Nadzieja na przyszłość
Gdy rozgrywano igrzyska olimpijskie w Soczi, Jan Ziobro znalazł się w gronie nominowanych do reprezentacji Polski. Miał wtedy ledwie 22 lata i łatkę talentu. W końcu kilka miesięcy wcześniej, 21 grudnia, wygrał swój pierwszy konkurs PŚ. Stanął na najwyższym stopniu podium w Engelbergu.
- Z psychiką do tej pory jakoś dobrze sobie radzę, to mój mocny punkt. Nerwy są zbędne. Podejdę do konkursów w Soczi jak do każdych zawodów w PŚ - mówił przed IO w Soczi w rozmowie z "Dziennikiem Polskim".
W konkursie na skoczni normalnej w Soczi zajął trzynaste miejsce. Był wtedy lepszy m. in. od Dawida Kubackiego. Na skoczni dużej był piętnasty. Dobrą dyspozycję potwierdził w drużynie. Na zakończenie igrzysk skoczył na odległość 130,5 i 133 m. W zawodach drużynowych lepszy był jedynie Kamil Stoch (130,5 i 135 m), a Biało-Czerwoni otarli się o medal. Zajęli czwarte miejsce, przegrali z Japończykami o ledwie 13 punktów.
- Gdyby każdy z nas skoczył normalnie, oprócz Jaśka Ziobry, który prezentował się super i jest teraz moim bohaterem, to medal byłby jak najbardziej w naszym zasięgu. Niestety, nie ustrzegliśmy się błędów - mówił po rywalizacji w drużynie Stoch.
ZOBACZ WIDEO Oceniamy medalowe szanse polskich skoczków na IO. "Największe są w drużynówce"
Zmarnowany talent
Sezon 2013/2014 okazał się najlepszym w karierze Ziobry. Puchar Świata zakończył on z 312 punktami na koncie. Nigdy później nie powtórzył takiego wyniku. Ba, po tym jak w grudniu 2013 roku dwukrotnie stał na podium w Engelbergu, nigdy później nie udało mu się powtórzyć tego wyczynu.
Ziobro oddawał dobre skoki jedynie w Wiśle, ale miało to miejsce jeszcze w sezonie 2013/2014, gdzie zajął szóstą lokatę. Na dodatek przed rokiem w japońskim Sapporo był dziewiąty.
Zjazd w karierze Ziobry widać gołym okiem. Rok po dobrych skokach na igrzyskach w Soczi, coraz częściej miał problemy z awansem do drugiej serii zawodów PŚ. Zdobył tylko 55 punktów. Jeszcze gorzej było w 2015/2016, choć należy pamiętać, że w ostatnim roku pracy Łukasza Kruczka, cała nasza reprezentacja zanotowała regres. Wtedy 26-latek nie punktował ani razu.
Niesprawiedliwe traktowanie?
W ostatnim okresie Ziobro przeżywa swoje pięć minut w mediach. Tyle, że nie za sprawą wyników, a krytycznych wypowiedzi względem trenerów i działaczy PZN. Dostało się nawet żywej legendzie polskich skoków - Adamowi Małyszowi. Zarzuty Ziobry są jasne - nie był sprawiedliwie traktowany przez szkoleniowców. Pomimo dobrych skoków, na konkursy PŚ mieli jeździć inni.
Czy tak było na pewno? Wystarczy sucha analiza wyników. Piotr Żyła był od niego lepszy w każdym sezonie, który rozegrano od IO w Soczi. Maciej Kot i Dawid Kubacki zdobyli mniej punktów w PŚ jedynie w sezonie 2014/2015. Był od nich gorszy też w zeszłorocznej edycji Letniej Grand Prix.
Co dalej?
Gdy przed laty Ziobro triumfował w Engelbergu, na nartach miał napisane "luz w dupie". Te słowa towarzyszyły mu w kolejnych konkursach. Odpowiednie podejście psychiczne miało być kluczem do sukcesu. Być może tego luzu zabrakło na dalszym etapie kariery sportowca z Rabki-Zdroju. Gdy jego rówieśnicy, jak Kubacki czy Kot, robili krok do przodu, on stał w miejscu.
Jeszcze przed rokiem Ziobro potrafił pogodzić się z decyzjami trenera Stefana Horngachera. Gdy polscy skoczkowie odżyli pod wodzą Austriaka, 26-latek nie był zdziwiony faktem, że nie mieści się w składzie na konkursy drużynowe. - Nie dziwię się trenerowi Horngacherowi, że nie wstawił mnie do składu. Inni byli lepsi - mówił "Gazecie Krakowskiej".
Co się zmieniło od tamtego czasu? Psychika. Ziobro wszedł w sezon olimpijski ze świadomością, że trudno będzie mu wywalczyć miejsce w reprezentacji Polski na igrzyska w Pjongczangu. Brak odpowiedniej motywacji, wiary w sukces, przy tak wyrównanej stawce, gdzie liczy się każdy detal, może okazać się zabójczy dla kariery.
W Soczi Ziobro miał 22 lata. Mógł myśleć, że kolejne igrzyska będą jego, że przejmie pałeczkę po Stochu. Nic takiego się nie wydarzyło, stąd najpewniej rozgoryczenie. Dziś nawet trudno wyobrazić sobie jego powrót do kadry. I to nie tylko w tym sezonie, ale również w kolejnych. Jego oskarżenia pod adresem trenerów trafiały rykoszetem też w innych zawodników, bo według niego mieli być faworyzowani. Czy w takiej sytuacji atmosfera w reprezentacji byłaby dobra? Wątpliwe. Dlatego Ziobro Pjongczang zobaczy co najwyżej w telewizji. I kolejne igrzyska w 2026 roku najpewniej też.
Artykuł pisany na zamówienie, mający postawić Ziobrę w najgorszym świetle. To jest wręcz ohydne, a dziennikarzom, którzy godzą sie na takie t Czytaj całość