Na trybunach wielka wrzawa, bo Koreanki właśnie zdobyły historycznego gola i wtedy pojawił się on. Niektóre dziewczyny z grupy 200 północnokoreańskich cheerleaderek szybko spostrzegły znajomą twarz i zaczęły się śmiać oraz pozdrawiać swojego "przywódcę". On zaś odwzajemnił się sympatycznym machaniem rąk.
I na tym się skończyło, bo południowokoreańskie służby pochwyciły człowieka, który przypominał Kim Dzong Una. Po krótkim przesłuchaniu w biurze policji został on grzecznie poproszony o opuszczenie hali. - Grają bardzo dobrze, strzeliły bramkę, więc o co więcej mogę prosić jako prezydent - powiedział mediom mężczyzna przedstawiający się jako "Howard". Co myśli na temat północnokoreańskich cheerleaderek? - Osobiście je trenowałem i nie mam wątpliwości, że są najlepsze na świecie.
"Howard" ma szczęście, że południowokoreańska policja ma dobre poczucie humoru. U północnokoreańskich sąsiadów za naśladowanie przywódcy zostałby uznany za bluźniercę. - Jesteśmy tylko ludźmi. Nie ma znaczenia, czy pochodzi się z Południowej lub Północnej Korei. Dobre poczucie humoru i trochę politycznej satyry zawsze są mile widziane.
Jak się okazało, to nie był jego pierwszy "występ" jako przywódca Korei Północnej. Pojawił się on również na ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, tym razem w towarzystwie osoby podającej się za prezydenta USA, Donalda Trumpa. - Urodziłem się z taką twarzą i muszę z nią żyć - skomentował.
Drużyna zjednoczonej Korei przegrała trzy mecze i straciła szanse na awans do ćwierćfinału. Gospodynie uległy Szwedkom i Szwajcarkom 0:8, zaś Japonkom 1:4.
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno z Pjongczangu: Za każdym z polskich skoczków ciągną się koreańskie demony