W tym artykule dowiesz się o:
Leo Messi, Neymar, Luis Suarez - nie brakuje opinii że trio napastników Barcelony to najlepszy atak w historii futbolu. W sobotę powstrzymać El Tridente będzie chciało Atletico Madryt. Na Camp Nou dojdzie do hitu Primera Division, na który z niecierpliwością czeka cała Hiszpania.
Choć w historii starć obu drużyn w ostatnich latach nie brakowało wielkich widowisk i zaskakujących rozstrzygnięć, to tylko w jednym przypadku kluczową rolę na boisku odegrał reprezentant Polski. Również wtedy faworytem meczu Atletico z Barceloną była naszpikowana gwiazdami Duma Katalonii.
W sezonie 1993/1994 drużyna z Camp Nou, podobnie jak teraz, mogła się pochwalić obecnością w swoim składzie największych gwiazd futbolu. Andoni Zubizarreta, Ronald Koeman, Josep Guardiola, Michael Laudrup, Christo Stoiczkow czy Romario byli podstawowymi zawodnikami trenera Johana Cruyffa.
Mniej wesoło było w Atletico. Młodszym kibicom należy przypomnieć, że w tamtych czasach w klubie ze stolicy Hiszpanii nie było tak spokojnie, jak obecnie. Rządzący wówczas twardą ręką prezydent Jesus Gil potrafił w trakcie jednego sezonu trzy razy zmienić trenera, co nie pomagało w stabilizacji i osiąganiu sukcesów. Aspiracje nietuzinkowego prezesa były jednak wielkie, podobnie jak i fanatycznych kibiców.
Ci z kolei mogli wybaczyć swoim zawodnikom porażki w meczach ze Sportingiem Gijon czy Extramadurą, jednak najważniejsze były starcia z Realem i Barceloną. 30 października słynny Dream Team przyjechał na Vicente Calderon na spotkanie z Rojiblancos, w którego składzie widniało nazwisko reprezentanta naszego kraju.
Roman Kosecki trafił do klubu latem 1993 roku z Osasuny Pampeluna, z trudnym zadaniem wypełnienia luki po odchodzącym Paulo Futre, który był jedną z gwiazd całej ligi. W Polaku pokładano duże nadzieje, otrzymał koszulkę z wiele znaczącym numerem "10". Szybko wywalczył sobie miejsce w składzie i stał się ważną postacią drużyny. Aby jednak na stałe zająć miejsce w sercach fanów, potrzebny był mu spektakularny występ w meczu z odwiecznym rywalem.
Nowy napastnik Lecha - nowa gwiazda Ekstraklasy?
{"id":"","title":"","signature":""}
Pierwsze 45 minut spotkania na Calderon było jednak koszmarem dla Polaka, jego kolegów i kibiców gospodarzy. Barcelona robiła na boisku co chciała i po trzech golach niesamowitego Romario prowadziła aż 3:0! Brazylijczyk był wtedy w fantastycznej formie i w całej Europie nie było obrońcy, który potrafiłby go powstrzymać.
Piłkarze Atletico schodzili do szatni w fatalnych nastrojach. Nie dość, że wynik był katastrofalny, to spodziewali się oni wizyty w szatni prezydenta, który miał w zwyczaju pojawiać się tam w przerwach meczów i w ostrych słowach krytykować poszczególnych zawodników. Tym razem jednak do tego nie doszło.
- Przyszedł do szatni i gdy myśleliśmy, że będzie chciał nas powiesić, całkowicie nas zaskoczył. Nie krzyczał i życzył dobrej gry. Byliśmy w szoku, ale to nas podbudowało - mówił po latach Kosecki, cytowany przez serwis czasfutbolu.pl. Zachowanie Gila pomogło - na drugą połowę Atletico wyszło zupełnie odmienione.
Już w 47. minucie Polak strzelił pierwszego gola dla gospodarzy, pokonując Zubizarretę w sytuacji sam na sam. Rojiblancos poszli za ciosem. Osiem minut później potężnym strzałem z rzutu wolnego bramkarza Barcelony zaskoczył Pedro i Atletico złapało kontakt z rywalem.
Mijają kolejne minuty i na bramkę Blaugrany sunie atak za atakiem. Pierwsze skrzypce gra Kosecki, który nie daje chwili spokoju bocznym obrońcom Barcelony, Eusebio i Ferrerowi. Pełne ręce roboty ma też Zubizarreta. W 73. minucie wspomniany Ferrer traci piłkę przed polem karnym, ta trafia pod nogi Polaka, który doprowadza do remisu, wprawiając w ekstazę trybuny Vicente Calderon.
Zszokowani gracze Barcelony ruszają do ataku, jednak grają zbyt nerwowo. Po jednej z takich chaotycznych akcji piłkę traci sam Romario. Futbolówkę przejmuje Kosecki i po indywidualnej akcji oddaje ją Caminero, a ten strzela czwartego gola dla gospodarzy! Cruyff i jego piłkarze nie mogą w to uwierzyć i skrywają twarze w dłoniach. Atletico świętuje, Atletico tego dnia jest wielkie i po niesamowitej drugiej połowie wygrywa 4:3.
Bohaterem meczu ogłoszony zostaje Kosecki, bez którego dwóch goli i asysty "remontada" nie byłaby możliwa. Pod wielkim wrażeniem jego występu na długo pozostaje też trener Barcelony, który chciał go ściągnąć na Camp Nou, a w opublikowanej później książce ustawił w jednym szeregu z najlepszymi piłkarzami świata.
- Późnym wieczorem poszliśmy do centrum miasta pod Fontannę Neptuna. Tam czekali na nas już kibice. Zjedliśmy kolację i wypiliśmy szampana, ale o wielkim świętowaniu nie mogło być mowy, bo trzy dni później graliśmy przecież kolejny mecz - wspominał ówczesny wiceprezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.
Kosecki spędził w Madrycie dwa sezony i rozegrał jeszcze kilka świetnych spotkań, ale to właśnie mecz z Barceloną jest jego najmilszym wspomnieniem z gry w tym klubie. Miał jednak pecha - najlepsze czasy dla drużyny nastały po jego odejściu do FC Nantes.
- Mimo, że złapałem nadwagę po zakończeniu kariery, to wciąż jestem tam rozpoznawany i pamiętany - przekonywał w wywiadach Kosecki. Nic w tym dziwnego. Taki występ przeciwko wielkiej Barcelonie nie zdarza się wielu piłkarzom w hiszpańskiej ekstraklasie. Czy w sobotnie popołudnie jego wyczyn powtórzy Antoine Griezmann lub jeden z jego kolegów?