Łukasz Stodtko: Wynik mógł być niższy

W kończącym I fazę rundy zasadniczej rozgrywek PGNiG Superligi meczu 11. kolejki Vive Targi Kielce na własnym parkiecie pokonały beniaminka NMC Powen Zabrze 39:27. Pierwsza połowa nie zapowiadała tak wysokiej wygranej kielczan, którzy po trzydziestu minutach remisowali z zabrzanami po 16. - Gdyby skończyło się "piątką" dla Vive Targów byłby to dla nad dobry rezultat - mówił po spotkaniu rozgrywający NMC Powen Zabrze, Łukasz Stodtko.

Zabrzanie rozpoczęli mecz z kielecką ekipą bardzo dobrze. Wynik 16:16 po trzydziestu minutach gry napawał optymizmem przybyłych do Hali Legionów zabrzańskich kibiców. Ostatecznie podopieczni Bogdana Zajączkowskiego nie wytrzymali tempa i przegrali dość wysoko. - Pierwsza połowa meczu w naszym wykonaniu była bardzo dobra. Postawiliśmy rywalowi trudne zadanie. Założenia na drugą odsłonę meczu były podobne, czyli popełniać jak najmniej błędów, żeby rywale nie mieli szans wykorzystać swoich umiejętności. Mieliśmy grać długo w ataku, wiadomo że mocną stroną Vive Targów jest kontra. Jeśli kielczanie mają ku temu warunki, to grają w ciemno do swoich skrzydłowych. Żałujemy bardzo drugiej połowy, która nam nie wyszła - skomentował mecz Łukasz Stodtko.

Po pierwszej wyrównanej połowie wydawało się, że w Kielcach kibiców czekają wielkie emocje. Wejście po przerwie nowej szóstki w pole po stronie Vive Targów odmieniło oblicze tego zespołu. Świetny początek zaliczyli zwłaszcza Mariusz Jurasik i Patryk Kuchczyński, którzy tchnęli w ospałych kielczan nowego ducha. - W pierwszej połowie dobrze zagrał Denis Buntić, ale Mariusz Jurasik zastąpił go godnie i rzucił kilka ważnych bramek. Warto pamiętać jednak, że każdy zawodnik w kieleckich szeregach gra na bardzo wysokim poziomie. W Kielcach nie ma zawodników z "łapanki", to są kadrowicze swoich krajów. To my popełniliśmy zbyt wiele błędów w ataku, a to zemściło się na kontrze - stwierdził rosły rozgrywający.

Pierwsza połowa meczu obfitowała też w dyktowane rzuty karne. Po około 20 minutach gry na 12 zdobytych przez gospodarzy bramek, aż cztery padły po rzutach karnych, piątą z prób zatrzymał Sebastian Kicki. - Kiedy Rastko Stojković jest wolny koledzy grają do niego piłki prawie w ciemno. To zawodnik, który potrafi się uwolnić na kole. Było sporo podań do niego i co mógł to skończył, co nie to dorzucił z karnego. Myślę, że jednak za wiele piłek doszło do koła. Nie graliśmy tak brutalnie, żeby kończyło się to dwuminutowymi karami. Ale wiadomo, że jak piłka jest zagrana do kołowego to skończy się albo bramką albo karnym - tłumaczy "Szczota".

Z jednej strony na słabszej drugiej połowie zaważyły błędy zabrzan, nieprzemyślane rzuty i niewykorzystane sytuacje sam na sam, z drugiej zapały przyjezdnych studził jak zwykle świetnie dysponowany w bramce Marcus Cleverly. - Marcus Cleverly to klasowy zawodnik, spisuje się w bramce bardzo dobrze. Kiedy gra się naprzeciwko niego to trzeba wycelować w punkt, gdzie go nie ma, a jest to ciężkie. Trudno jest mu rzucić z drugiej linii, w kontrze też mieliśmy problemy - chwalił kolegę Stodtko.

Po meczu Mariusz Jurasik stwierdził, że dwanaście bramek różnicy nie oddawało tego co działo się na parkiecie. Jego zdanie podzielał również Łukasz Stodtko. - Przegraliśmy zdecydowanie za wysoko. Gdyby skończyło się "piątką" dla Vive Targów byłby to dla nad dobry rezultat. Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z najlepszymi, czyli z zespołami z Kielc i Płocka. Kiedy ktoś spojrzy na wynik i zwycięstwo kielczan dwunastoma bramkami pomyśli, że to była łatwa wygrana. A prawda jest taka, że ten wynik można było zmniejszyć - powiedział szczypiornista.

Komentarze (0)