Doliczone sześć minut do podstawowego czasu.

Podanie prostopadłe zostało zatrzymane w ostatnim momencie przez Marceliego Zapytowskiego. Jeszcze łęcznianie mieli możliwość wrzucenia piłki za kołnierz bramkarza Korony Kielce, ale skończyło się to wszystko niezdarną przewrotką Huberta Sobola po wrzutce Dawida Tkacza.

Hubert Sobol nie dość, że nie poradził sobie w konfrontacji z Marcelim Zapytowskim, to jeszcze znajdował się z momencie podania na spalonym.

Nie jest to widowisko, które przechodzi do historii jako jedno z najbardziej atrakcyjnych. Wieje nudą, brakuje strzałów.

Marceli Zapytowski poradził sobie z dośrodkowaniem z prawego skrzydła. Piłka zawisła ponad polem karnym kielczan, ale nie nadawała się do oddania uderzenia dla żadnego zawodnika Górnika Łęczna. Na swoją szansę czeka między innymi wprowadzony z ławki rezerwowych na boisko Hubert Sobol.

Zmiana za Piotra Malarczyka była spowodowana urazem.

Nic ciekawego nie wynikło z wstrzelenia z rzutu wolnego Jakuba Łukowskiego. Kombinował on wspólnie z Łukaszem Sierpiną, tymczasem skończyło się wywalczeniem kolejnego rzutu rożnego.

Chwilowe przebłyski piłkarzy ofensywnych nie zmieniają negatywnego obrazu całego meczu. Sytuacja podobna jak w pierwszej połowie, czyli po w miarę interesującym początku, nastąpiło kolejne hamowanie.

Pojawili się piłkarze z ławki rezerwowych również po stronie Górnika Łęczna. Trener Marcin Prasoł postanowił za jednym zamachem wprowadzić trzech zawodników.

Górnik Łęczna starał się odpowiedzieć atakiem z wykorzystaniem szybkiego napastnika. Gracz gospodarzy został wzięty w kleszcze przez dwóch przeciwników i interweniowali w komitywie Sasa Balić oraz Łukasz Sierpina.

W 59. minucie był pierwszy wypad Górnika po przerwie i niewiele zabrakło do zdobycia prowadzenia. Wiktor Lychowydko główkował w poprzeczkę w bramce Marcela Zapytowskiego po wrzutce Patryka Pierzaka z prawego skrzydła.

Konsultacje w sztabie szkoleniowym Górnika Łęczna. Na razie gospodarze nie przeprowadzili zmian, ale również nie przeprowadzili groźnego dla Korony Kielce ataku w drugiej połowie.

Uderzenie zza pola karnego zostało zablokowane. To Jacek Podgórski starał się pokonać Macieja Gostomskiego, ale tym razem rykoszet okazał się szczęśliwym rozwiązaniem dla bramkarza Górnika Łęczna.

Minęła dopiero pierwsza połowa i w bezbarwnej Koronie doszło do trzech zmian. Do Adama Frączczaka dołączył w ataku Jewgienij Szykawka, a ponadto rozruszać drużynę na skrzydle ma Dawid Błanik.

Nie idzie atakowanie jednym i drugim.

Na razie bezbramkowo.

Pierwsza połowa zakończona bezbramkowym remisem. Wyrównana konfrontacja, w której tylko od czasu do czasu pachniało skutecznym atakiem. Na pewno warte odnotowania było uderzenie Serhija Krykuna zablokowane przez nieobecnego już na murawie Kyryło Petrowa.

Doliczone trzy minuty do podstawowego czasu.

Po rozpoznaniu się drużyn, coraz trudniej jest im o stwarzanie sytuacji podbramkowych.

Zmiana spowodowana urazem i obciążeniem żółtą kartką.

Korona Kielce stara się odpowiedzieć na dotychczasowe, niebezpieczne ataki Górnika Łęczna dłuższym utrzymaniem w posiadaniu piłki. Gospodarze nie zamierzają jednak chować się przed podopiecznymi Leszka Ojrzyńskiego i starają się przeprowadzać kontrakcje.

Pozostało jeszcze trochę czasu drużynom na zdobycie prowadzenia w pierwszej połowie spotkania. Ponadto zanosi się na dużą liczbę doliczonych minut z powodu przerwy po zderzeniu Marcina Biernata z Kyryło Petrowem.

Dwa kwadranse rywalizacji za drużynami. Nie zarysowała się w tym okresie przewaga podopiecznych Leszka Ojrzyńskiego. Na podania czeka na desancie Adam Frączczak.

Marcin Biernat oraz Kyryło Petrow zderzyli się niebezpiecznie głowami w centrum boiska. Obaj wymagali opatrzenia przez medyków. W pewnym momencie sztabowcy Górnika Łęczna sygnalizowali konieczność przeprowadzenia zmiany, ale obrońca gospodarzy absolutnie nie zamierza schodzić z placu.

Przerwa w grze spowodowana urazem.

Zaczęły mnożyć się niebezpieczne ataki Górnika. Po podaniu z rzutu rożnego do Serhija Krykuna, było groźne uderzenie blokowane przez Kyryło Petrowa. Niewiele później sytuacja sam na sam z Marcelim Zapytowskim, ale nawet w razie celnego strzału, nie byłoby gola z powodu spalonego.

Dwa niebezpiecznie wykonane przez Górników rzuty rożne.

Początek meczu pozwalał na optymizm, ponieważ podniosła się temperatura pod obiema bramkami. Zespoły zagroziły przeciwnikom atakami na skrzydłach. W polu karnym Korony Kielce zrobiło się niebezpiecznie po płaskim dośrodkowaniu. Z kolei goście zagrozili odbitym rykoszetem zagraniem Marcina Szpakowskiego, po którym piłka odbiła się od poprzeczki.

Na początku meczu dwie akcje oskrzydlające i zapachniało wczesnym otwarciem wyniku. W polu karnym Korony Kielce zakotłowało się po płaskim dośrodkowaniu, a odbite rykoszetem zagranie Marcina Szpakowskiego skończyło się lądowaniem piłki na poprzeczce.

Górnik Łęczna przystąpił do rywalizacji w zielonych koszulkach oraz getrach, a także w czarnych spodenkach. Z kolei Korona Kielce w równie tradycyjnych, złocisto-krwistych strojach.

Drużyna z Lubelszczyzny postara się o sprawienie niespodzianki, a Korona dostała już w poprzedniej rundzie ostrzeżenie od innego pierwszoligowca Stali Rzeszów i wyeliminowała go dopiero w konkursie rzutów karnych.

Koroniarze w Łęcznej.

Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)

Jedenastki obu drużyn.

Trwa walka we wtorkowych meczach w Fortuna Pucharze Polski. Górnik Łęczna postara się o sprawienie niespodzianki w rywalizacji z Koroną Kielce. W poprzednim sezonie drużyna z Lubelszczyzny spadła z PKO Ekstraklasy, natomiast podopieczni Leszka Ojrzyńskiego awansowali do elity.