Szmal i Bielecki wykonali wyrok na Nafciarzach. Ligowy klasyk dla mistrzów Polski!

W hitowym spotkaniu 11. kolejki PGNiG Superligi szczypiorniści Vive Tauronu Kielce pokonali przed własną publicznością Orlen Wisłę Płock 32:22. Była to pierwsza odsłona tzw. świętej wojny w bieżących rozgrywkach.

Oba zespoły przystępowały do tego pojedynku w nie najlepszych nastrojach, po dotkliwych porażkach w Lidze Mistrzów. Bezpośrednie starcie było jednak szansą, aby nieco te nastroje poprawić. Gra miała toczyć się nie tylko o prestiż, ale również o pierwsze miejsce w tabeli Superligi. Kielczanie, myśląc jeszcze o wyprzedzeniu Nafciarzy przed końcem pierwszej rundy, musieli wygrać. I to właśnie podopieczni Talanta Dujszebajewa, biorąc pod uwagę ostatnie mecze obu siódemek i nawet mimo kilku braków kadrowych, byli faworytami. - Te pojedynki rządzą się swoimi prawami. Zawsze jest dużo walki, gry fizycznej, kontaktu i teraz z pewnością też tak będzie - zapowiadał były zawodnik Wisły, obecnie reprezentujący barwy Vive, Piotr Chrapkowski.

Ligowy klasyk nieco lepiej rozpoczęli płocczanie. Po stracie piłki przez Karola Bieleckiego, udało im się wyprowadzić szybką kontrę, którą na gola zamienił Tiago Rocha. Wprawdzie Vive wyrównało w kolejnej akcji, ale Nafciarze także odpowiedzieli błyskawicznie, a na domiar złego, karę dwóch minut otrzymał Michał Jurecki. Tempo meczu od pierwszych minut było bardzo szybkie. W 6. minucie, po bramce Bieleckiego z linii siódmego metra, na tablicy świetlnej był remis 3:3. Oba zespoły mocno skupiły się na grze w defensywie, nie brakowało przy tym fauli i twardej walki.

Kielczanom pierwsze prowadzenie w meczu dał celny rzut Jureckiego w 9. minucie (5:4). Chwilę później mistrzowie Polski wyprowadzili kontrę, a Manuel Strlek podwyższył na 6:4. Znakomicie miedzy słupkami spisywał się także Sławomir Szmal. W 11. minucie, przy stanie 6:5, po raz pierwszy o czas poprosił trener Wisły, Manolo Cadenas. Jednak po wznowieniu to kielczanie radzili sobie lepiej. Dobra obrona i fantastyczne interwencje Szmala, pozwalały konsekwentnie budować przewagę. W 14. minucie było już 8:5. W tym momencie nie wytrzymał hiszpański szkoleniowiec Wisły, którego sędziowie ukarali dwiema minutami, co stworzyło kolejną szansę dla żółto-biało niebieskich. Płocczanie tymczasem mieli coraz więcej problemów z rozwiązywaniem ataków pozycyjnych.

Strzelecki impas przełamał dopiero w 18. minucie Dan-Emil Racotea, a ponieważ Vive w kilku akcjach pogubiło się w ataku, o czas poprosił tym razem Talant Dujszebajew. W końcówce pierwszej połowy tempo gry zdecydowanie spadło, ciężko przychodziło obu ekipom zdobywanie bramek, ale kielczanie wciąż utrzymywali skromną przewagę. W ostatnich pięciu minutach nastąpił jeszcze jeden zryw gospodarzy. Dwa przechwyty i w konsekwencji szybkie kontry, dały w 27. minucie wynik 14:9. Gdy wydawało się, że mistrzowie Polski mogą dobić rywali, przypomniał o sobie najskuteczniejszy wśród przyjezdnych Nemanja Zelenović. Do szatni obie drużyny schodziły ostatecznie przy wyniku 15:11.

Po zmianie stron obraz meczu nie uległ znaczącej zmianie. Mistrzowie Polski, mimo, że błyskawicznie karę dwóch minut otrzymał Mateusz Kus, powoli budowali przewagę. Kluczem znów okazała się kapitalna postawa defensywy. W 32. minucie swojego piątego gola zdobył z rzutu karnego Bielecki i było 17:12. Jednak goście nadal nie odpuszczali, dość długo nie pozwalali Vive uzyskać przewagi, której nie można byłoby odrobić. Znów prawdziwą zmorą Nafciarzy był natomiast Sławomir Szmal., który wiele razy ratował kolegów z opresji.

W 40. minucie, notujący świetny występ Bielecki, ponownie pokonał Marcina Wicharego i przewaga kielczan sięgnęła już siedmiu bramek. O przerwę musiał poprosić trener Cadenas, bo jego zespół nie miał recepty na sforsowanie obrony Vive, a co gorsza, tracił wiarę. Nastrojów nie poprawił na pewno obroniony przez Szmala rzut karny w 42. minucie, który wywołał szał radości na trybunach. Bielecki tymczasem rozstrzelał się na dobre, jak za najlepszych lat. Na kwadrans przed końcem przewaga mistrzów Polski sięgnęła bariery 10 goli i stało się jasne, że Wisła punktów w hali Legionów nie zdobędzie.

Emocje, choć nie te czysto sportowe, na tym się nie skończyły. Jakby na dowód, że mamy do czynienia ze "świętą wojną", na parkiecie doszło w końcówce do szarpaniny miedzy zawodnikami, na boisko wybiegli rezerwowi i członkowie sztabów, interweniowali delegaci. Gorąco było także na trybunach. Zamieszanie zakończyło się karą dwóch minut dla Mateusza Piechowskiego, a do końca meczu kielczanie już dominowali na całej linii nad pozbawionymi nadziei płocczanami. W 54. minucie wynik brzmiał 28:18, a chwilę później trener Dujszebajew dał nawet szansę gry młodemu golkiperowi Krzysztofowi Markowskiemu. Ligowy klasyk pomiędzy Vive Tauronem Kielce a Orlen Wisłą Płock zakończył się rezultatem 32:22.     
 
Vive Tauron Kielce - Orlen Wisła Płock 32:22 (15:11)

Vive: Szmal, Markowski - Buntić 1, Jurecki 4, Tkaczyk 3, Jachlewski 2, Zorman 1, Bielecki 12/5, Strlek 3, Cupić 2, Aquinagalde 3, Chrapkowski, Reichman 1, Kus, Vujović.
Karne: 5/6
Kary: 12 min.

Wisła: Wichary Corrales - Kwiatkowski, Wiśniewski 1, Ghionea 2, Nikcević 3, Piechowski, Montoro, Racotea 2, Rocha 1, Zelenović 4, Pusica 1, Daszek 3, Tarabocha 3, Oneto 1, Zhitnikov 1.
Karne: 0/1
Kary: 10 min.

Kary: Vive - (Jurecki, Chrapkowski, Buntić - po 2 min.; Kus - 6 min. i czerwona kartka); Wisła - (Racotea, Piechowski, Tarabochia, Oneto, Cadenas - po 2 min.)

Widzów: 4.000

Sędziowie: Krzysztof Bąk, Kamil Ciesielski (Zielona Góra)

Z Kielc Łukasz Wojtczak

Źródło artykułu: