Środowemu meczowi rewanżowemu półfinału Ligi Mistrzów Jastrzębski Węgiel - Halkbank Ankara towarzyszyły ogromne emocje. Także swoją cegiełkę dołożyli do tego sędziowie.
Drużyna z Turcji burzyła się na niektóre decyzje arbitrów, sugerując, że sprzyjają one wicemistrzom Polski. W trzecim secie doszło do potężnego spięcia pod siatką, a na boisko musiał wejść drugi sędzia, który zapobiegł eskalacji sytuacji.
Ostatecznie Jastrzębski Węgiel wygrał dwa sety, a to wystarczyło ekipie z Polski do wywalczenia historycznego osiągnięcia. Halkbank zwyciężył 3:2, a po meczu doszło do kolejnego spięcia. Trener tureckiej drużyny nie pogratulował pod siatką finalistom rozgrywek, a do tego wykonywał dziwne gesty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bus utknął w błocie, a wtedy piłkarze... Zobacz to sam!
- Nie chcę oceniać pracy sędziów, bo to nieładnie. To był mecz na dużej intensywności i mogą się przydarzyć błędy. Nie uważam, że przegraliśmy przez sędziów - powiedział po meczu Thomas Jaeschke. Zawodnik Halkbanku sam podczas spotkania nie stronił od dyskusji, za co w tie-breaku otrzymał czerwoną kartkę. Odmówił jednak oceny zachowania swojego trenera.
- Byliśmy świadomi stawki tego meczu. Emocje na boisku to tylko emocje na boisku, mam dużo respektu dla Jastrzębskiego Węgla, bo zasługiwali na wygraną. Myślę jednak, że nikt nam nie zarzuci, że nie daliśmy z siebie wszystkiego - dodał przyjmujący.
Przed tygodniem u siebie tureccy siatkarze spisali się zdecydowanie gorzej niż na wyjeździe. Na tyle, że przegrali 1:3 i byli w zasadzie pod ścianą. W Polsce musieli zwyciężyć 3:0 lub 3:1 i do tego jeszcze wygrać złotego seta.
W środę przegrali wysoko pierwszą partię, ale w kolejnych spisali się o wiele lepiej. A Amerykanin miał w tym sporą zasługę. Czwartego seta ekipa Marcelo Mendeza rozpoczęła jednak znakomicie, a goście nie byli w stanie już odrobić strat.
- W takich sytuacjach nie można sobie nic zarzucić, ale wciąż czuję się jak gów**. To bardzo trudny moment dla nas. Mamy przed sobą jednak rozgrywki w Turcji. Musimy wziąć kilka dni odpoczynku. Życzę Jastrzębskiemu Węglowi wszystkiego najlepszego - ocenił.
Czy to właśnie u siebie przegrali finał Ligi Mistrzów? - Przegraliśmy w Ankarze, ale także w środę. Owszem, byliśmy w trudnej pozycji, ale wszystko było w naszych rękach. Mogliśmy wygrać 3:0 lub 3:1 i złotego seta i wtedy byśmy awansowali. Oczywiście, było to trudniejsze zadanie, ale wciąż wszystko zależało od nas. Mieliśmy odpowiednie nastawienie - stwierdził.
- Nie myśleliśmy nic. Po prostu byliśmy razem jako drużyna, ufaliśmy sobie nawzajem i staraliśmy się iść do przodu. To lubię w tym zespole, że żaden trudny moment nas nie przerasta, mimo że część zawodników ma, a część nie ma go w takich meczach. Nadszedł jednak czwarty set, zagrali perfekcyjnie i dzięki temu wygrali - zakończył Jaeschke.
Czytaj więcej:
Było nerwowo, ale to Jastrzębski Węgiel w finale Ligi Mistrzów. "Cała drużyna pokazała charakter"