"Jak Kubiak za najlepszych dni". Piękne słowa Grbicia o reprezentancie Polski

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Nikola Grbić
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Nikola Grbić

- Jest jak Kubiak za najlepszych dni. Nie tylko z powodu statystyk czy skuteczności gry. Jest w zasadzie klejem dla całej drużyny - mówi o jednym ze swoich graczy Nikola Grbić. Opowiada także o ciągłym uczeniu się i największych atutach Japonii.

[b]

Korespondencja z Gdańska
Arkadiusz Dudziak, Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jakie wnioski ma pan po analizie meczu Polska - Brazylia?[/b]

Nikola Grbić, trener reprezentacji Polski: Leon, to nasz najlepszy broniący. Ogólnie jednak zagraliśmy dobrą siatkówkę w defensywie, blokowaliśmy. Wszystko zaczęło się jednak od serwisu, którym wywieraliśmy presję. 12 błędów i 9 asów, do tego wiele piłek było przyjętych daleko od siatki, co pozwalało nam ustawiać podwójny blok.

Wygraliśmy z bardzo silnym przeciwnikiem, który ma długą ławkę. Leal (przyjmujący) nie grał dwa miesiące, a wszedł na boisko, jakby nic się nie stało. Trochę miał problemy z zagrywką, ale kto ich czasem nie ma. Mieliśmy trochę szczęścia, co jest ważne. Nie chcę komentować tego challenge'u z końcówki pierwszego seta, bo według mnie sędziowie nie pomylili się, dając nam punkt. W czwartek mieliśmy dobry dzień.

Wilfredo Leon powiedział po meczu, że pracował nad obroną. To nie jest jego najlepszy element, ale to pan miał wskazać na to, że musi go poprawić.

Oczywiście. Nigdy się nie wie, kiedy obrona środkowego, wystawa atakującego, może być kluczowa. Pracuję mocno nad techniką indywidualną. Każdy musi być gotowy na rozegranie, blok, przebicie, kompletnie wszystko. Praca nad tym pozwala się polepszać i wypracować pewne rzeczy. Jeśli ktoś musi wykonać w meczu element, którego nie ćwiczył, to znajduje się w trudnej sytuacji.

ZOBACZ WIDEO: Pod Siatką. Kulisy meczu z Brazylią i radość po zwycięstwie!

Tu nie chodziło tylko o Leona. Po turnieju na Filipinach oglądaliśmy wszystkie nasze spotkania. Chciałem im pokazać przykłady innych drużyn, które bronią lepiej od nas i zobaczyć, dlaczego tak jest. To długi proces. Dla mnie takie rzeczy są ważne, by mieli porównanie.

A jak ma to się z uczeniem rzeczy nawzajem wśród kadrowiczów? Dla przykładu: czy używa pan jako wzorca Tomasza Fornala, który znakomicie broni, do poprawy umiejętności defensywnych innych graczy np. Leona?

Oczywiście. Zazwyczaj jako wzór biorę ludzi, którzy są najlepsi w swojej roli. Jeśli ktoś dobrze przyjmuje, to próbuję zrozumieć, dlaczego tak jest. W poprzednim i tym sezonie oglądaliśmy nagrania Francji, Włoch, USA, jak bronią, blokują i dlaczego mają np. 20 proc. lepszą skuteczność w bloku. I widzę, że otwierają za bardzo prostą, ci czekają, a inni robią jeszcze coś innego.

To nie jest dużo punktów, może tak zyskamy 2-3 piłki na całym turnieju. Potrzebuję przykładów, liczb, meczów. Muszę widzieć, gdzie możemy się poprawić. Zawsze stawiam za przykład zawodników w pewnych rolach. Nie w tym sensie, że "Popatrz, on jest lepszy od ciebie", lecz "Jest lepszy w tym elemencie, bo robi to w określony sposób".

Jest coś, w czym brał pan przykład z japońskiego zespołu?

Tak. Rozgrywający. Masahiro Sekita jest bardzo precyzyjny. Dla mnie jest ekstremalnie ważny, bo wyprowadza swoich zawodników na dobre pozycje do ataku. Z kolei my w meczu z Brazylią mieliśmy trochę piłek, w których zabrakło nam precyzji. Były zbyt krótkie, zbyt niskie. Musieliśmy oddawać piłkę za darmo na drugą stronę po negatywnym przyjęciu.

W zasadzie cały zespół wystawia piłki bardzo precyzyjnie. To daje im możliwość ataku we wszystkich kierunkach. Jednym z powodów, przez który tak łatwo wygraliśmy na Filipinach, było to, że występował drugi rozgrywający.

