Starcie tytanów! Polacy pokonali Brazylię po niesamowitej bitwie i zagrają w finale MŚ!

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Bartosz Kurek i Jakub Kochanowski
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Bartosz Kurek i Jakub Kochanowski

Reprezentacja Polski w finale mistrzostw świata siatkarzy 2022! W sobotnim półfinale Biało-Czerwoni musieli wspiąć się na wyżyny swoich umiejętności, żeby pokonać znakomicie dysponowanych Brazylijczyków. Zrobili to i wygrali po pięciosetowej batalii.

W tym artykule dowiesz się o:

Od kiedy reprezentacja Polski wróciła do światowej czołówki, w mistrzostwach świata jej droga zawsze prowadzi przez Brazylię. Najpierw "Canarinhos" dawali Biało-Czerwonym bolesne lekcje, jak w finale mundialu 2006 i w meczu jednej z faz grupowych cztery lata później. Potem nasi siatkarze znaleźli patent na Brazylijczyków. W roku 2014 pokonali ich dwa razy, w tym w meczu o złoto (3:1), w 2018 raz - i znów w ostatnim i najważniejszym meczu turnieju (3:1).

Przed sobotnim półfinałem MŚ 2022 na oficjalnym profilu międzynarodowej federacji
siatkarskiej napisano, że Polska stała się dla Brazylii kryptonitem, ale jeśli tym razem trzeba by było wskazać, która z dwóch drużyn występuje w roli Supermana, większość fachowców wskazałaby na Polaków.

Selekcjoner naszej ekipy Nikola Grbić ostrzegał, że właśnie dlatego Brazylijczycy będą niezwykle niebezpieczni. - Jeśli zostanie z nich zdjęta presja, bo w ich kraju będą uważać, że to my, grając przed własną publicznością, jesteśmy faworytami, to będzie dla nich idealna sytuacja - mówił Serb.

ZOBACZ WIDEO: Zwycięski thriller! Kulisy ćwierćfinału z USA | #PodSiatką - vlog z kadry #27

Godzinę przed meczem w "Spodku" nie było jeszcze czuć atmosfery wielkiego meczu. Trybuny świeciły pustkami, z głośników leciała spokojna muzyka. Gdy Polacy rozgrzewali się w standardowy sposób, ich rywale oddawali się swojej narodowej religii - piłce nożnej. Stojąc w kółku i grając w "dziadka" nie wyglądali jeszcze na niebezpiecznych. Ale kiedy kilkadziesiąt minut później, gdy atmosfera w katowickiej hali była już dużo, dużo gorętsza, a sędzia Vladimir Simonović zagwizdał po raz pierwszy, stali się bardzo groźni.

Biało-Czerwoni rozpoczęli z chyba jeszcze większą energią niż dwa dni wcześniej w ćwierćfinale przeciwko Amerykanom. Niesieni dopingiem kibiców, pokazali kilka porywających akcji. Dwie z nich wykończył Aleksander Śliwka - jedną skutecznie atakując, drugą blokując Wallace'a (5:2).

Brazylijczycy wyglądali jednak na niewzruszonych, zarówno atmosferą spotkania, jak i dobrą grą Polaków. Konsekwentnie robili swoje. Joandry Leal, którego nasi siatkarze raz za razem szukali swoimi serwisami, nie dawał się złamać, środkowi Lucas i Flavio nie pozwalali zdobywać punktów tak skutecznym przeciwko Amerykanom Mateuszowi Bieńkowi i Jakubowi Kochanowskiemu.

Kiedy Lucarelli ustrzelił zagrywką Śliwkę, drużyna Renana Dal Zotto po raz pierwszy prowadziła (11:10). Chwilę później w ataku z prawego skrzydła pomylił się Kurek i przy wyniku 11:13 Grbić poprosił o czas. Krótka rozmowa z zespołem nie pomogła - po powrocie na boisko inicjatywę wciąż miała Brazylia. Poza środkowymi nieskuteczny był także Kamil Semeniuk, a po drugiej stronie siatki szalał główny bombardier "Canarinhos" Leal.

W końcową fazę pierwszej partii Polacy wchodzili z czteropunktową stratą (14:18). Jako że musieli ścigać przeciwników, cały czas stawiali na bardzo mocną zagrywkę i serwowali dosyć celnie, ale Brazylijczycy kończyli swoje akcje nawet z bardzo trudnych piłek.

Czas mijał, a ich przewaga nie topniała. W końcu topnieć zaczęła, ale wtedy zabrakło odrobiny szczęścia. Po kapitalnej akcji naszej drużyny, w której Semeniuk ofiarnie obronił piłkę, Kurek wystawił sposobem dolnym, a Śliwka wybił piłkę po bloku, trybuny "Spodka" wydały z siebie ryk euforii, bo na tablicy świetlnej pojawił się wynik 24:24. Jednak wtedy Brazylijczycy wzięli challenge, po długiej analizie okazało się, że zanim piłka po ataku Śliwki spadła na boisko, nasz zawodnik dotknął plecami siatki i set się skończył (23:25).

W drugiej odsłonie Biało-Czerwoni znów dosyć szybko zbudowali trzypunktową przewagę, ale tym razem nie powtórzyli już błędu z pierwszej, gdy szybko pozwolili rywalom przejąć kontrolę. Tym razem pokazali, że bardzo chcą przejąć kierownicę i drugą połowę seta zagrali znakomicie. Najpierw Semeniuk zatrzymał blokiem Wallace'a (14:10), potem z wystawy Śliwki precyzyjnie kiwnął w środek w kontrataku (15:10). W kolejnej akcji potrójny polski blok chytrze schował ręce atakującemu z wysokiej piłki Lealowi i reprezentant Brazylii uderzył w aut (16:10). Następna akcja - podwójne odbicie Bruno Rezende i już 17:10 dla Polaków.

