Przed spotkaniem włodarze wągrowieckiego klubu zwrócili się z prośbą do Związku Piłki Ręcznej w Polsce o przełożenie sobotniego meczu na inny termin. Powodem tego wniosku była grypa jelitowa, która dotknęła zawodników Nielby. Władze ZPRP nie przystały jednak na to i starcie odbyło się zgodnie z planem, czyli w sobotę.
- To, co nas dotknęło przed spotkaniem, nie było z naszej strony żadną bujdą, czy też przedmeczową zagrywką. Epidemia grypy ogarnęła prawie wszystkich - uciął spekulacje, które pojawiły się w związku z informacją o chorobie Alosza Szyczkow. - Jestem pełen podziwu dla gry naszej drużyny. Jeszcze na dwa dni przed starciem 14 zawodników było chorych. W piątek leżałem w łóżku z gorączką. Miałem ponad 38 stopni temperatury. Dziś jakby wyrosły nam skrzydła. Zagraliśmy super zawody. Spełniliśmy założenia taktyczne trenera. Staraliśmy się grać długo i konsekwentnie w ataku - wyjawił wągrowiecki skrzydłowy.
Zdaniem Aloszy Szyczkowa, w drugiej połowie na szczególne brawa zasługiwał młody bramkarz MKS-u Norbert Witkowski, który pod nieobecność Marka Kubiszewskiego sprawował się w wągrowieckiej bramce po prostu fenomenalnie.
W podobnym tonie wypowiadał się Adrian Konczewski. - Jestem bardzo zadowolony i dumny z gry Norberta Witkowskiego. W drugiej połowie wyczyniał w bramce prawdziwe cuda! Wykazał się bardzo profesjonalną postawą, grał jak zawodowiec. Był to jego pierwszy tak ważny mecz. Chwała mu za to, że nie spalił się - oceniał występ kolegi popularny "Adi".
Nielbiści z całych sił pragnęli wygrać pojedynek z Orlen Wisłą Płock. Według Adriana Konczewskiego, każdy zespół chce się pokazać z jak najlepszej strony w starciu z mistrzem Polski. - Remis, który osiągnęliśmy, jest dla nas zwycięstwem. Do tego wyniku doszliśmy ambicją oraz wolą walki - dodaje bramkarz Nielby.