U zarania XXI wieku Portugalczycy na mistrzostwa Europy jeździli regularnie: w 2000 roku - pod naszą nieobecność - zajęli nawet siódmą lokatę. Dwa lata później byli na miejscu dziewiątym, w Słowenii skończyli na pozycji czternastej. Po raz ostatni udział w europejskim czempionacie wzięli przed czterema laty, pierwszy w historii plasując się niżej od biało-czerwonych (byliśmy wówczas dziesiątym zespołem Starego Kontynentu, Portugalia zaś - piętnastym). Od tamtego momentu portugalska piłka ręczna zaczęła staczać się w niebyt, podczas gdy polski handball ruszył galopem.
- Zdobyli ostatnio młodzieżowe mistrzostwo świata, to jest kraj, który znów zaczyna grać w piłkę ręczną - przestrzega jednak selekcjoner, Bogdan Wenta. Portugalczycy w europejskim rankingu pałętają się w okolicach trzeciej dziesiątki, w ich kadrze próżno szukać znaczących nazwisk. - Jak na razie jest to dla nas wielka niewiadoma, z pewnością w ich drużynie znajdzie się zarówno kilku utalentowanych zawodników, jak i paru bardziej doświadczonych - przewiduje bramkarz reprezentacji Polski, Sławomir Szmal. - Musimy podejść do nich z respektem.
W czerwcu w Portugalii długo męczyli się Hiszpanie, przed kilkoma dniami z trudem dwa punkty wyrwała im Słowenia. - Pokazali, że potrafią grać. Czeka nas ciężka przeprawa - zapowiada skrzydłowy reprezentacji Polski, Patryk Kuchczyński. - To egzotyczny przeciwnik, grają agresywną strefą 3-2-1, musimy być więc przygotowani na wszelkie rozwiązania - dodaje rozgrywający, Mariusz Jurkiewicz. - Na pewno postawią nam trudne warunki, trzeba będzie się wyjątkowo skoncentrować - przewiduje z kolei Grzegorz Tkaczyk, który wrócił do reprezentacji po dwóch latach nieobecności.
W spotkaniu z Portugalią nie zagra Karol Bielecki, dla którego zabrakło miejsca w samolocie do Portimao. - Wspólnie z Karolem ustaliliśmy, że odrobina odpoczynku dobrze mu zrobi - argumentuje Wenta. W kadrze pojawili się za to Artur Siódmiak i Mateusz Jachlewski, dla których nie było miejsca w składzie na mecz z Ukrainą. W czwartek na Torwarze Polacy nie mieli litości dla sąsiadów ze wschodu, fantastycznie spisała się formacja defensywna. Trochę pretensji mieć można było za to do postawy ataku, Polakom zdarzało się kilka błędów, momentami gubili tempo rozgrywania akcji.
- Zabrakło timingu, mieliśmy parę głupich strat - przyznaje Kuchczyński. - Myślę jednak, że czasem będziemy się rozkręcać i nasza gra wyglądać będzie znacznie lepiej - deklaruje. - Nie liczy się rozmiar zwycięstwa, gra się o punkty - przyznaje Wenta. - Po to jedziemy do Portugalii, będziemy tam faworytem. Jeśli zagramy w obronie tak dobrze, jak w meczu z Ukrainą, to możemy sobie pozwolić na pewne niedostatki w ataku - tłumaczy. - Wyniki innych meczów eliminacyjnych są dla nas ostrzeżeniem: punkty stracili Niemcy, męczyła się Norwegia. Mam nadzieję, że w Portimao niespodzianki nie będzie.
Niedzielne spotkanie rozpocznie się o godzinie 18:00 czasu polskiego.