- Przeciwnik jest godny i wysokiej klasy. To najlepszy zespół spośród tych, które pozostały w Challenge Cup - martwił się tuż po losowaniu w rozmowie ze SportoweFakty.pl szkoleniowiec puławskiej drużyny, Bogdan Kowalczyk. Czy mógł mówić jednak inaczej, skoro Cimos w lidze słoweńskiej jest wiceliderem, a jego barw bronią zawodnicy klasy Darko Stanicia (bronił dostępu do serbskiej bramki w trakcie ostatniego mundialu), Jure Vrana, Sebastiana Skube, Matjaza Brumena, Zorana Jovicicia i Jure Dobelseka?
Przed dwoma laty Cimos grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów, a rok wcześniej awansował do półfinału Pucharu EHF. Na krajowym podwórku wygrał dziesięć ostatnich spotkań, w sumie w tym sezonie zwyciężył w dwudziestu jeden meczach - uległ jedynie Trimo Trebnje, liderowi z Gorenje i drużynie Celje Pivovarna Lasko, którą w tabeli jednak dystansuje. Na własnym parkiecie Cimos w tym sezonie jeszcze nie przegrał, a klasę podopieczni Frediego Radojkovica potwierdzili przed tygodniem, ogrywając Azoty pewnie i wysoko (33:26).
W sobotę dużo zależeć będzie od dyspozycji Dymitro Zinczuka
Wieść gminna niesie jednak, że w Słowenii rękę do wygranej gospodarzy przyłożyli sędziowie, puławianom przytrafiło się ponadto w grze kilka przestojów - gdyby nie to, zagraniczna wyprawa porażką wcale zakończyć by się nie musiała. - Jak na tak klasowego przeciwnika, to uważam, że zagraliśmy przyzwoicie - mówił po meczu w rozmowie z "Kurierem Lubelskim" najskuteczniejszy zawodnik Azotów, Wojciech Zydroń. - W piłce ręcznej siedem bramek to dużo i mało. Należy jednak szczerze przyznać, że nasze szanse na awans do kolejnej rundy zmalały do minimum.
W środku tygodnia Cimos setnie męczył się na własnym parkiecie z RD Loka, pokonując ostatecznie niżej notowanego rywala 30:29. Azoty w tym czasie odpoczywały, w trakcie drogi powrotnej ze Słowenii zaginął bowiem bagaż ze sprzętem sportowym zespołu. Kończący fazę zasadniczą mecz PGNiG Superligi z Zagłębiem został przełożony na piątego kwietnia, puławianie nie mogli także trenować, we wtorek i środę - gdy gracze Kowalczyka mieli przebywać w Lubinie - hala MOSiR-u została bowiem wynajęta. Czy przymusowa regeneracja sił pozwoli Azotom podjąć z Cimosem wyrównaną walkę?
Sobotnie spotkanie rozpocznie się o godz. 18:00.