Skandaliczne wydarzenie, cieniem położyło się na siatkarskim spektaklu, jaki stworzyły oba zespoły. Jeden z obserwatorów półfinałowego meczu, w sposób wulgarny zwrócił się do Jurija Gladyra, obrażając środkowego Jastrzębskiego Węgla m.in. ze względu na jego pochodzenie. Siatkarz z Ukrainy w pewnym momencie nie wytrzymał i razem z Norbertem Huberem ruszył w kierunku prowokatora. Zdarzenie zarejestrowały kamery telewizyjne stacji Polsat Sport.
Zachowanie "kibica" Asseco Resovii Rzeszów potępił klub, na czele z prezesem Piotrem Maciągiem i wiceprezesem Bogdanem Zającem. Osobny komunikat opublikował również Norbert Huber, który ujawnił kulisy zajścia i przeprosił kibiców, którzy byli świadkami jego interwencji.
W wywiadzie udzielonym Sarze Kalisz z TVP, swoją opinię na temat skandalicznego wydarzenia przedstawił także główny zainteresowany, Jurij Gladyr. Środkowy Jastrzębskiego Węgla podkreślił, że nie był to pierwszy przypadek, kiedy został w podobny sposób zaatakowany. Podziękował także kolegom z zespołu oraz ekipie z Rzeszowa, za wsparcie, które otrzymał w tej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat zdradza, w jakim stanie zobaczył tatę. "Tak wygląda życie"
- Co do samej sytuacji, to po tym jak Karol Kłos mnie zablokował, przerwę na żądanie przy wyniku 23:21 wziął Marcelo Mendez. To właśnie wtedy tamten pan wykrzyczał do mnie obraźliwe słowa. Zarówno ja, jak i Norbert, to słyszeliśmy, ponieważ staliśmy stosunkowo blisko niego. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że takie zachowanie nie powinno mieć miejsca tym bardziej, że nie wydarzyło się to po raz pierwszy. Kiedyś w Gdańsku zostałem poczęstowany takimi "miłymi" słowami. Ich autor niesamowicie przesadził - powiedział Gladyr.
- Myślę, że ta sprawa na tym się nie zakończy i możemy się spodziewać pewnych konsekwencji dotyczących autora tych słów. Jestem dumny ze swojego pochodzenia, nie zgadzam się z ksenofobicznymi hasłami i nie dam sobie w kaszę dmuchać, jeśli chodzi o ten temat. Jestem obywatelem Polski od jedenastu lat. Z pochodzenia jestem jednak Ukraińcem i jestem z tego dumny.
Doświadczony środkowy przyznał, że najbardziej zaskoczyła go reakcja pozostałych kibiców, która nastąpiła chwilę później. Bynajmniej nie była ona pozytywna. Został bowiem "słownie zaatakowany przez publiczność znajdującą się w pobliżu miejsca, gdzie miał miejsce incydent".
- Paradoksalnie najbardziej dotknęło mnie nie to, co powiedział ten człowiek. (...) Najbardziej dobiło to to, co wydarzyło się w momencie, w którym zamieszanie już nieco ucichło. Podszedłem wtedy do ławki, by napić się wody. W tamtym momencie usłyszałem, że z sektora, w którym siedział tamten człowiek, ludzie zaczęli do mnie wołać i pokazywać mnie palcami. Rozłożyłem więc ręce i zapytałem ich, czy naprawdę tak o mnie myślą. Zapytałem też, czy są takim samym "bydłem" jak ten człowiek. Zamiast się uspokoić, znów "rzucili" się na mnie słownie.
- Rozumiem nerwy kibiców, rozumiem również emocje w trakcie zaciętego meczu, ale nie jestem w stanie usprawiedliwić tego, że te osoby poparły tamtego człowieka. To zabolało najbardziej. W tamtym momencie pomyślałem o ludziach, którzy giną codziennie na Ukrainie od ponad dwóch lat. Cały świat postrzega to jako jakiś serial, który ciągle trwa, zapominając o powadze sytuacji. Nigdy nie zapomniałem jednak tego, co zrobili Polacy dla moich rodaków, kiedy wybuchła wojna. Bardzo im za to dziękuję - powiedział pochodzący z Połtawy siatkarz.
Czytaj także:
Skandal w Rzeszowie. Reprezentant Polski odsłania kulisy
Mecz w Rzeszowie przerwany. Doszło do awantury