Ostatni przedolimpijski konkurs Pucharu Świata odbył się w niemieckim Willingen. Zabrakło w nim reprezentacji Austriaków i Japończyków, którzy zdecydowali się w spokoju przygotowywać do najważniejszej imprezy w sezonie. Ci pierwsi trenowali w Planicy, natomiast Azjaci wrócili do kraju, gdzie szlifowali formę w Sapporo. Dołączył do nich także Simon Ammann oraz Rosjanie.
Ważnym posunięciem ze strony trenera polskiej kadry, Stefana Horngachera, było zabranie do Pjongczangu sztabu szkoleniowego w składzie takim, jaki jeździ również na Puchar Świata. Ma to zminimalizować presję ciążącą na zawodnikach, dzięki temu mogą się poczuć jak na zwykłych zawodach.
Nowe buty
Biało-Czerwoni zaprezentowali się w Pjongczangu w nowych butach, a w świat poszła informacja, że Polacy przygotowali coś specjalnego. Zarówno członkowie sztabu, jak i zawodnicy, tego nie komentują. Rywale natomiast mają twardy orzech do zgryzienia, nie wiedzą bowiem, czy to tylko zagrywka psychologiczna, czy rzeczywiście polscy skoczkowie mają nad nimi przewagę.
- W świat idzie mocna informacja, że dana reprezentacja ma coś nowego. A jak potem jeszcze świetnie skacze na treningach, to znaczy, że ktoś wymyślił coś wyjątkowego. Tak naprawdę nie można stworzyć czegoś szczególnie rewolucyjnego, bo trzymają restrykcyjne przepisy - skomentował były skoczek, Marcin Bachleda w rozmowie z WP SportoweFakty.
Bez zmiany czasu, bez kompów
Nietypowy sposób przygotowań wybrali reprezentanci Norwegii. W ekipie postanowiono, że zawodnicy nie będą przestawiać się na koreańską strefę czasową. Oznacza to, że skoczkowie muszą spać w ciągu dnia. Aby im to ułatwić w pokojach Norwegów pojawiły się ciemne zasłony i specjalne oświetlenie.
Oprócz tego sztab norweskiej kadry postanowił, że skoczkowie nie będą mogli korzystać z komputerów podczas igrzysk. Dzięki temu mają w pełni skupić się na nadchodzącej rywalizacji. Ciekawostką może być fakt, że w przypadku choroby zawodnicy mogą skorzystać z dodatkowych pokoi hotelowych, przeznaczonych do kwarantanny.
W ostatniej chwili
W zupełnie inną stronę poszli skoczkowie amerykańscy. Przylecieli oni do Pjongczangu "za pięć dwunasta". Tamtejszy sztab szkoleniowy uważa, że w ten sposób zawodnicy unikną efektów tzw. jet lagu, czyli syndromu nagłej zmiany czasu. - Aklimatyzacja jest ważna, jednak ci, którzy przyjechali późno i z marszu zaczęli skakać, czas na przystosowanie będą mieć później. Na samym początku czują się lepiej - ocenił Bachleda.
Każda reprezentacja przygotowywała się do igrzysk na swój sposób. O tym, który zespół najlepiej wykorzystał ostatnie dni przed najważniejszą imprezą sezonu, przekonamy się już w sobotę, około godz. 15.00 czasu polskiego.
ZOBACZ WIDEO Michał Bugno z Pjongczangu: Wzruszająca ceremonia otwarcia igrzysk. Stała się symbolem marzenia o zjednoczeniu