Fińscy siatkarze na długo zapamiętają swoje inauguracyjne spotkanie w drugiej rundzie Mistrzostw Świata 2014, ale na pewno nie będą to miłe wspomnienia. Suomi zostali wprost zmiażdżeni przez Rosjan, którzy w trzech setach pozwolili im na wywalczenie jedynie 44 małych punktów!
- Nie ma zbytnio co mówić o tym meczu, ponieważ przegraliśmy go w złym stylu. Rosjanie zdemolowali nas zagrywką. Nasze przyjęcie nie było dobre, ale nie ono było jedynym problemem, ponieważ kompletnie nie potrafiliśmy zagrozić rywalom w ofensywie. A bez tego prowadzenie wyrównanej walki staje się bardzo trudne - analizował Sammelvuo. - Rosjanie zagrali doskonale w bloku - dorzucił kapitan Antti Siltala.
[ad=rectangle]
Finowie przystąpią do rywalizacji przeciwko Kanadzie z dorobkiem zaledwie 2 punktów. Jeżeli marzą o powiększeniu tej liczby, każdy z graczy będzie musiał pokazać się ze zdecydowanie lepszej strony niż w boju ze Sborną. Dość powiedzieć, że najlepiej punktujący siatkarze Suomi, Olli-Pekka Ojansivu oraz Konstantin Shumov, zdobyli po sześć "oczek", zaś cała drużyna samemu wywalczyła ich zaledwie 31!
Aktualne położenie Kanadyjczyków jest natomiast znacznie bardziej komfortowe. Siedem uzyskanych punktów sprawia, że zajmują oni w grupie F czwarte miejsce. Zmagania w drugiej rundzie także rozpoczęli znacznie korzystniej niż fiński zespół, choć w pełni usatysfakcjonowani ze swojego występu być nie mogą. Podopieczni Glenna Hoaga okazali się bowiem lepsi od Kuby dopiero po tie-breaku, co nie pozwoliło im na zainkasowanie kompletu punktów.
- Najważniejsze, że zwyciężyliśmy w tym bardzo trudnym meczu. Kubański zespół mocno się rozwinął od momentu naszej ostatniej potyczki. Aby przejść do kolejnej rundy, musimy wygrać cztery spotkania, nieważne w ilu setach - powiedział Freddie Winters. - Nie graliśmy na najwyższym poziomie. Szczególnie w trzecim secie (23:25 - przyp. red.) mieliśmy problemy ze skończeniem ataku - skomentował z kolei szkoleniowiec Hoag.
Zawodnikiem, który w bardzo dużej mierze pomógł odwrócić reprezentacji Kanady losy spotkania był syn trenera, Nicholas. Pomimo niezbyt udanego początku meczu, dostał szansę powrotu na parkiet właśnie w trzeciej partii. Od tego momentu już nie zawodził, zdobywając na całym jego dystansie 16 punktów, przy 54-procentowej skuteczności w ofensywie. Warto wspomnieć, że po pierwszej fazie mundialu zajmował on pierwsze miejsce w rankingu najskuteczniejszych atakujących.
Obie ekipy czterokrotnie mierzyły się ze sobą w 2014 roku podczas Ligi Światowej. Trzy z tych potyczek padły łupem Kanadyjczyków, którzy będą również nieznacznym faworytem czwartkowego meczu we Wrocławiu. Ewentualny sukces bardzo mocno zbliżyłby ich do wywalczenia przepustki do trzeciej fazy. Droga do pokonania Finów nie powinna być jednak usłana różami, ponieważ dla nich będzie to spotkanie o "być albo nie być". A gorzej niż przeciwko Rosji już nie zagrają, bo taka wizja przynależy po prostu do gatunku niemożliwych.