Emocję do samego końca - relacja z meczu Miedź Legnica - Vive Kielce

Wspaniały mecz rozegrali przetrzebieni kontuzjami zawodnicy z Legnicy w starciu z liderem. Stworzyli emocjonujące widowisko, będąc bardzo blisko wywalczenia punktu z głównym faworytem do mistrzostwa. Drużyna z Kielc nie zachwyciła, ale zdobyła cenne 2 punkty.

Ok. 1500 kibiców przed spotkaniem oglądało miłą ceremonię podziękowań dla brązowych medalistów, które złożyli prezydent Legnicy oraz prezes Miedzi. Przyciągnęła ich przede wszystkim charyzmatyczna postać trenera naszej narodowej drużyny. Niestety, kontuzje nie pozwoliły na występ czołowych zawodników w obydwu drużynach. Nie pojawili się w drużynie przyjezdnych: Żółtak, Rosiński, Piwko, a w ekipie gospodarzy nie wystąpili: Góreczny, Skrabnia. Na drobne urazy przed spotkaniem narzekali Piotr Będzikowski, Paweł Petela i Radosław Fabiszewski. Na trybunach przewidywano wysoką porażkę, ale niezwykle ambitnie grający zawodnicy zapewnili widzom wiele emocji.

Mecz rozpoczął się od spokojnej gry obu zespołów. Przez pierwsze minuty ambitnie grający legniczanie dotrzymywali kroku faworyzowanej ekipie z Kielc. Bardzo dobrze spisywał się Lech Kryński w bramce. Zatrzymywał skutecznie rzuty gości w tym dwukrotnie w sytuacji sam na sam z Patrykiem Kuchczyńskim . Niestety gospodarze często popełniali proste błędy, ale wynik w do 15. minuty oscylował wokół remisu. Następnie nastąpił słabszy okres gry drużyny Miedzi. Drużyna Vive bardzo szybko wyprowadzała kontry, a ich skutecznym egzekutorem był Mateusz Jachlewski, Słabo w ataku grali również bracia Fabiszewscy. W 18. minucie Vive prowadziło 9:6. Karnego wspaniale obronił Paweł Kiepulski, ale miał słabe wsparcie ze strony kolegów. Pierwsza połowa skończyła się bezpiecznym, wydawałoby się wprowadzeniem lidera 12:8.

Na początku drugiej połowy nic się nie zmieniło. Ekipa Vive w 41. minucie bezpiecznie prowadziła 18:14, a z dobrej strony pokazali się Bartosz Konitz i skuteczny Mateusz Jachlewski. Skutecznie akcje wykańczał również Patryk Kuchczyński. I nagle zupełnie niespodziewanie ekipa Vive stanęła. Jeszcze w 49. minucie Kielce prowadziły 24:17 i wtedy świetnie zaczęła grac Miedź. Bardzo dobrze broniła, a w ataku wspaniale prezentowała się prawa strona. Artur Szabat i Andrzej Brygier grali wprost koncertowo. Świetnymi paradami popisywał się Lech Kryński, jeden z głównych aktorów tego widowiska. Dwukrotnie wspaniale obronił rzuty z czystej pozycji Michała Stankiewicza. 2 przechwyty Szabata pozwoliły dojść do wyniku 23:25 w 57. minucie spotkania. Bardzo dobrze w tym okresie gry grał Radosław Fabiszewski. Jego piękny rzut z biodra w okienko bramki. Kibice na stojąco dopingowali swoich pupili podczas emocjonującej końcówki spotkania. Miedź chcąc zdobyć punkt w starciu z liderem spróbowała obrony każdy swego. Nagle zegar stanął i czas zatrzymał się 16 sekund przed końcem. Każdy na trybunach marzył o sytuacji jak w meczu z Norwegią. Skuteczną akcję wykończyli jednak kielczanie, a konkretnie Patryk Kuchczyński - ustalił wynik spotkania na 26:24.

Oba zespoły stworzyły wspaniałe widowisko nagrodzone przez licznych kibiców ,stojących w przejściu, siedzących na schodach, gromkimi brawami na stojąco. Niesamowite emocje. Wielki mecz.

Miedź Legnica - Vive Kielce 24:26

Miedź: Kiepulski, Kryński, Majchrzyk- Szabat 5, R.Fabiszewski 4, Brygier 4, Rosiak 4, Petela 3, Ścigaj 2, Kavaliou 1, Będzikowski 1

Vive: Kotliński, Kubiszewski: Jachlewski 10, Kuchczyński 6, Konitz 3, Krieger 2, Podsiadło 2, Stankiewicz 1, Sadowski 1, Zaremba 1

Komentarze (0)