Przypomnijmy: kontrakt Roberta Lewandowskiego z Bayernem kończy się latem 2023 roku. Wiadomo jednak, że przy gwieździe światowego formatu wielka gra o to, co dalej, zaczyna się dużo wcześniej. Ta dotycząca "Lewego" już się zaczęła.
WP SportoweFakty zajrzały za kulisy tego, co się dzieje wokół napastnika Bayernu Monachium. Fakty (i krążące mity) weryfikowaliśmy w kilku krajach, na najwyższych szczeblach.
Warto wyjaśnić, co w trawie piszczy, kto pociąga za jakie sznurki, bo w ostatnich dniach pojawiło się mnóstwo spekulacji, w tym wiele nieprawdziwych. Jak więc wygląda sytuacja?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: skandal na boisku! Mecz został przerwany
Zaczęło się "zmiękczanie" Lewandowskiego
W ostatnich dniach w niemieckiej prasie pojawiło się kilka (kontrolowanych?) przecieków w sprawie Lewandowskiego. Przypadek? Niektórzy obserwatorzy są przekonani, że nie. Że to element starej strategii "zmiękczania" rywala przed decydującymi negocjacjami.
O co chodzi? Pojawił się na przykład artykuł, że Lewandowski w szatni tak naprawdę jest średnio lubiany. Że jest samotnikiem, że nie integruje się z młodszymi piłkarzami Bayernu, że prezentuje negatywną mowę ciała w ostatnich tygodniach.
Polskiego napastnika skrytykował też Mario Gomez (były napastnik Bayernu), mówiąc, że "Lewy" zachowuje się egoistycznie, nie wypowiadając się na temat swojej przyszłości, co może szkodzić drużynie. Tyle że co ma powiedzieć Lewandowski, skoro prawda jest taka, że - jak wynika z informacji WP SportoweFakty - kompletnie nie wie, na czym stoi?!
Spotkanie, które nic nie wniosło
Pojawiają się przecieki, że doszło do spotkania Lewandowskiego z szefami Bayernu, ale nic na nim nie ustalono. To miało rozzłościć Roberta, który oczekiwał w końcu konkretów. O tym ostatnim mitingu pisał dobrze zorientowany w realiach klubu Christian Falk, dziennikarz gazety "Bild".
Według informacji WP SportoweFakty do takiego spotkania rzeczywiście doszło. Nie kilka dni temu, a raczej kilkanaście. Wzięli w nim udział Polak, Hasan Salihamidzić i Oliver Kahn. I tak, jak pisał Falk, Niemcy nic nie zaproponowali "Lewemu". Po co więc w ogóle było się spotykać? Zdaniem niektórych Bayern chciał mieć podkładkę na zasadzie: no zobaczcie, przecież rozmawiamy z Robertem.
Entuzjazm Roberta był, ale jesienią
Tyle że ta rozmowa, nie dość, że bez konkretów, jest spóźniona o wiele miesięcy. Z naszych informacji wynika, że jesienią 2021 roku Lewandowski z entuzjazmem podchodził do podpisania nowej umowy z Bayernem. Wówczas dał sygnał swojemu agentowi, Piniemu Zahaviemu, aby poruszył ten temat z klubem. Efekt? Zero odpowiedzi ze strony Bayernu.
I tak na dziś wygląda ta sytuacja. Bayern nie zaproponował Lewandowskiemu nic, kompletnie nic. Mijały kolejne miesiące, kolejne gole Roberta, a bawarski klub milczał. O co więc chodzi, skoro w publicznych deklaracjach (choćby ostatniej Olivera Kahna) Bayern przekonuje, że nie sprzeda Polaka?
Przeczekać i przyblokować?
Wszystko wskazuje, że Niemcy grają na przeczekanie. Z jednej strony po cichu szukają następcy Roberta (marzą o Haalandzie, ale to nierealne, mówi się też o Czechu Schicku), a z drugiej szykują się do tego, aby Polaka przyblokować.
W jaki sposób? Tu znów wracamy do przecieków. Od pewnego czasu krąży nieoficjalna informacja, że Bayern zaproponuje Lewandowskiemu przedłużenie umowy tylko o rok.
A co przedłużenie umowy o 12 miesięcy daje Bayernowi? Gdyby Polak się zgodził, to bardzo dużo. Klub zabiera piłkarzowi tym ruchem możliwość szybkiego odejścia, a sobie daje kolejny rok na znalezienie następcy. No i dodatkowo ma zagwarantowane kolejnych kilkadziesiąt goli na sezon. Ale to nie wszystko.
36 lat? Wtedy już nie będzie taki atrakcyjny
Wiążąc Lewandowskiego na kolejny rok, a więc do lata 2024, Bayern sprawia, że piłkarz staje się wtedy dużo mniej atrakcyjny na rynku. Wtedy "Lewy" będzie miał 36 lat, trudno więc przypuszczać, że inny wielki klub zdecyduje się z nim związać na kilka sezonów. A wówczas to znów Bayern jest górą. Bo skoro "Lewy" nie ma innych opcji, to zdaniem Niemców łatwiej zgodzi się na kolejne krótkie (czytaj o rok) przedłużenie.
