W niedzielę po biegu Justyny Kowalczyk na 30 km techniką klasyczną prezes PKOl Andrzej Kraśnicki spotkał się z dziennikarzami, żeby podsumować występy reprezentantów Polski na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Jego zdaniem nasi sportowcy spełnili "normę minimum".
- Na ocenę igrzysk przyjdzie czas. Ministerstwo Sportu i Turystyki dokona bardzo szczegółowej analizy. Ja mogę powiedzieć tylko o moich osobistych wrażeniach i przemyśleniach - zaznaczył na początku. - Oczekiwaliśmy sukcesu przede wszystkim w skokach narciarskich i to się spełniło. Zdobyliśmy dwa medale na dużej skoczni, a także czwarte i piąte miejsce w konkursie na skoczni normalnej. Na pewno spełniliśmy więc normę minimum. Nasi zawodnicy nie skompromitowali naszego kraju, ani siebie. Dali z siebie wszystko.
- Po poprzednich igrzyskach w Vancouver i Soczi oczekiwaliśmy w Pjongczangu więcej niż udało się wywalczyć. Już wcześniej mówiliśmy jednak, że powtórzenie tego wyniku w obecnych realiach jest niemożliwe. Poziomu polskich sportów zimowych nie zmieniłoby to, że przy większym szczęściu mogliśmy mieć cztery, czy pięć medali. O poziomie polskiego sportu w dyscyplinach zimowych decyduje wiele czynników. Po pierwsze - infrastruktura, którą dysponujemy. Po drugie - pogoda, bo ostatnie zimy są bardzo krótkie, a temperatury stają się wyższe. Po trzecie - to kwestia finansowania sportów zimowych - wyliczył.
Polska w klasyfikacji medalowej igrzysk zajęła dwudzieste miejsce.
- To wynik, z którego się cieszę. Oczywiście, gdyby był lepszy, cieszyłbym się bardziej. Mam nadzieję, że po igrzyskach wyciągniemy wnioski, które przyczynią się do lepszych rezultatów - zaznaczył.
Oba medale były zasługą skoczków narciarskich. Złoty wywalczył Kamil Stoch w konkursie indywidualnym, a po brązowy sięgnęła cała drużyna skoczków.
- Skoki narciarskie mają najbardziej infrastrukturę. Mają najlepsze finansowanie - zarówno ze strony ministerstwa, jak i prywatnych sponsorów. Mają wspaniały zespół, profesjonalny sztab i dobrych trenerów. Na uwagę zasługują jednak inne wyniki. Mieliśmy siódme miejsce Justyny Kowalczyk i Sylwii Jaśkowiec w drużynowym sprincie narciarskim. Mówiąc o biegach narciarskich, wiemy, że przed nami wielkie wyzwanie. Sądzę, że następuje zmiana generacji. Musimy jednak poprawić w tym zakresie infrastrukturę - ocenił prezes PKOl.
- Siódme miejsce zajęła drużyna naszych panczenistek. W łyżwiarstwie szybkim jest duża szansa, bo mamy nowy tor w Tomaszowie Mazowieckim. Trzeba jednak być świadomym, że tor to nie wszystko. Nasza czołówka musi rywalizować z najlepszymi na świecie. W narciarstwie alpejskim mieliśmy całkiem przyzwoite wyniki, co było dla mnie znaczącą niespodzianką. W biathlonie szóste miejsce wywalczyła Monika Hojnisz. Mieliśmy też siódme miejsce w sztafecie biathlonistek. Trzynaste miejsce w bobslejach, siódme miejsce w saneczkarstwie to wyniki, które dają nam nadzieje - dodał Andrzej Kraśnicki.
Prezes PKOl wymienił też nazwiska młodych sportowców, którzy w Pjongczangu błysnęli swoim talentem.
- Prawie w każdej dyscyplin sportowych pojawiły się nowe talenty: Karolina Bosiek w łyżwiarstwie szybkim, Maryna Gąsienica-Daniel w narciarstwie alpejskim, Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew jako łyżwiarska para taneczna, Kamila Żuk w biathlonie, Mateusz Sochowicz i dwójka Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski w saneczkarstwie, Mateusz Luty i jego zespół w bobslejach, Oskar Kwiatkowski i Aleksandra Król w snowboardzie, choć Aleksandra znana była już wcześniej. To również Natalia Maliszewska i Magdalena Warakomska w short-tracku. Są oczywiście również Monika Hojnisz w biathlonie i bracia Kamil i Dominik Bury w narciarstwie biegowym. Można więc mieć nadzieje, że - przy wsparciu polskiego rządu i sponsorów - za cztery lata w Pekinie będziemy cieszyć się sukcesami sportowymi - zapewnił.
Andrzej Kraśnicki podziękował również sportowcom, którzy w Pjongczangu pożegnali się z igrzyskami olimpijskimi.
- Na koniec chciałbym powiedzieć kilka słów o osobach, które stanowią o historii polskich sportów zimowych. To Justyna Kowalczyk, Weronika Nowakowska, Katarzyna Bachleda-Curuś, Mateusz Ligocki i Magdalena Gwizdoń, którzy dodawali naszej reprezentacji szacunku i tworzyli dobry klimat. Część z nich zostanie w sporcie, a część odejdzie. Nigdy jednak nie zapomnimy o tym, co zrobili dla polskiego sportu. Chciałbym podziękować zwłaszcza Justynie Kowalczyk za poświęcenie i postawę. Była wielka i jest wielka. Niezależnie od wyniku, który uzyskała w Pjongczangu i który być może jej nie satysfakcjonuje, jestem dla niej pełen szacunku i uznania - zapewnił.
Michał Bugno z Pjongczangu
ZOBACZ WIDEO: Maciej Kot: Bardzo chciałbym, żeby trener Horngacher został. Należy mu się wysoka podwyżka