Reprezentacje Brazylii i Włoch zmierzyły się na otwarcie sobotniej sesji spotkań w Lidze Narodów Kobiet. Można było spodziewać się wielkich emocji, bowiem oba zespoły prezentują się od początku rozgrywek doskonale. Canarinhes, podobnie jak Polki, jeszcze nie przegrały Meczu. Azzure na inaugurację uległy Biało-Czerwonym, jednak w kolejnych meczach były niepokonane. Aż do sobotniej potyczki w Makau. Pasjonujący bój rozstrzygnęły na swoją korzyść siatkarki z Kraju Kawy.
Mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Brazylijek, które błyskawicznie zbudowały przewagę, odskakując na siedem punktów (9:2). Włoszki zachowały spokój i dzięki skutecznej i konsekwentnej grze, zdołały znacząco zniwelować dystans (14:11). Massimo Barboliniego nie były jednak w stanie pójść za ciosem i przejąć inicjatywy. Kapitalnie prezentowała się Paola Egonu, numer jeden, jeśli chodzi o ofensywę. Anna Danesi i Miriam Sylla robiły, co mogły, aby odciążyć ją w ataku. To przyniosło efekt w końcówce. Zawodniczki z Półwyspu Apenińskiego obroniły setballa i doprowadziły do remisu 24:24. Ostatnie słowo należało jednak do ich rywalek.
W kolejnych dwóch odsłonach Włoszki wyciągnęły wnioski i rozstrzygnęły obie partie na swoją korzyść. Potrzebowały jednak wstrząsu. W połowie drugiej partii przez moment przegrywały 9:15, wideoweryfikacja wykazała jednak błąd Brazylijek i punkt ostatecznie powędrował do Azzurich. To dało impuls brązowym medalistkom ostatniego mundialu do odrabiania strat. Scenariusz seta był podobny do inauguracyjnej partii, jednak tym razem końcówka należała do Włoszek, które zwyciężyły 27:25. Potrzebowały jednak do tego czterech piłek setowych.
Niewiele emocji było w trzeciej odsłonie. Zawodniczki Massimo Barboliniego tylko swojej nierównej grze zawdzięczają chwile stresu w połowie partii. Rozpoczęły bowiem od zbudowania kilkupunktowej przewagi, którą w jednym momencie roztrwoniły, pozwalając Brazylijkom wyrównać stan partii na 12:12. Taka sytuacja nie utrzymała się jednak zbyt długo. Bloki Anny Danesi oraz Sary Fahr, oraz skuteczność Paoli Egonu pozwoliły Włoszkom pewnie triumfować.
Zapachniało niespodzianką, bowiem Brazylijki dotychczas pozostawały niepokonane. Tymczasem prowadzące w meczu Azzure poszły za ciosem, kontrolując wynik partii do połowy czwartego seta. Chyba jednak zbyt szybko zaczęły czuć smak zwycięstwa, bowiem w końcówce ciężar odpowiedzialności na swoje barki z powodzeniem wzięły Ana Cristina i Rosamaria Montibeller. Zawodniczki Jose Roberto Guimaraesa doprowadziły do remisu 17:17, a po chwili przypieczętowały swój triumf. O wszystkim zdecydować musiał więc tie-break.
W decydującej odsłonie Brazylijki nie pozwoliły sobie na słabsze momenty. Doskonale kierowała grą swojego zespołu Roberta Silva Ratzke. Canarinhes po wyrównanym początku zbudowały przewagę, którą z czasem konsekwentnie powiększały. Druga połowa tie-breaka należała już zdecydowanie do nich. Canarinhes do cennego triumfu poprowadziła tym razem fantastycznie grająca Gabriela Braga Guimaraes.
ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką: "Nie szło tak, jak byśmy chciały". Najtrudniejszy moment w meczu z Serbią
Brazylia - Włochy 3:2 (26:24, 25:27, 18:25, 25:19, 15:10)
Brazylia: Roberta, Gabi, Carol, Rosmaria, Ana Cristina, Thaisa, Nyeme (libero) oraz Macris, Tainara, Pri Daroit;
Włochy: Lubian, Orro, Danesi, Bosetti, Sylla, Egonu, De Gennaro (libero) oraz Degradi, Cambi, Fersino, Fahr, Antropowa.
Czytaj także:
Niesamowity widok, Polki na szczycie. Zobacz tabelę Ligi Narodów