Wszystko wskazuje, że właśnie na tym polega taktyka Bayernu. Zwlekać, szukać, a na końcu, gdy druga strona nie będzie miała wielu innych opcji, podpisać nowy kontrakt na swoich warunkach. Niemal na pewno Niemcy nie zaproponują podwyżki, a niewykluczone, że - powołując się na straty związane z pandemią – nowa oferta może być nawet niższa niż obecny kontrakt.
Zahavi wchodzi do gry
Tylko że każdy kij ma dwa końce. A tym drugim końcem jest nie tylko sam Robert, ale i Pini Zahavi, który w takich grach jest niemniej doświadczony niż cały Bayern. I tu dochodzimy do ważnego punktu. Lewandowski, a dokładniej jego izraelski menedżer, nie zamierza siedzieć z założonymi rękoma i czekać tylko na ruch Bayernu.
I stąd właśnie w całej historii znalazła się Barcelona. Robert Lewandowski wciąż ma gigantyczne ambicje, więc wiadomo, że na tym etapie interesuje go tylko wielki klub. Liga amerykańska MLS? Nie ma szans, może za kilka lat. PSG? To byłoby (dość) łatwe do zrobienia, bo w tym klubie Zahavi czuje się jak u siebie w domu. Ale możemy sobie wyobrazić, że "Lewego" ten projekt nie przekonuje, a ostatnia porażka z Realem Madryt tylko udowadnia, że "katarski" klub nie ma duszy.
Barcelona? Tak, ale...
Real Madryt? "Królewscy" są zafiksowani na punkcie sprowadzenia Kyliana Mbappe. Z wielkich zostaje więc przede wszystkim Barcelona. I właśnie o tym klubie pisze się w kontekście Polaka najwięcej w ostatnich dniach. W poniedziałek pojawiły się nawet informacje, że Lewandowski już się z tym klubem dogadał, miał nawet przekazać swoją decyzję szefom Bayernu.
Jaka jest prawda? Według ustaleń WP SportoweFakty wynika, że ani się nie dogadał, a co za tym idzie nie miał czego przekazywać władzom Bayernu. Zapytaliśmy nawet o tę sprawę najważniejszych ludzi w katalońskim klubie: zarówno prezesa Joana Laportę, jak i jego prawą rękę, Rafaela Yustę.
Laporta nic nam nie odpowiedział, natomiast Yuste odpisał, że niestety tej sprawy nie może w żaden sposób komentować. To było akurat do przewidzenia. Są jednak inne sposoby, aby dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja.
Pensja w Katalonii? Na to zdecydowanie za wcześnie
Po pierwsze, o czym już pisaliśmy: nie ma żadnego porozumienia między Lewandowskim a Barceloną. Po drugie wszelkie kwoty rzucane przez hiszpańskich dziennikarzy (na zasadzie "exclusiva", program na żywo!), ile miałby zarabiać w klubie Lewandowski, są po prostu nieprawdziwe. Na tym etapie nikt nie robił takich obliczeń, nikt z nikim nie rozmawiał o kwotach.
Natomiast tak: z naszych informacji wynika, że Barcelona byłaby zainteresowana Lewandowskim, a Robert nie wykluczałby zainteresowania przejściem do tego klubu. W tym momencie jest to jednak etap bardzo wstępny. Oczywiście, nie ma żadnego znaczenia, że Lewandowski w teorii nie może rozmawiać z Katalończykami, skoro ma umowę z Bayernem.
Po pierwsze, każdy wie, że to martwy przepis, a po drugie nie ma potrzeby, aby rozmawiał Lewandowski. Od tego ma Zahaviego, któremu nikt przecież nie zabroni spotkać się na kawie z Laportą. Tym bardziej że panowie doskonale się znają.
Kontrakt na rok? Mało prawdopodobne
No dobrze, ale Oliver Kahn powiedział, że nie sprzedadzą tego lata napastnika, który gwarantuje im 30-40 goli w sezonie. Oczywiście, tu karty w ręku ma Bayern. Tyle że… Jeśli klub tak będzie podchodził do przedłużenia umowy jak do tej pory, to można przypuszczać, że w Lewandowskim coś jednak pęknie. Co to oznacza? Po prostu zdziwilibyśmy się, gdyby Polak zgodził się na przedłużenie umowy tylko o rok.
Robert czuje się na siłach grać na najwyższym poziomie jeszcze kilka lat i prolongata o ledwie 12 miesięcy nie jest czymś, co go interesuje. A czasu wbrew pozorom nie jest wcale tak dużo.
Czas ucieka...
Niedługo kończy się sezon, potem są wakacje, ”szybka” jesień, a w listopadzie i grudniu Lewandowskiego w Bayernie i tak nie będzie, bo pojedzie z Polską na mistrzostwa świata. Następnie święta, a to oznacza, że w styczniu 2023 roku, gdy wróci do Bawarii, w teorii może mieć już podpisany kontrakt z innym klubem (od lata).
Czy tak się stanie? Wiele wskazuje, że "coś" się wydarzy już w najbliższych dniach/tygodniach. Tylko że jeżeli Bayern rzeczywiście wyjdzie do Polaka z tym, co sugeruje niemiecka prasa (przedłużenie jedynie o rok), to o dojście do porozumienia będzie bardzo, bardzo trudno.
12-latek z Mariupolu spełnił marzenie
Fiorentina nie wykupi Piątka?!