Czasem ma się wrażenie, że swój niski wzrost (175 cm - przyp. red.) Sekita przekuwa w swoją zaletę.

Różnica między nim a Giannellim jest taka, że Włoch ma 2 metry wzrostu. I on męczy się z niskimi piłkami z racji swojej fizyki. To naturalne, że w takich sytuacjach wykorzystuje to jako przewagę. On ma jednak coś więcej. Nie wysyła sygnałów dokąd pośle piłkę. Jego największą siłą jest precyzja. On wystawia im niemal perfekcyjnie i mogą zrobić to, co chcą.

Często w niewygodnej sytuacji Japończycy nabijają na blok i szukają swojej okazji. Później ją dostają i punktują. Większość takich sytuacji rozwiązywana jest jednak przez rozgrywającego, który wystawia dobre piłki po negatywnym przyjęciu.

W poprzednim sezonie mówił pan, że nie pamięta ważnego spotkania, w którym Aleksander Śliwka prezentowałby się słabo. Mecz z Brazylią był na to dowodem?

Nie wiedziałem, że to możliwe, ale on chyba jest jeszcze bardziej dojrzały niż rok temu. Widziałem to w ZAKSIE. Mieli dużo problemów przed przyjściem Bednorza. Śliwka był wyczerpany, bo Sammelvuo (trener - przyp. red.) rozumiał, że sama obecność Śliwki sprawia, że drużyna zachowuje się w określony sposób. Jest jak Kubiak za najlepszych dni. Nie tylko z powodu z statystyk czy skuteczności gry.

Jest w zasadzie klejem dla całej drużyny, dla innych zawodników pod względem emocjonalnym. To ktoś, kto jest pewny siebie, nawet jeśli nie gra najlepiej. Czasem nawet kiedy zawodnik prezentuje się dobrze na boisku, to jest nerwowy i to przekłada się na cały zespół.

Jest też pewnym rodzajem przekaźnika pomiędzy panem a drużyną?

Tak. On, Bartek Kurek i Paweł Zatorski mają tę rolę. Rozumiemy się bardzo dobrze nawet jeśli nie rozmawiamy zbyt wiele. Zwłaszcza z Olkiem znamy się bardzo dobrze, pracowaliśmy razem w ZAKSIE. Wie, jak myślę i jest jednym z przekaźników pomiędzy mną a zespołem.

Yuki Ishikawa jest wyraźnym liderem Japończyków, w meczu ze Słowenią zdobył aż 27 punktów. Co sprawia, że jest tak skuteczny?

To, że gra mądrze. Ma też znakomitą technikę, może atakować we wszystkich kierunkach. To jeden z najtrudniejszych przeciwników, na którego musieliśmy się przygotowywać w tym roku. Jest w stanie zrobić wszystko, dostosowuje się do rywala. Jest bardzo skupiony i świadomy tego, jak może wykorzystywać blok.

Graliście przeciwko Japonii dwa tygodnie wcześniej. Czy przez taki czas wiele mogło się zmienić w ich stylu gry?

Graliśmy przeciwko drugiemu rozgrywającemu, więc to zmienia wszystko. Ten zawodnik po raz pierwszy był z drużyną, a na tej pozycji potrzeba zgrania. Sekita jest tak długo w ekipie, że może już im wystawiać z zamkniętymi oczami. To, co może się powtórzyć, to kierunki ataku z poprzedniego meczu. Nie zaś taktyka czy coś innego.

Może Japończycy próbowali coś ukryć przed tym turniejem finałowym i dlatego na sam koniec fazy zasadniczej wystawili drugiego rozgrywającego?

Nie rozpatrywałbym powodów, dlaczego tak zrobili. Chcę po prostu, byśmy my zagrali swoją najlepszą siatkówkę, byli cierpliwi. Postawią nas w trudnym położeniu, ale my mamy możliwości, by się temu przeciwstawić, Musimy po prostu być tak dokładni, tak jak często nam się zdarzyło w meczu z Brazylią.

Rozmawiali Arkadiusz Dudziak i Grzegorz Wojnarowski, dziennikarze WP SportoweFakty

***

Mecz Polska - Japonia już w sobotę 22 lipca o godz. 17:00. Transmisja na otwartych kanałach TVP, w Polsat Sport, na sport.tvp.pl oraz Polsat Box Go. Relacja na żywo w WP SportoweFakty.

Czytaj więcej:
Manifestacja filozofii Grbicia. Ten ćwierćfinał zszokował wszystkich, ale on właśnie tego chciał [OPINIA]

Źródło artykułu: WP SportoweFakty