Gdy grają przeciwko sobie siatkarskie potęgi, odrobienie siedmiopunktowej nie graniczy z cudem, a po prostu nim jest. Tym razem cudu nie było. Polska drużyna dokończyła tę partię grając bardzo pewnie. Skuteczni byli skrzydłowi - Śliwka i Semeniuk, a seta zakończył blok Kochanowskiego na Lealu (25:18).

Początek trzeciej partii tym różnił się od dwóch poprzednich, że tym razem to Brazylijczycy zaczęli od prowadzenia. Niewielkiego, bo tylko dwupunktowego, ale którego jednak potrafili skutecznie pilnować przez dobrych kilka minut.

Polacy doprowadzili do remisu przy wyniku 12:12, efektownie blokując Leala (Mateusz Bieniek). Chwilę później Semeniuk skończył dwie kolejne kontry atakami z szóstej strefy i to nasz zespół wyprzedzał rywali o dwa punkty (15:13). A potem było już widać, że Biało-Czerwoni złapali swój rytm.

W kontratakach punkty potężnymi atakami zdobywali Kurek i Semeniuk, Śliwka odnajdywał się w każdej sytuacji, rozgrywający Janusz wreszcie zaczął sprawiać wrażenie, jakby się rozluźnił i znalazł sposób na skuteczną grę środkiem. Efekt? Szybki odjazd Polaków na 20:15, potem na 23:17. I set wygrany do 20.

Czwarta partia zaczęła się od dobrej, mocnej i bardzo intensywnej gry obu drużyn. Postawieni pod ścianą Brazylijczycy bardziej niż w poprzednich setach ryzykowali w polu serwisowym i raz po raz odrzucali Biało-Czerwonych od siatki, ale ci nie pozostawali dłużni. Wciąż skuteczny był Kurek, a Śliwka pokazywał spryt i zmienność rytmu ataku. To jednak wciąż było za mało, by oderwać się od walczących "o życie" przeciwników. Co więcej - od połowy seta to Brazylia nieznacznie prowadziła. Swoje zrobiła presja wywierana przez "Canarinhos" zagrywką i zmiana rozgrywającego - Bruno Rezende zastąpił Cachopę, oparł grę na Lucarellim i ta metoda okazała się efektywna.

Gdy Polacy przegrywali 16:19, kibice w "Spodku" odśpiewali legendarną w polskiej siatkówce "Pieśń o małym rycerzu", ale zaraz po niej Brazylijczycy zablokowali Kurka i przy ich czteropunktowym prowadzeniu można było szykować się na piątego seta. Dzięki trudnym serwisom Kochanowskiego i dwóm skutecznym kontrom nasz zespół zbliżył się jeszcze na 21:23, ale całej przewagi nie zdołał już odrobić. W ostatniej akcji tej odsłony Semeniuk nie oszukał brazylijskiego bloku (21:25) i o awansie do finału decydował tie-break.

Decydujące starcie rozpoczęło się dla Polaków bardzo dobrze, od wyblokowania Leala, mocnego uderzenia Kurka w kontrataku i prowadzenia 2:0. Brazylijczycy szybko wyrównali na 3:3, ale Biało-Czerwoni równie szybko znów odskoczyli, blokując Rodriguinho. W kolejnej akcji naszym siatkarzom udało się podbić atak Wallace'a, a w odpowiedzi Kurek w swoim bezkompromisowym stylu uderzył z prawego skrzydła i mieliśmy już trzy punkty przewagi (7:4). Niestety, znowu tylko na chwilę, bo trzech następnych ataków kapitan polskiej ekipy nie skończył i na tablicy świetlnej znów był remis (7:7).

Kilka minut później Kurek pomylił się ponownie i Brazylijczycy po raz pierwszy raz w piątej partii wyszli na prowadzenie (11:10). Ale nikt w "Spodku" nie zwątpił w szczęśliwy koniec, a już na pewno nie nasi zawodnicy. Kolejna piękna kontra Śliwki dała nam meczbola (14:12). A w ostatniej akcji meczu Semeniuk odrzucił Brazylijczyków od siatki tak skutecznie, że nie wyprowadzili akcji.

15:12. 3:2. Finał! Jutro o 21 Biało-Czerwoni zagrają w finale siatkarskich mistrzostw świata po raz trzeci z rzędu. Ich rywala wyłoni starcie reprezentacji Włoch i Słowenii.

Mistrzostwa Świata siatkarzy, półfinał, Katowice
Polska - Brazylia 3:2 (23:25, 25:18, 25:20, 21:25, 15:12)

Polska: Marcin Janusz, Bartosz Kurek, Kamil Semeniuk, Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Paweł Zatorski (libero) oraz Tomasz Fornal, Grzegorz Łomacz, Łukasz Kaczmarek.

Brazylia: Fernando Gil Kreling, Wallace De Souza, Ricardo Lucarelli, Yoandry Leal, Lucas Saatkamp, Flavio Gualberto, Thales Hoss (libero) oraz Roque, Bruno Rezende, Rodriguinho, Adriano.

Z Katowic - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Klasa. Siatkarze nagrali film dla Igi Świątek
Słowenia może napisać jeszcze piękniejszą historię. Przeszkoda będzie trudna do przeskoczenia

Źródło artykułu: