odpoczynku pomiędzy morderczym, pięciosetowym ćwierćfinałem z Turczynkami, a półfinałem z Włoszkami. Podopieczne Stefano Lavariniego wydawały się mieć mniej energii, były wolniejsze, bardziej niedokładne - wiele z tych mankamentów można zrzucić właśnie na zmęczenie.
Mówi się, że o takiej kolejności spotkań zadecydowały telewizje, dla których taki układ półfinału jest korzystniejszy. Nawet jeśli tak było, to co powinno być ważniejsze? Uczciwa, sprawiedliwa rywalizacja czy widzimisię poszczególnych kanałów?
Nieuczciwe by było jednak pisanie, że nasze reprezentantki przegrały tylko przez terminarz. Jeśli faktycznie to byłby główny powód naszej słabszej gry, to przynajmniej początek spotkania powinien być u nas świetny. Tak się jednak nie stało, a od pierwszych minut dominowały Włoszki. U Polek często brakowało zadziorności, takiej pozytywnej złości, która napędza drużynę w trudnych momentach.
Najważniejszą drużyną pomiędzy półfinałem, a finałem było to, że nie funkcjonowała obrona. Włoszki pewnie kończyły swoje akcje, znakomicie funkcjonował u nich blok, a w naszej grze pojawiło zaskakująco dużo nieporozumień. W połączeniu z niemocą w ofensywie, coraz większymi kłopotami w przyjęciu, a także nie najlepszym blokiem rezultat nie mógł być inny, jak wyraźna porażka 0:3.
Nie można powiedzieć, że trener Stefano Lavarini nie szukał rozwiązań. Znakomicie spisująca się w ćwierćfinale Martyna Czyrniańska w sobotę miała słabszy dzień. Trener szukał optymalnej pary na przyjęciu, ale jej nie znalazł. Żaden duet nie był w stanie sprostować dobrej zagrywce oraz szczelnemu, wysokiemu blokowi rywalek.
Nie ma co jednak rozpaczać i wieszać psów na naszych siatkarkach, lecz przeciwnie, docenić to, że po raz kolejny Polki znalazły się w strefie medalowej wielkiej imprezy. Biało-Czerwone w niedzielę będą mogły zdobyć drugi w przeciągu ostatnich 56 lat medal ogólnoświatowej imprezy. O 12:00 zagrają o obronę brązowego medalu Ligi Narodów z przegranym meczu Brazylia - Japonia.
To będzie bardzo ciekawe spotkanie, bo za miesiąc ekipa Stefano Lavariniego zagra w grupie na igrzyskach zarówno z Brazylijkami, jak i Japonkami. Należy pamiętać, że to właśnie IO to najważniejsza impreza tego sezonu. Wszystko, co dzieje się przed Paryżem to tylko etap przygotowań.
Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Zmiany. Gwiazdy poza składem Polski na sobotni mecz
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)