Nasza reprezentantka zaczęła inauguracyjny bieg bardzo dobrze. Wkrótce po rozpoczęciu sobotniej konkurencji błyskawicznie przedarła się z 22. pozycji zajmowanej po starcie (taki był jej numer) do ścisłej czołówki. Przez moment Kowalczyk była nawet druga, doskonale radząc sobie na podbiegu. Polka mknęła naprzód niczym za dawnych lat, ale na kolejnych kilometrach było już gorzej.
W stylu klasycznym na poszczególnych pętlach powtarzał się podobny scenariusz. Na wspomnianym podbiegu Kowalczyk zyskiwała i wracała do czołówki, by następnie spadać na dalsze lokaty na zjazdach, a także na płaskich odcinkach. Mimo to aż do strefy zmian utrzymała się w czołowej grupie.
W stylu dowolnym tak dobrze już jednak nie było. Polka zaczęła odpadać od czołówki i szybko jasnym się stało, że sprawdza się najbardziej przewidywalny scenariusz, który zakładał, że właśnie do półmetka powinna być blisko najlepszych, a następnie uzna ich wyższość. Ostatecznie Kowalczyk finiszowała jako 17. Mimo to po jej sobotnim starcie są pewne powody do optymizmu - jej styl klasyczny wyglądał dobrze, a podbiegi wręcz świetnie. Techniki łyżwowej nasza zawodniczka niemalże nie trenuje, więc trudno było się spodziewać, że w niej będzie w gronie najlepszych. Inauguracyjny start w Pjongczangu był więc dla niej głównie przetarciem przed następnymi konkurencjami, już tylko w "klasyku".
Mistrzynią olimpijską została Charlotte Kalla. Szwedka zdecydowała się na atak na ostatniej pętli i szybko zyskała kilkusekundową przewagę nad rywalkami. Różnica nie była wielka, ale Kalla kontrolowała sytuację, a konkurentki mogły jedynie patrzeć, jak Szwedka zmierza po złoto. Na ostatnim kilometrze ostre tempo za plecami liderki narzuciła Marit Bjoergen, ale nawet ona nie była w stanie zbliżyć się do przyszłej triumfatorki.
Złoto Kalli nie jest żadną niespodzianką. Szwedka ma doskonały sezon, który okrasiła złotym medalem z Pjongczangu. Bieżącej zimy Kalla wygrała w Pucharze Świata Ruka Triple w Kuusamo, a także zawody w Lillehammer (właśnie skiathlon) i Toblach. To właśnie ona będzie główną faworytką także w olimpijskim biegu na 10 km stylem dowolnym.
Srebrny medal wywalczyła Bjoergen. Zażarty pojedynek do ostatnich metrów o brąz stoczyły Krista Parmakoski i Ebba Andersson. Ostatecznie minimalnie lepsza była doświadczona Finka, ale młodziutka Szwedka, która jest objawieniem sezonu, była o krok od sprawienia wielkiej niespodzianki i wywalczenia medalu w swoim olimpijskim debiucie.
Słabiej niż się spodziewano wypadły pozostałe Norweżki. O ile Bjoergen zdobyła medal, o tyle jej koleżanki z kadry uplasowały się na dalszych lokatach. Dopiero dziewiąta finiszowała Heidi Weng, liderka Pucharu Świata. Jedenasta była Ingvild Flugstad Oestberg, a piętnasta Ragnhild Haga.
Oprócz Justyny Kowalczyk na starcie pierwszej konkurencji w Pjongczangu wystartowały jeszcze trzy Polki. Tuż koło siebie finiszowały Sylwia Jaśkowiec i Ewelina Marcisz, które zajęły trzydzieste i trzydzieste pierwsze miejsce. Czterdziesta pierwsza była natomiast Martyna Galewicz.
Wyniki:
Miejsce | Zawodniczka | Kraj | Czas |
---|---|---|---|
1 | Charlotte Kalla | Szwecja | 40:44,9 |
2 | Marit Bjoergen | Norwegia | +7,8 |
3 | Krista Parmakoski | Finlandia | +10,1 |
4 | Ebba Andersson | Szwecja | +10,9 |
5 | Jessica Diggins | USA | +14,7 |
6 | Nathalie Von Siebenthal | Szwajcaria | +17,6 |
7 | Teresa Stadlober | Austria | +26,6 |
8 | Natalia Nieprjajewa | Rosja | +33,0 |
17 | Justyna Kowalczyk | Polska | +1:45,9 |
30 | Sylwia Jaśkowiec | Polska | +3:11,4 |
31 | Ewelina Marcisz | Polska | +3:11,8 |
41 | Martyna Galewicz | Polska | +4:06,4 |
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno z Pjongczangu: Wzruszająca ceremonia otwarcia igrzysk. Stała się symbolem marzenia o zjednoczeniu
czy to prawda?