MŚ, gr. A: Poważna nauczka dla biało-czerwonych - relacja z meczu Kamerun - Polska

Polscy siatkarze okrutnie męczyli się z afrykańskim przeciwnikiem, ale ostatecznie rozstrzygnęli czterosetową batalię po swojej myśli.

W tym artykule dowiesz się o:

O ile w poprzednich spotkaniach "Orły" zdumiewały swoich kibiców efektownymi początkami spotkań, o tyle w starciu z Kamerunem również ich zadziwili, lecz pod zgoła odmiennym kątem. Siatkarze z Afryki przystąpili do rywalizacji bez żadnego respektu, grając bardzo odważnie w ataku i aktywnie w defensywie, dzięki czemu niespodziewanie objęli prowadzenie 10:7.
[ad=rectangle]
Znakomita postawa najbardziej doświadczonego duetu Jean Patrice Ndaki Mboulet - Nathan Wounembaina z miejsca pozytywnie natchnęła pozostałych zawodników. Po polskiej stronie, w okolicach połowy pierwszego seta, fragment dobrej gry w obronie zanotował Krzysztof Ignaczak, ale jego parady nie przełożyły się na udaną pogoń Polaków. W ofensywie kompletnie nie radził sobie Mariusz Wlazły, niejednokrotnie odbijając się od kameruńskiego bloku. Poważnie zaczęło zanosić się na sensację, gdy podopieczni Petera Nonnenbroicha wygrywali już 20:14.

Jak się okazało, sześciopunktowa przewaga dla nich nie okazała się bezpieczną zaliczką. Biało-czerwonych do walki poderwał Marcin Możdżonek, z którego szybującymi serwisami kompletnie nie mogli sobie przyjmujący rywali. Ponadto świetną zmianę dał Dawid Konarski i w ciągu kilku minut zrobiło się 23:22 dla Polski.

To nie był jednak koniec zwrotów akcji w inauguracyjnej odsłonie. W kryzysowym momencie ciężar gry wziął na siebie kapitan ekipy z Czarnego Lądu Ndaki Mboulet (9 punktów, 75 proc. skuteczności w pierwszym secie), kończąc otrzymane wystawy przy dwóch piłkach setowych dla gospodarzy mistrzostw (25:25). Podczas gdy 35-letni weteran spisywał się perfekcyjnie, po polskiej stronie nadal totalnie zawodził Wlazły. Gracz PGE Skry Bełchatów popełnił błędy w dwóch ostatnich, najważniejszych wymianach seta, "pieczętując" tym samym niespodziewany triumf Kamerunu 27:25.

Nieoczekiwane niepowodzenie pozostawiło wyraźny ślad w głowach polskich siatkarzy na długi czas. W pierwszych fragmentach drugiej odsłony Paweł Zagumny próbował za wszelką cenę przełamać Wlazłego, ale ta taktyka przynosiła efekt zgoła inny od zamierzonego. Nasz atakujący nie dawał żadnego pozytywnego symptomu poprawy. Przy stanie 8:4 dla afrykańskiego zespołu na parkiecie po raz kolejny pojawił się Konarski.

Niekorzystny rezultat paraliżował poczynania większości biało-czerwonych. Jedynym, który wyłamywał się spod tej reguły był rezerwowy Michał Kubiak. Seria potężnych zagrywek polskiego przyjmującego oraz udane bloki na Wounembainie pozwoliły Polakom zniwelować straty do jednego "oczka" - 12:13.

Pomimo standardowego oparcia gry na dwóch zawodnikach, Kameruńczycy nie stracili kontroli nad boiskowymi wydarzeniami. Ba, ponownie udało im się uciec z wynikiem, na 18:14. Zaraz potem nastąpiła jednak powtórka scenariusza z poprzedniej partii, kiedy na zagrywkę wszedł Możdżonek. Wówczas podopieczni Stephane'a Antigi wyrównali na 19:19, a decydujące ciosy w końcówce zadał Kameruńczykom niezawodny Konarski (7/9 w ataku po dwóch setach). Polacy z wielkimi problemami zwyciężyli 25:23.

Przerwa pomiędzy drugą a trzecią odsłoną pomogła naszym reprezentantom w pozbyciu się negatywnych emocji. Podczas pobytu w szatni, francuski sztab trenerski podjął decyzję o wypuszczeniu w bój kolejnych zmienników - Fabiana Drzyzgi oraz Rafała Buszka.

Reprezentacja Kamerunu postawiła trudne warunki
Reprezentacja Kamerunu postawiła trudne warunki

24-letni rozgrywający od pierwszej akcji nie stronił od prowadzenia gry kombinacyjnej, a także postraszył przeciwników zagrywką. Siatkarze z Kamerunu nie uniknęli natomiast niedokładnych odbiorów, co błyskawicznie znalazło odbicie na wyniku - 12:7 dla Polski.

Goście zerwali się do walki zaledwie na moment, kiedy po paru udanych zagraniach blokiem przegrywali zaledwie 11:14. Kolejne fragmenty trzeciego seta należały już jednak bezapelacyjnie do biało-czerwonych, którzy ostatecznie wygrali go 25:16. Wiodącą rolę w osiągnięciu tak spektakularnego rezultatu odegrał duet polskich przyjmujących. Kubiak i Buszek zdobyli łącznie, tylko w tej odsłonie, aż 9 punktów.

Wysoka przegrana nie przeszła bez echa w obozie kameruńskim. W celu poprawienia poczynań swojego zespołu, Nonnenbroich desygnował do gry drugiego rozgrywającego Georgesa Kariego oraz mierzącego 213 cm przyjmującego Yvana Kodiego. Roszady te przyniosły jednak bardzo słaby efekt. Pierwszy z nich przez długi czas miał ogromne problemy z dokładnym wystawieniem piłki, nie mówiąc już o jej rozegraniu. Drugi natomiast stanowił klasyczną "strzelnicę" dla polskich zagrywających. Gdy polska maszyna, napędzana przez nakręconego Kubiaka, odjechała na 12:7, losy meczu wydawały się być rozstrzygnięte.

Bardzo szybko okazało się jednak, że nic z tych rzeczy. Po siedmiu kolejnych akcjach na tablicy świetlnej widniał już wynik 13:13. Kameruńczycy nie po raz pierwszy zanotowali wtedy znakomitą passę w bloku, w którym brylował Sem Dolegombai. Do tego wszystkiego środkowy dołożył jeszcze kilka udanych ataków z krótkiej i Polacy musieli od nowa walczyć o przejęcie inicjatywy.

Koniec końców udało im się tego dokonać, choć po ogromnych bólach i kilku długich przestojach. Czołową postacią podczas ostatnich wymian był Andrzej Wrona, którego zagrania w różnych elementach poprowadziły zespół do triumfu 25:22.

Polscy siatkarze z kompletem 12 punktów nadal utrzymują prowadzenie w grupie A. Pierwszą fazę turnieju zakończą niedzielnym starciem przeciwko Argentynie, które rozpocznie się około godziny 16:30.
 
Kamerun - Polska 1:3 (27:25, 23:25, 16:25, 22:25)

Kamerun: Nongni, Mbutngam, Dolegombai, Ndaki Mboulet, Moussa, Wounembaina, Fossi (libero) oraz Kari, Kofane, Kody, Feughouo.

Polska: Nowakowski, Winiarski, Zagumny, Wlazły, Możdżonek, Mika, Ignaczak (libero) oraz Konarski, Wrona, Drzyzga, Kubiak, Buszek.

Sędziowie: Luo Wensheng (Chiny), Paulo Turci (Brazylia).

Źródło artykułu: