Kanadyjczycy po długim, ale szczęśliwym dla siebie spotkaniu z Kubą i pewnych trzech punktach zdobytych w starciu z Finami wciąż są w grze o najlepszy jak do tej pory wynik na siatkarskim mundialu, czyli awans do czołowej szóstki turnieju. Uwielbiani przez kibiców i dziennikarzy siatkarze z Kraju Klonowego Liścia rozegrają dwa ostatnie mecze drugiej fazy grupowej w stolicy Górnego Śląska, gdzie czekać na nich będą zdecydowanie silniejsi rywale niż do tej pory. Mowa o najmocniejszym zespołach grupy B, Brazylii i Niemczech. Drużyna z Ameryki Północnej traci do rywali z Europy dwa punkty, dlatego poza bezpośrednim starciem z kadrą Vitala Heynena kluczowe znaczenie będzie miał także wcześniejszy, sobotni mecz z niepokonanymi jak dotąd Kanarkowymi.
[ad=rectangle]
- Czujemy, że możemy rywalizować z każdym i naprawdę nie widzimy powodu, żeby obawiać się Brazylii. Żeby awansować do najlepszej szóstki bardzo potrzebujemy kolejnych punktów, więc postaramy się o nie powalczyć także w sobotę - śmiało zapowiadał John Perrin, ale jego kolega z kadry Dan Lewis trzeźwo zauważył: - Nasi kolejni przeciwnicy, Brazylia i Niemcy, będą jeszcze trudniejsi. Jeśli nie zdobędziemy punktów w praktycznie każdym spotkaniu, nie sądzę byśmy przeszli dalej. W sprawieniu niespodzianki całemu siatkarskiemu światu ma pomóc wracający do dobrej dyspozycji Gavin Schmitt, borykający się od dłuższego czasu z urazami. Słynny atakujący po zdobyciu 21 punktów z Finami będzie z pewnością główną bronią swojej kadry w starciu z Canarinhos, choć nie jedyną; w czołówce najlepiej atakujących turnieju znajduje się też Nicholas Hoag, syn trenera Glenna Hoaga.
Mistrzowie świata nie mają jednak w zwyczaju tracić punktów na finiszu rozgrywek, zwłaszcza, gdy za plecami mają Rosjan z zaledwie jednym punktem straty do okupowanego przez siebie pierwszego miejsca. - Nie ma co myśleć o medalach, na razie jeszcze nie mamy awansu do trzeciej rundy, a przed nami bardzo trudny mecz z Kanadą, która pokazała bardzo dobrą grę na tym turnieju - szkoleniowiec drużyny z Kraju Kawy tradycyjnie tonował nastroje i zdejmował ze swojej ekipy presję, ale patrząc na rosnącą formę Ricardo Lucarellego, którego zagrywka siała popłoch u niejednego rywala, czy coraz pewniej czującego się na parkiecie rezerwowego rozgrywającego Raphaela, trudno przypuszczać, że Brazylijczykom ponownie zdarzy się taka wpadka, jak utrata punktu z kadra narodową Korei Południowej.
Ponad dwa lata temu w ramach turnieju Ligi Światowej w Toronto siatkarze z Kraju Klonowego Liścia pokonali sensacyjnie Brazylię i co ciekawe, wyjściowe składy obu ekip nie zmieniły się znacząco od tego czasu. Mało kto spodziewa się powtórki tego rezultatu w sobotnim starciu obu ekip, ale podopieczni Glenna Hoaga udowodnili swoją postawą w całym turnieju, że nawet obrońca tytułu mistrzowskiego nie może ich lekceważyć.
[b]Brazylia - Kanada / Katowice, 13.09.2014, godz. 16:30
[/b]