W tym sezonie trzymamy poziom - rozmowa z Moniką Brzostek, reprezentantką Polski w siatkówce plażowej

- W całym sezonie, nie tylko w Austrii, gramy bardzo równo praktycznie co turniej prezentując się mniej więcej tak samo - przyznała w wywiadzie dla naszego portalu brązowa medalistka czempionatu.

W tym artykule dowiesz się o:

Monika Brzostek wraz z Kingą Kołosińską osiągnęły w Klagenfurcie historyczny sukces dla polskiej siatkówki plażowej w wydaniu żeńskim. Biało-Czerwone sięgnęły po brązowy medal czempionatu, co jest ich największym osiągnięciem w karierze. W drodze po miejsce na podium Polki przegrały tylko jedno spotkanie. W półfinale lepsze od naszych reprezentantek okazały się późniejsze srebrne medalistki, Rosjanki Jewgenia Ukołowa / Jekaterina Birłowa.
[ad=rectangle]
[b]

Szymon Łożyński: Odniosłyście największy sukces w historii swoich startów. Jakie to uczucie?
Monika Brzostek: [/b]

Z pewnością jest to bardzo cenny i długo wyczekiwany rezultat. W naszym dalszym podejściu do treningów niczego on jednak nie zmienia. Będziemy pracować tak jak do tej pory albo i nawet ciężej. Wzbogaciłyśmy się o 400 punktów w rankingu światowym i jest to także powód do zadowolenia. Co do samego stania na podium, to takich chwil chciałoby przeżywać się jak najwięcej.

Gdzie tkwił klucz do tak dobrego startu w Klagenfurcie?

- W całym sezonie, nie tylko w Austrii, gramy bardzo równo praktycznie co turniej prezentując się mniej więcej tak samo. To cieszy, bo w zeszłym roku grałyśmy w kratkę. W tym sezonie trzymamy poziom, a to znaczy ze wytrzymujemy nie tylko fizycznie, ale i psychicznie trudy zawodów. W Klagenfurcie dobrze ustawiła nam się drabinka po wyjściu z pierwszego miejsca z grupy. Później wszystko potoczyło się po naszej myśli.

Występem w czempionacie łatwiej będzie wam zapomnieć o mistrzostwach świata? Tam świetnie radziłyście sobie w grupie, by później przegrać już w pierwszej rundzie play-off.

- Nie traktujemy mistrzostw świata jako porażki. Niemal co tydzień spotykamy się z tymi samymi duetami i w każdym z tych pojedynków trzeba tak naprawdę znaleźć inny sposób na zaskoczenie rywalek. Szczególnie w tym roku w World Tourze mecze są bardzo wyrównane. Większość z nich kończy się tie-breakiem co pokazuje, że pary nie odbiegają od siebie poziomem. Z mistrzostw globu wyeliminowały nas reprezentantki USA Lauren Fendrick / Brooke Sweat, a tydzień później kolejny bezpośredni pojedynek my wygrałyśmy. To jest sport i naturalna kolej rzeczy w siatkówce. Nikt się nie położy, żeby ułatwić przeciwniczkom zwycięstwo.

Czy po sukcesie w Austrii jeszcze bardziej uwierzycie w swoje możliwości i powalczycie o miejsca na podium także w turniejach pod egidą FIVB?

- Mam nadzieję, że tak właśnie będzie i ten medal otworzy nam drogę do kolejnych. Byłoby pięknie powalczyć o nie w turniejach z cyklu World Tour.

Czy coraz lepsze wasze wyniki dają wam realne szanse na udział w igrzyskach olimpijskich?

- Ewentualny występ w Rio de Janeiro gdzieś siedzi z tylu głowy, ale staramy się nie ulegać presji. Zdajemy sobie sprawę o co walczymy w tym sezonie i robimy po prostu swoje. Jeśli będziemy dobrze grać, to powinniśmy wystąpić na igrzyskach. Wszystko jest więc w naszych rekach. Nie ma pary której nie da się pokonać.

Zbliżają się zawody w Olsztynie. Jak będziecie się do nich przygotowywać?

-  Nie mamy specjalnych przygotowań przed tym turniejem. Czas na pracę nad formą był przed sezonem. Teraz między turniejami wykonujemy tylko po kilka treningów, żeby podtrzymać to na co pracowałyśmy od grudnia do maja. Na turniej do Olsztyna przylecimy prosto z Long Beach, także najważniejszym punktem będzie szybka, ponowna aklimatyzacja.

Czy zatem wasz występ w Stanach Zjednoczonych nie będzie miał negatywnego wpływu na grę w Polsce?

- Zawody w Long Beach są turniejem wielkoszlemowym, więc nie ma możliwości żeby je odpuścić. Zmagania w Olsztynie i USA traktujemy tak samo, bowiem musimy grać wszędzie, by realnie myśleć o występie na igrzyskach olimpijskich.

Na koniec wrócę jeszcze do zawodów Klagenfurcie, które miały świetną oprawę. Dorównywała ona zawodom w Polsce?

- Co prawda człowiek najlepiej czuje się w domu, ale prawdą jest że Klagenfurt ma swój niepowtarzalny klimat. Chyba każdy lubi tam grać. W Austrii niemal wszystko odpowiadam zawodniczkom i zawodnikom. Hotel i restauracje są bardzo blisko boisk, pogoda odpowiednia. Warunki podobne jak w Starych Jabłonkach, gdzie zawsze grało nam się bardzo dobrze. Dla nas jest ważne żeby hotel był od razu przy boiskach, a restauracje, w których się stołujemy, blisko hotelu. Mamy wtedy odpowiedni czas na odpoczynek i nie musimy spędzać niepotrzebnych minut w środkach transportu. Jeśli chodzi o całokształt to najlepsze zawody były w Starych Jabłonkach, potem w Klagenfurcie i następnie jest duża luka. Nie mówię tego dlatego, że jestem Polką. W opinii wielu osób organizatorzy zawodów w Starych Jabłonkach naprawdę postawili poprzeczkę wysoko.

Komentarze (0)